Teksański sen Jeremiego Sochana. Polaka w drafcie do NBA wybrali San Antonio Spurs

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Jeremy Sochan - draft NBA
Fot. Sarah Stier/Getty Images

Blond włosy i lawendowy garnitur, który na całe szczęście nie zwiastował wcale Sacramento Kings. Jeremy Sochan nie musiał długo czekać na to, by usłyszeć swoje nazwisko w tegorocznym drafcie do NBA. Po około godzinie od rozpoczęcia ceremonii na scenę wywołał go komisarz Adam Silver, który obwieścił, że Polak karierę zacznie w San Antonio Spurs. Czyli w miejscu niemal idealnym dla 19-letniego skrzydłowego, który w ten sposób z kampusu uczelni Baylor w mieście Waco przeniesie się jakieś trzy godziny dalej na południe, pozostając tym samym w Teksasie.

Historia dzieje się na naszych oczach. Po kilku latach przerwy znów możemy cieszyć się obecnością kolejnego polskiego zawodnika w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Jeremy Sochan nie tylko został wybrany w pierwszej rundzie – jako pierwszy Polak w historii – ale załapał się wręcz do pierwszej dziesiątki. Z dziewiątym numerem draftu postawili na niego San Antonio Spurs. 19-latek trafia więc do miejsca, które już przed naborem wydawało się dla niego wręcz idealnym na start przygody z NBA.

Spurs to przede wszystkim uznana w lidze marka. Zespół, który od 1999 roku zdobył łącznie pięć mistrzostw i zbudował kulturę gry podziwianą wzdłuż i wszerz nie tylko Stanów Zjednoczonych. Na czele zespołu wciąż stoi legendarny trener Gregg Popovich. Żaden inny szkoleniowiec w historii NBA nie wygrał więcej meczów niż właśnie Pop. Spurs od kilku lat są co prawda w przebudowie, ale to kolejny powód, by cieszyć się z ich decyzji, bo Sochan na początku kariery będzie mógł spokojnie się rozwijać. A tego właśnie potrzebuje.

EKSCYTUJĄCE MIEJSCE

Sochan po raz pierwszy znalazł się na radarze Spurs podczas Draft Combine w Chicago. Sam opowiadał, że spotkał się wtedy z przedstawicielami teksańskiego klubu. Udało mu się nawet zamienić kilka słów z Manu Ginobililim, co nazwał „szalonym” doświadczeniem. Teraz będzie mógł w każdej chwili zwrócić się o poradę do Argentyńczyka, który pracuje jako specjalny doradca Spurs. Polak musiał zresztą zrobić w Chicago bardzo dobre wrażenie, bo Ostrogi zaprosiły go potem do siebie na testy.

Spurs byli jednym z kilku klubów, które Sochan odwiedził przed draftem. Jasne było, że teksańska drużyna mocno monitoruje sytuację skrzydłowego i jest zainteresowana. Sochan na treningu pokazowym miał wypaść całkiem nieźle.

– To naprawdę ekscytujące miejsce – mówił dziennikarzom po treningach. Pytany o to, czy będzie pasował do drużyny, nie miał żadnych wątpliwości, że ze swoim stylem gry bez problemu się w San Antonio odnajdzie. Zdaje się bowiem, że Spurs potrzebują dokładnie kogoś takiego, jak on.

POD SKRZYDŁAMI LEGENDY

Sochan pomoże wypełnić podkoszową dziurę w Teksasie, a jako prototypowy współczesny skrzydłowy ma wszystko, by stać się jednym z najważniejszych elementów układanki nastawionej na defensywę i szybko grającej drużyny SAS. Co więcej, pasuje do zespołu także wiekowo. Polak dopiero co świętował swoje 19. urodziny – jest więc jednym z najmłodszych graczy w całym tegorocznym drafcie. Ostrogi stawiają tymczasem na młodość; rok temu ich łupem padł Joshua Primo, czyli najmłodszy zawodnik ubiegłorocznego naboru.

Sochan trafi więc pod skrzydła Popovicha i choć kariera 73-letniego szkoleniowca nieuchronnie chyli się ku końcowi, to nawet kilka tylko sezonów pod okiem takiego fachowca może okazać się kluczowe dla rozwoju Polaka. Spurs widzą w Sochanie spory potencjał. Został zresztą najwyżej wybranym przez Spurs zawodnikiem od czasu Tima Duncana w 1997 roku. Przez lata ekipa z San Antonio była wszak tak dobra, że w drafcie wybierała z reguły pod koniec pierwszej rundy, gdzie i tak potrafiła znaleźć i rozwinąć świetnych graczy.

TEKSAŃSKA PRZEBUDOWA

W trzech ostatnich sezonach Spurs ani razu nie awansowali jednak do fazy play-off. W poprzednich rozgrywkach wygrali 34 z 82 spotkań, poprawiając się o jedno tylko zwycięstwo. Liderem drużyny był Dejounte Murray, który zaliczył swój pierwszy występ w Meczu Gwiazd, lecz Spurs nie do końca widzą w nim zawodnika, na którym mogą oprzeć budowę składu. To dlatego jeszcze przed draftem pojawiły się plotki, jakoby Spurs mieli wysłać Murraya do Atlanty w zamian za m.in. Johna Collinsa i co najmniej kilka wyborów w drafcie.

