Kibice Chelsea mogli w sobotę wracać do domów z poczuciem ulgi – ich zespół po dwóch porażkach wreszcie odniósł zwycięstwo. Jednak Thomas Tuchel na pewno ma sporo materiału do przemyśleń. The Blues zagrali z dużo większym zaangażowaniem niż przeciwko Manchesterowi City, ale musieli mocno się napocić, by zgarnąć trzy punkty w starciu z Southampton. Niemiecki menedżer wie, że celem nadrzędnym jest tytuł mistrzowski, dlatego nie chce niczego zostawiać przypadkowi. Ośrodek treningowy w Cobham wkrótce ma się zmienić w monitorowaną twierdzę.
Kiedy Timo Werner wpakował piłkę do bramki, kończąc niezwykle dynamiczną akcję Rossa Barkleya i Cesara Azpilicuety, trybuny Stamford Bridge wydały z siebie ryk euforii. Niemiecki napastnik zasłużył na to trafienie – szarpał, biegał, był bardzo aktywny, a w pierwszej połowie sędzia nie uznał strzelonego przez niego gola. Po meczu Werner powie, że skasowana przez VAR bramka jest trochę jak jego kariera w Chelsea, mając na myśli to, że ciągle z czymś się rozmija, zawsze brakuje milimetrów do tego, by było lepiej. Albo po prostu zgodnie z oczekiwaniami wobec piłkarza, który potrafił w Bundeslidze wykręcać liczby gorsze jedynie od Roberta Lewandowskiego.
POKAZ CHARAKTERU
Tuchelowi także ulżyło. I nie chodzi wcale o to, że postawił na rodaka, a raczej o przebieg drugiej połowy. Kto wie, jak by się to wszystko skończyło, gdyby nie moment szaleństwa Jamesa Warda-Prowse’a, w którym kapitan gości postanowił zupełnie bez sensu zaatakować ostro nogi Jorginho. Święci grali naprawdę dobry mecz (Jan Bednarek znów w podstawowym składzie), mieli w garści remis 1:1 na trudnym terenie i zejście kluczowego gracza z boiska w końcowej fazie podcięło im zupełnie skrzydła.
Menedżer zdobywców Pucharu Europy z poprzedniego sezonu dobrze wie, że jeśli londyński gigant chce zdobyć mistrzostwo, musi wygrywać takie spotkania. Z pewnością więc pokaz charakteru w ostatnich minutach cieszy Niemca, ale w drugiej połowie było tak wiele mankamentów, że kolejne zajęcia w ośrodku treningowym nie będą czystą przyjemnością.
ZAINSTALUJĄ KAMERY
Tuchel chce jak najlepiej monitorować swoich graczy. Chelsea złożyła więc do stołecznego urzędu podanie o możliwość zainstalowania ośmiu kamer, które z różnych wysokości i pod różnym kątem będą rejestrować treningi. Dzięki temu menedżer dostanie najlepszy możliwy raport, pozwalający mu podejmować łatwiej decyzje personalne na kolejne spotkania. Potrzebna jest na to zgoda, ponieważ Cobham umiejscowione jest w strefie zieleni, gdzie władze Londynu i przedmieść stolicy starają się unikać jak ognia wszelkich ingerencji. Kamery miałyby zastąpić nagrania z drona.
Od 2003 roku Chelsea zdobyła 18 trofeów. Za kadencji Romana Abramowicza żaden klub w Anglii nie wkładał tak często pucharów do gabloty, ale należy pamiętać, że Rosjanin jest wymagającym właścicielem i te złoty góry zdobywały dla niego całe zastępy śmiałków, czyli aż 15 różnych menedżerów.
Liverpool czy Manchester City są drogowskazem, pokazują, że można zatrudnić szkoleniowca z wielkim nazwiskiem i wcale nie na chwilę. Juergen Klopp i Pep Guardiola pracują już po kilka lat. Tuchel ma realne szanse na to, by stać się ich odpowiednikiem w stolicy.
PIĘKNY GEST W PARYŻU
Niemiec skoncentrowany jest na sukcesach klubowych, ale w tym wszystkim stara się nie zapominać, że w życiu bywają ważniejsze rzeczy niż futbol. Niedawno Anglię obiegła informacja o tym, że jeszcze w czasach pracy w PSG sfinansował operację serca syna sprzątaczki, która pracowała dla niego w Paryżu. Tuchel dowiedział się, że kobieta bierze nadgodziny, by uzbierać na ważny zabieg i natychmiast opłacił szpitalne rachunki. Operacja się powiodła, ale na tym nie koniec całej historii, która dopiero teraz ujrzała światło dzienne.
Ówczesny menedżer PSG był pod wielkim wrażeniem pracy Filipinki, często opowiadała mu o swoich życiowych celach, postanowił więc spełnić jej największe marzenie – zamieszkanie z całą rodziną w ojczyźnie, kiedy będzie już mogła sobie na to pozwolić i przejdzie na zasłużoną emeryturę (choć możliwe, że nigdy nie uzbierałaby aż takich pieniędzy). Tuchel kupił więc dom na Filipinach i tym samym uszczęśliwił kobietę i jej krewnych. To dużo cenniejsze od wszystkich trofeów, które zdobył.