Pogadaliśmy sobie z Mesem m.in. o Mezo, tym, dlaczego dziennikarze muzyczni odbierają muzykę inaczej niż artyści, nie zabrakło też lekkiej kłótni o... przerost formy nad treścią. Sprawdźcie!
Mes dotarł do naszego newonce.radio spóźniony, bo zatrzymały go warszawskie korki. Na dzień przed koncertem w ramach cyklu H&M Music (przypominamy: kolejna odsłona już w ten weekend, zagrają Flirtini, Jimek, Otsochodzi oraz Sokół i goście) znalazł dla nas aż 45 minut czasu. Nie mogło nie zejść na wspominki...
...ale czekaj, przecież ty byłeś grany na antenie Viva Polska?
Nie, miałeś jakieś niejasne połączenie wytwórni UMC Records z playlistą na Vivie - to już niech dziennikarze śledczy się tym zajmą. I miałeś mój klip Wjaazd, w którym sobowtór Mezo był porywany.
Kto go grał?
Radek Miszczak, zresztą wspaniały dziennikarz. Nawet śmialiśmy się z niego, że jest podobny do Mezo - to było na wyrost, bo przecież nie jest podobny. Ale proporcje miał identyczne, dlatego wykorzystaliśmy go jako takiego naszego mini-Mezo.
Jak ty w ogóle wspominasz ten beef? Bo ja jako coś bardzo fajnego: od początku było wiadomo, że się nie będziecie tłuc...
Koniec końców my się tłukliśmy, co zresztą zamknęło ten beef, uważam, że wspaniale prowadziliśmy to przez lata. Zresztą nawet trzecia zwrotka Rudego Kurniawana się od tego zaczyna. Ochroniarze przechwycili większość zdarzeń. Była super spinka, od słów do czynów, w sumie było ekstra. Tak to wtedy było, zresztą potem zaprosiłem go do klipu Odporność, w którym leżałem w trumnie, a Mezo miał spojrzeć do środka i się uśmiechnąć. Tak jakby miał powiedzieć: przeżyłem cię, ch**u.
