Tak brzmi 2021? Vegyn to aktualnie jeden z naszych ulubionych producentów

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Vegyn
fot. alexsorawu/Instagram

Choć od debiutanckiego albumu londyńskiego producenta miną niebawem 2 lata, to na łamach niuansa jeszcze o nim nie wspominaliśmy. A jako że okazja ku temu idealna, bo w marcu ukaże się jego nowa EP-ka, to postanowiliśmy przybliżyć tę barwną sylwetkę. Bo jest czym się jarać.

Joe Thornalley to jedna z oryginalniejszych postaci w producenckim środowisku, a pomimo tego, że wciąż pozostaje w niszy, coraz śmielej przecina się z rapem głównego nurtu. Co więcej, poza tym, że od kilku lat nagrywa orzeźwiające, upliftingowe, euforyczne bity, Vegyn zajmuje się też projektowaniem graficznym. Patrząc na jego rodowód nie powinno to zupełnie dziwić - jego ojciec, Phil, jest popowym producentem, który pomagał m.in. zespołom The Cure i Prefab Sprout oraz znanej ze Spice Girls Melanie C. Z kolei matka jest designerką. Pochodzący z UK, a zamieszkały obecnie w Los Angeles audiowizualny artysta ma już za sobą pierwszy skok popularności, a po przełomowym 2019 roku przyszedł czas zebrania myśli, załamania zdrowia psychicznego i potrzebnej rekonwalescencji. Bywa i tak.

Mamy początek 2021, a Vegyn zajawił niedawno wydanie nowej EP-ki promowanej singlem I See You Sometimes, w którym udziela się dobry ziomal producenta - raper Jeshi. Wygląda na to, że przed nim największe rzeczy, a swoje - całkiem już pokaźne - portfolio, będzie uzupełniał o materiały najwyższych lotów. Dlaczego właściwie warto mieć na oku brytyjskiego muzyka?

Ziomek Franka Oceana

Przenieśmy się na chwilę do początków ubiegłej dekady. Ulubionym londyńskim klubem Vegyna był zlokalizowany we wschodniej części miasta, nieistniejący już Plastic People. Kreatywny tygiel, miejsce spotkań artystycznych umysłów i prawdopodobnie zalążek wielu wspólnych dzieł, które nie powstałyby, gdyby nie tamtejszy ferment. Właśnie tam Thornalley poznał Jamesa Blake’a, któremu w 2013 roku wręczył pendrive’a z autorskimi numerami, a muzyk - będący wtedy świeżo po wydaniu Overgrown - postanowił zagrać część utworów podczas autorskiej audycji w BBC Radio 1. To również tam spotkał Franka Oceana, a znajomość błyskawicznie rozwinęła się w kierunku zawodowym. Vegyn współpracował z muzycznym wizjonerem przy okazji jego dwóch albumów - Endless oraz Blonde. Brytyjczyk był odpowiedzialny za produkcję aż pięciu utworów na audiowizualnym dziele, a także napisał i współprodukował jedną z najwybitniejszych kompozycji na sofomorze enigmatycznego artysty - uduchowiony love song Nights. Z Oceanem łączy go zresztą jeszcze jeden wspólny mianownik - twórczość obu ma wyraźnie idiosynkratyczne cechy, a ich prace da się rozpoznać po klasycznej jednej nutce.

Ale to nie koniec momentów, w których Vegyn przecinał się z gigantami. 27-latek produkował również dla Travisa Scotta (Astrothunder), Aminé (STFU), Jessie Reyez (Far Away), Kali Uchis (honey baby) i regularnie działa z JPEGMAFIĄ. Producencko wspierał również Deana Blunta i autora jednego z najbardziej wzruszających albumów AD 2020 - Duvala Timothy’ego. Kto da więcej?

Niepodrabialna stylówa

Wspomniana unikatowość i zupełnie autorski sound są najciekawszymi akcentami wyróżniającymi Vegyna spośród innych undergroundowych producentów, którym udało się liznąć mainstreamu. O ile jego początkom, jeszcze sprzed ery nagrywania z Frankiem Oceanem, bliżej było do leftfieldowego UK bassu à la Call Super, Happa czy Livity Sound, o tyle od debiutanckiego albumu Only Diamonds Cut Diamonds i beattape’u Text While Driving If You Want to Meet God poszedł w nieco lżejsze rejony. Co nie oznacza, że mniej ambitne i nie tak awangardowe. Vegyn ma coś z wrażliwości Jacquesa Greena, ma ulotność Hype Williams, ma też zwariowane podejście do rytmiki niczym Batu czy Objekt.

