Ma wszystko, czego potrzeba raperowi, aby wrócić na scenę. Memiczny potencjał, gangsterski background i sprzyjające trendy na TikToku.
Olbrzymia biała konsola, za nią żywa legenda hip-hopu. Gość, który współtworzył gangsta rap. A przecież zaczynał w satynowych i błyszczących outfitach jako członek grupy electro. Publika skanduje. Rzekome studio, w którym znajduje się artysta, jest tak naprawdę wielką dekoracją. Sceną ustawioną w centrum SoFi Stadium w kalifornijskim Inglewood. Gdy główny bohater wstaje, po drugiej stronie platformy, na której się znajduje, pojawia się kolejna pomnikowa postać. Po dziś dzień wielbiona przez miliony. Duo wspólnie wykonuje dwa ponadczasowe numery, a gdy ta część występu zbliża się ku końcowi, pochylają się ku ziemi. Jako że znajdują się na dachu białego kontenera, kamera zjeżdża w dół, podążając za ich gestem. I ukazuje kontenerowe wnętrze. W środku błyska czerwone światło i jarzeniówki. Tancerki twerkują, a z sufitu wyłania się kolejny aktor spektaklu.
To nawiązanie do ikonicznego kadru z klipu In da Club. Z tym, że wykonujący tę scenę raper przez lata fizycznie się zmienił. Nie błyszczy już jak dawniej. Ale nie musi – ci, którzy pamiętają go z czasów dominacji muzycznych telewizji, odtworzą sobie oryginał tej sceny w pamięci. I będę ukontentowani – tak czy siak. W końcu dawni świadkowie premiery tego kawałka to dziś już dorośli, a nawet stateczni ludzie, którzy czasy klubowych imprez mają już za sobą.
Powyższy opis traktuje oczywiście o głośnym występie w czasie przerwy tegorocznego finału Super Bowl. Na scenie – poza wymienionymi Dr. Dre, Snoop Doggiem i 50 Centem – pojawili się także Eminem, Mary J. Blige i Kendrick Lamar. Czyli nie licząc Kendricka, stara gwardia, która swoje największe komercyjne triumfy święciła 20 lat temu. I choć większość postaci biorących udział w tym show jest wciąż obecna w mediach i na scenie (zwłaszcza świetnie odnajdujący się w platformach społecznościowych Snoop), wydaje się, że jeden z bohaterów mógł na nim zyskać w szczególności. A może nawet wypada pokusić się o stwierdzenie, że ów nostalgiczny spektakl muzycznie go wskrzesił. Wszak mimo wielu ruchów pozamuzycznych, o tym twórcy nie było specjalnie głośno w ostatnim czasie. Wiszący na suficie Fifty był w końcu niespodzianką tego Super Bowl. I tym samym przypomniał, że to przecież kiedyś on rozdawał karty w hip-hopie. I że być może będzie jeszcze chciał coś dodać od siebie w tej kwestii.
Bling-Bling jest już retro
Ci, co pamiętają debiut 50 Centa, wciąż mogą postrzegać tę postać jako symbol nowego rapu. Cóż. Mogli nie zorientować się, jak szybko płynie czas. Prawda jest jednak taka, że Get Rich or Die Tryin’ lada moment również będzie liczyć dwie dekady – jak głośne zresztą Up in Smoke Tour z 2001 roku, rozsławiające niegdyś sceniczną ekipę Dre. I zgodnie ze znaną prawidłowością nie tylko świata mody, ale i dziś całej popkultury – 20 lat to zwykle tyle, ile potrzebują trendy, by zatoczyć koło i powrócić w blasku świetności, odkrywane przez nowe pokolenie. I tu właśnie na biało – czyli w swojej ikonicznej jasnej żonobijce – może wjechać Fifty. Raper przed pięćdziesiątką, któremu – zdaje się – mocno sprzyjają okoliczności.
Oczywiście nie jest prawdą, że raper zaszył się w jakiejś willi i żyje spokojnym życiem rentiera. Przez ostatnie 15 lat – a można śmiało traktować ten okres jako czas, gdy 50 Cent nie był artystą relewantnym dla muzycznych trendów – aktywnie zajmował się wszelkiej maści biznesami. Od inwestowania w obligacje, nieruchomości i wódkę, aż po słuchawki i prezerwatywy. I tu, podobnie jak na rynku muzycznym w końcówce pierwszej dekady XXI wieku, szło mu różnie. Choć jeszcze w 2007 Forbes lokował go pod względem majątku tuż za Jay’em-Z, część inwestycji rapera straciła na wartości m.in. przez kryzys z 2008 roku. Z kolei w 2015 złożył wniosek o ochronę przed wierzycielami, nazywany w USA Chapter 11. Według ówczesnych dokumentów Fifty jawił się bankrutem.
Dlatego też najciekawszym efektem jego działań w ostatnim czasie była produkcja seriali we współpracy z amerykańską telewizją Starz. Jego dziecko to m.in. seria kryminalna Power, w której sam zainteresowany gościnnie pojawia się w obsadzie. Jednak i na tym polu daleko reprezentantowi Nowego Jorku do globalnych hitów czy choćby uznania krytyki.