Jasne jest, że w Teksasie przechodzą okres przebudowy. Nie wiadomo, jak długo jeszcze Popovich będzie trenerem i kto mógłby ewentualnie zostać jego następcą. Mówi się, że na to miejsce szykowany jest Quin Snyder, czyli były trener Utah Jazz, który właśnie zrobił sobie przerwę od koszykówki. Nie ma też na razie w San Antonio wyraźnego lidera tej młodej drużyny, co może być dla Sochana fajną okazją do pokazania szeroko chwalonych umiejętności przywódczych (pierwsza ku temu szansa już w lipcu na lidze letniej).

KULTURA CIĘŻKIEJ PRACY

Polak mówił o tym także w Chicago podczas Draft Combine. – Uważam, że wniósłbym do zespołu kulturę wygrywania i ciężkiej pracy. To świetna organizacja, która potrafi znakomicie rozwijać swoich zawodników, dlatego myślę, że idealnie bym tam pasował – twierdził w maju Sochan.

Na ceremonii zaraz po wyborze wziął zresztą telefon od kogoś z zespołu medialnego Spurs i przywitał się z fanami, od razu zapewniając, że „jest gotowy do pracy”. W jednym z wywiadów dodał, że chce chłonąć wiedzę „jak gąbka”.

Nastroje wśród kibiców teksańskiej drużyny są więc pozytywne. Sochan niemal od początku będzie mógł bowiem zrobić różnicę. Może liczyć na sporo minut, szczególnie patrząc na to, jak do drużyny wchodzili w ostatnich latach Devin Vassell (11. wybór w drafcie w 2020 roku) czy Primo. Polak tymczasem jest jednym z najlepszych defensorów w całym tegorocznym naborze, a sztab szkoleniowy Spurs zakocha się we wszystkich tych małych rzeczach, których nie widać w statystykach, a którymi Jeremy zachwyca mecz po meczu.

SOCHAN U DOKTORA

Najważniejszy w tym wszystkim jest jednak fakt, że Sochan będzie mógł rozwijać się raczej spokojnie. Bez wielkich oczekiwań, bo w tym momencie nikogo w San Antonio czas nie goni. A trudno w NBA o lepszych fachowców, niż sztab Spurs, który przecież od lat pomaga jeszcze nieoszlifowanym młodym talentom osiągnąć swój potencjał. Od Tony’ego Parkera, przez Kawhi Leonarda, aż do Dejounte Murraya. Sochan takim nieoszlifowanym diamencikiem jest i w San Antonio znajdzie m.in. świetnego trenera Chipa Engellanda.

Nazywany w środowisku „zaklinaczem rzutu” albo „doktorem od rzutu”, Engelland to jeden z najlepszych specjalistów w tym aspekcie. W przeszłości pracował m.in. z takimi graczami jak Shane Battier, Grant Hill czy nawet Steve Kerr. To także on już w San Antonio odpowiadał za znaczną poprawę u Parkera czy Leonarda. Ten ostatni przychodził do NBA ze znacznie gorszym rzutem i mechaniką niż Sochan, który musi się mocno cieszyć się z takiego obrotu spraw, bo sam zdaje sobie sprawę, że rzut to jeden z kluczy do wielkiej kariery.

NIE TYLKO SOCHAN

Razem z 19-letnim Polakiem do San Antonio trafiło w pierwszej rundzie czwartkowego draftu jeszcze dwóch graczy. To dwójka ledwie 19-letnich obrońców, czyli Malaki Branham (20) oraz Blake Wesley (25). Niemal pewne jest więc, że z San Antonio tego lata pożegna się m.in. Lonnie Walker IV, dzięki czemu Spurs będą mogli mieć ponad 30 milionów dolarów wolnych środków na rynku wolnych agentów i zaatakować w ten sposób np. po DeAndre Aytona, co mogłoby być ważnym krokiem w przebudowie.

Sam draft przebiegł raczej całkiem spokojnie. Nie było dużych transferów, które tak szumnie zapowiadano jeszcze kilka godzin przed startem naboru. Dość nieoczekiwanie z pierwszym numerem wybrany został natomiast Paolo Banchero, choć Orlando Magic nie mieli go nawet u siebie na testach. Z wyborem numer dwa Oklahoma City Thunder postawili z kolei na Cheta Holmgrena, a typowany wcześniej do pierwszego wyboru Jabari Smith Jr. ostatecznie z „trójką” wylądował w Houston Rockets.

Łącznie w dwóch rundach wybrano 58 zawodników. Żaden wybór nie ucieszył jednak tak, jak San Antonio Spurs stawiający na Sochana.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz sportowy z pasji i wykształcenia. Miłośnik koszykówki odkąd w 2008 roku zobaczył w akcji Rajona Rondo. Robi to, co lubi, bo od lat kręci się to wokół NBA.
Komentarze 0