Jego numery posiadają sznyt lo-fi hip-hop beats i soundcloudowych szkiców, ale pozbawione są generyczności i wtórności, jaka często dominuje wśród jutubowych adeptów beatmakerskiej sztuki. Stylówka Thornalleya to trudna do skopiowania sprawa, bo Brytyjczyk łączy w swojej twórczości nie tylko rapowe bity, ambientowe pasaże, field recording, nostalgiczne ejtisowe syntezatory, spuściznę wyspiarskiej, bassowej sceny, ale też urocze melodie bliskie wirtualnej rozrywce znanej z konsoli Nintendo lub ze soundtracków do niezależnych, niszowych gier. A wszystko to podane w euforycznej, a do tego lekko nieokiełznanej i kipiącej od aranżacyjnych detali, lecz niepozbawionej nuty melancholii formie.

Własna kopalnia talentów

Last but not least, kluczowym elementem dorobku Vegyna jest bez wątpienia jego autorski projekt, artystyczny kolektyw i wytwórnia - PLZ Make It Ruins. Poza samym head honcho pojawiają się tam kompletnie niszowi i nieznani jeszcze szerszej publice artyści. OTTO, Arthur, Seth Scott™ i Buddy Ross to tylko część z nich. Trochę tu indie gitar, znajdzie się też coś dla fanów brytyjskiego rap podziemia i psychodelicznych melodii. Sporym wydarzeniem było wydanie w ubiegłym roku vinyla, który zawierał tzw. locked groove’y. Są to niespełna dwusekundowe loopy, które znajdują się na końcu fizycznego krążka. Założenie jest proste - igła gramofonowa nie wypadnie z locked groove’u bez mechanicznego jej przełożenia, więc kiedy album się kończy, wskakuje ona w melodyjną pętlę.

Vegyn zebrał imponującą ekipę artystów i artystek, którzy nagrali dla niego te dźwiękowe wycinki. Na albumie znalazło się ostatecznie 40 wykonawców/-czyń, w tym m.in. Arca, 100 gecs, King Krule, Four Tet, Dominic Fike, Clairo, Blood Orange, Octo Octa, Kenny Beats, Mica Levi, Muras Masa i Skrillex. Zestaw absolutnie różnorodny, eklektyczny i na pierwszy rzut oka nie mający prawa znaleźć się na wspólnym wydawnictwie. A tu proszę, udało się. Skład prawie tak imponujący, jak ten drużyny Kaiserslautern z sezonu 97/98.

Dosłownie kilka dni temu, Vegyn udzielił wywiadu magazynowi The Face, który określił jego twórczość mianem happy melancholia i jest w tym haśle-wytrychu dużo prawdy. Muzyk opowiada w artykule o życiu z depresją, o tym, jak jego podejście do wielu spraw zmieniło wyciągnięcie negatywnej - bo zwiastującej kryzys - karty tarota i jak umiejętnie obrócił złowieszczy omen w życiową naukę, a owa karta wylądowała na okładce jego nadchodzącej EP-ki. Joe Thornalley marzył o wyjeździe do Kalifornii i zamieszkaniu w Los Angeles, gdzie będzie mógł kontynuować swoją kreatywną drogę. Jak powiedział, tak zrobił i od listopada ubiegłego roku rezyduje na Zachodnim Wybrzeżu, a pandemiczne życie w słonecznym LA uważa za znacznie łatwiejsze aniżeli w kapryśnej stolicy Anglii. Sounds legit.

Like a Good Old Friend ukaże się na streamingach już 19 marca, a poza raperem Jeshim gościnnie udzielił się na niej nominowany do Oscara Owen Pallett, wspomniany wrażliwiec Duval Timothy oraz wschodząca gwiazda brytyjskiej sceny John Glacier, której głosu mogliśmy ostatnio posłuchać na albumie polskiego muzyka Lutto Lento, a także na singlach Babyfather i Ragz Originale. My jesteśmy niezwykle ciekawi, jakie asy w rękawie trzyma jeszcze Vegyn i z jakimi pomysłami wystrzeli w nadchodzących miesiącach. Możliwości ma w zasadzie nieograniczone, a jedynym limitem są jego pokłady kreatywności. Przepis na sukces? Traktowanie ludzi z szacunkiem, od pierwszego spotkania. Każdy ma swoje wzloty i upadki, ale koniec końców przecież wiadomo, że it’s nice to be alive. I tej maksymy - będącej zarazem tytułem przedostatniego utworu na jego debiucie - Vegyn się trzyma.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz i deputy content director newonce. Prowadzi autorskie audycje „Vibe Check” i „Na czilu” w newonce.radio. W przeszłości był hostem audycji „Status”, „Daj Wariata” czy „Strzałką chodzisz, spacją skaczesz”. Jest współautorem projektu kolekcje. Najbardziej jara go to, co odkrywcze i świeże – czy w muzyce, czy w popkulturze, czy w gamingu.