50Tok
Wiele wskazuje, że z pomocą przychodzi dawnej gwieździe TikTok. Medium nieustannie rozwijające się, przyciągające coraz większą rzeszę użytkowników i jednocześnie zaskakujące, bo żyjące swoimi prawami. Co dzieje się tam w ostatnim czasie? Do utworów 50 Centa nagrywa się na tej platformie sporo filmów. Liczone z oficjalnego źródła In da Club to ok. 700 tys. dodanych wideo – co przewyższa na przykład bangery Migos, niektóre hity Drake’a czy mocno trendujące Sensual Seduction Snoop Dogga. Wyprzedza także wyniki Doja Cat od Central Cee, które było jednym z największych hitów tego medium społecznościowego minionego lata. Brzmi nieźle jak na rapera, który od ponad dekady nie nagrał żadnego przeboju i nie odgrywał w tym czasie żadnej istotnej roli na scenie. Stąd można sądzić, iż ruch z udziałem w Super Bowl był obliczony na to, aby uruchomić falę nostalgii w sieci. I ona faktycznie ma tam miejsce. Świadczą o tym zabawne tiktokowe filmy, w których ktoś symuluje rok 2003, gibając się w szerokich spodniach z bandaną na głowie do zwrotki 50 Centa w Hate It or Love It. Zresztą sam hashtag 50 Cent challange ma ponad 37 mln wyświetleń i zawiera m.in. wideo, w których ludzie tworzą zestawienia ulubionych kawałków Curtisa Jacksona.
Czy Fifty skapitalizuje ten przypływ retromanii? Z pewnością nie bez powodu ruszył w trasę. Nawet Polacy będą mieli okazję zobaczyć go w Krakowie – wreszcie w scenicznych warunkach. W kontekście trendującego hashtagu #Poland, którego popularność zawdzięczamy Lil Yachty’emu, warto przypomnieć memiczne przygody tego rapera z naszym krajem.
W końcu w 2008 roku, gdy hajp na Curtisa już zniżkował, ten miał zagrać koncert na stadionie żużlowym w Gorzowie Wielkopolskim.
Może z perspektywy 2022 roku nie wydaje się to pomysłem tak bardzo absurdalnym. Jednak wówczas ściągnięcie dogasającej gwiazdy rapu do miasta niesłynącego jednak z oferty kulturalnej okazało się zadaniem karkołomnym. Impreza nie odbyła się, a plan przyciągnięcia 20 tys. ludzi – w tym słuchaczy z sąsiednich krajów – zakończył się na 3,5 tys. sprzedanych biletów. I na zdezorientowanych fanach czy fankach rapu, błąkających się wśród gorzowskich kamienic. Jeszcze zabawniejsza była wizyta Fifty’ego, która doszła do skutku. 2014 rok to już okres silnego rozwoju kultury memów, a Curtis promował wtedy w naszym kraju markę słuchawek SMS Audio. Co ciekawe, raper spotkał się z młodymi lokalnymi biznesmenami w Saturnie w Złotych Tarasach i w Media Markt w Markach. Łatwo się domyśleć, że obrodziło to wieloma zabawnymi komentarzami. Nie zabrakło też tych graficznych – bo jakby zabawnych okoliczności było mało, milioner z Nowego Jorku przechadzał się ulicami Warszawy z… reklamówką z Biedronki.
Przyjmuje się, że 2007 rok – czyli moment, w którym młody Kanye z Graduation przykrył liczbą sprzedanych albumów trzecią płytę 50 Centa Curtis – to definitywny koniec ery gangsta rapu i epoki bling-bling. I choć West od tamtej pory nie schodzi z nagłówków, to możemy wkrótce mieć do czynienia z odwróceniem sytuacji. Bo od połowy drugiej dekady XXI wieku żyjemy w czasach swagu i powrotu gangsterskiej nawijki. Nie bez powodu zresztą Fifty trzymał pieczę nad debiutem Pop Smoke’a jako producent wykonawczy. Żyjemy też w czasach językowej lapidarności, a Curtis od zawsze słynął ze specyficznego zwięzłego języka. 50 Cent przez długi okres po latach swojej świetności nosił się z planami wydawniczymi. Często nawet nie doprowadzał ich do realizacji. Mowa nie tylko o odwołanym Street King Immortal, zapowiadanym na 2011 rok. Przecież Fifty miał w planach nawet wydanie płyty eurodance’owej (!). Cóż – eurodance wrócił do łask, o czym opowiadałem jakiś czas temu w newone.radio i pisałem na łamach newonce.net. Stare utwory rapera z Queens wracają do playlist, trendy w kulturze mocno mu sprzyjają, a pewien memiczny potencjał tej postaci rodzi pewne nadzieje.
Sam zainteresowany zapowiada wydanie nowej płyty już od początku tego roku. I choć początkowo twierdził, że będzie to ostatni album, w niedawnych wywiadach nie wypowiadał tego już z przekonaniem. Niemniej można przypuszczać, że nowy album 50 Centa będzie sporym wydarzeniem. Czy otworzy mu furtkę na rozpoczęcie muzycznego życia na nowo? Nie liczyłbym na to, aby ten był zainteresowany, żeby wejść w to z pełną mocą. Niemniej warto śledzić ruchy dawnej gwiazdy z Queens. Jest duże prawdopodobieństwo, że ten artysta jeszcze nas zaskoczy.
50 Cent wystąpi 26 października w krakowskiej Tauron Arenie.
Komentarze 0