To nie żart: „Na Zachodzie bez zmian” ma duże szanse na Oscara za najlepszy film

Zobacz również:Adam Sandler, Kevin Garnett, The Weeknd i... świetne recenzje. Na ten netflixowy film czekamy jak źli
na zachodzie bez zmian cover.jpg
fot. Netflix

Ilekroć Netflix napinał się, żeby wypuścić do oscarowego wyścigu tytuł, który w końcu da szefom platformy upragnioną statuetkę za film roku, nic z tego nie wychodziło. A jak w końcu przestali prężyć muskuły – to nagle mają poważne szanse na zwycięstwo.

Roma, Irlandczyk, Historia małżeńska, Mank, Proces siódemki z Chicago, Nie patrz w górę, Psie pazury. Lista wstydu Netfliksa liczy aż siedem pozycji, z których większość już w fazie produkcji była typowana jako żelazny faworyt do Oscara za najlepszy film roku. O co chodzi? Każdy z tych filmów zdobył nominację w najważniejszej kategorii. I żaden nie wygrał.

Może i Netflix jest streamingowym gigantem, którego prymat na rynku jest na ten moment niepodważalny. Ale nie ma w swoim portfolio żadnej oryginalnej produkcji, która wygrała Oscara za najlepszy film. Netfliksowe tytuły zdobywały statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej, jednak nigdy w tej najważniejszej kategorii. Włodarze platformy co roku przełykali gorzkie pigułki. Tę najbardziej gorzką przed rokiem, gdy na ostatniej prostej faworyzowane Psie pazury wyprzedziła CODA, niszowa produkcja od... Apple TV+. Bolało, i to bardzo. W 2021 roku Mank musiał uznać wyższość Nomadland, choć tu większego zaskoczenia nie było. Film Davida Finchera wydawał się murowanym faworytem... na papierze, bo kiedy trafił do streamingu, okazał się sporym rozczarowaniem. Rok wcześniej zrealizowany za setki milionów dolarów, skrojony pod Oscary Irlandczyk, oraz skromniejsza, ale też głośna Historia małżeńska, przegrały z Parasite, chociaż tu trzeba dodać, że były to chyba najmocniejsze Oscary ostatnich kilkunastu lat. A w 2019 faworyzowaną Romę pokonał Kształt wody i akurat ta porażka była chyba najbardziej niesprawiedliwa.

na zachodzie bez zmian 1.jpg
fot. Netflix

Wydawało się, że w tym roku Netflix odpuścił. Zwykle tymi produkcjami, które platforma wystawia do walki o Oscary, są premiery z drugiej połowy grudnia. Zeszłoroczne – Glass Onion i Biały szum – były zdecydowanie mniej ekskluzywne niż te z poprzednich lat. Tymczasem kilka miesięcy wcześniej, pod koniec września, na Netfliksa trafił film Na Zachodzie bez zmian, adaptacja najlepiej sprzedającej się niemieckiej powieści w historii; książka Ericha Marii Remarque'a rozeszła się na całym świecie w ponad 20 milionach egzemplarzy.

To jedna z najsłynniejszych antywojennych książek XX wieku. Jej bohaterami są młodzi chłopcy, niemieccy żołnierze, walczący podczas I wojny światowej na zachodnim froncie. Remarque, który sam walczył w tej wojnie, przemycił do książki sporo wątków autobiograficznych. Ale najważniejsze jest tu patrzenie na świat oczyma nastolatków, okradzonych z ich najlepszych lat. Kazano im walczyć w wojnie, której nie rozumieli. Nie wiedzieli, dlaczego to robią. Ani jak długo potrwają walki. Ten świetnie opisany bezsens wojny jest największą wartością Na Zachodzie bez zmian. Powieść ukazała się w roku 1927, a już trzy lata później w Hollywood nakręcono jej pierwszą adaptację. Która, co ciekawe... zdobyła Oscara dla najlepszego filmu. Gdyby nowa wersja powtórzyła ten sukces, wówczas Na Zachodzie bez zmian byłaby pierwszą w historii książką, której dwie adaptacje wygrały najważniejszego Oscara.

A przecież to miała być jedna z tych netfliksowych premier, o której jest głośno tylko przez pierwszych kilka dni. Adaptacja słynnej książki, niemiecki kandydat do Oscara – w porządku, wygląda ciekawie, ale niewiele poza tym. Bez znanych nazwisk (grający główną rolę Felix Kammerer to austriacki aktor teatralny, rola w Na Zachodzie bez zmian była jego filmowym debiutem), bez wielkiej kampanii promocyjnej. Zresztą kampania powstała – ale oddolnie i chyba jednak dość niespodziewanie. Widzowie od razu dostrzegli, jak mocno pokazane w filmie wydarzenia z czasów I wojny światowej przypominają to, co dzieje się obecnie w wojnie między Rosją a Ukrainą. Tysiące, setki tysięcy młodych ludzi, których rzucono do walki i... tyle; nikogo nie obchodzi, co się z nimi stanie, ważne jest tylko, by razem stanowili siłę, która pokona wroga. Zupełnie jak rosyjskie mobiki, których ciała coraz gęściej przykrywają tereny wschodniej Ukrainy. Dlatego teraz, w 2023 roku, Na zachodzie bez zmian robi tak duże wrażenie. Zdjęcia z Ukrainy wyglądają dokładnie tak, jak zdjęcia z pierwszej wojny światowej. To było dla mnie druzgocące – mówił Kammerer w jednym z wywiadów.

Czy jest to wybitny film? Chyba jednak nie. Ale jest to film, który trafił do masowego odbiorcy w idealnym momencie.

Efektem tej oddolnej kampanii było 11 tygodni, jakie Na Zachodzie bez zmian spędziło w pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych globalnie filmów na Netfliksie. A mówimy o produkcji nakręconej w języku niemieckim. Ogromny, światowy sukces Parasite – czy, żeby nie wychodzić za daleko poza Netfliksa, także Squid Game czy Domu z papieru – pokazał, że nawet anglojęzyczna publiczność jest coraz bardziej otwarta na nieanglojęzyczne tytuły. Ale i tak chyba nikt nie spodziewał się, że Na Zachodzie bez zmian zgarnie aż dziewięć nominacji do tegorocznych Oscarów. Więcej dostało tylko Wszystko wszędzie naraz. To był pierwszy moment, w którym branża zaczęła zastanawiać się, czy aby nie będzie to oscarowy czarny koń. Drugi wydarzył się minionej nocy, kiedy film Edwarda Bergera otrzymał aż siedem prestiżowych statuetek BAFTA, czyli nagród brytyjskiego przemysłu filmowego. Będących ważnym, przedoscarowym prognostykiem. Co więcej, niemiecka produkcja wygrała nawet w kategorii Najlepszy film roku.

na zachodzie bez zmian 2.jpg
fot. Netflix

Tak – to jest ten moment, w którym trzeba otwarcie powiedzieć o tym, o czym do tej pory tylko nieśmiało przebąkiwano. Na Zachodzie bez zmian wyrasta na głównego – albo jednego z głównych – kandydatów do triumfu w wyścigu po Oscara za najlepszy film. Z kilku powodów. Pierwszym jest konkurencja; głównymi kontrkandydatami są Duchy Inisherin i Wszystko wszędzie naraz; Fabelmanowie chyba już wypadli z wąskiego grona faworytów. Duchy Inisherin są świetne, jest o nich głośno... ale kto wie, czy jednak nie jest to zbyt kameralne kino jak na gusta akademików. Z kolei Wszystko wszędzie naraz to chyba jednak zbyt ekscentryczny kandydat do Oscara. Druga sprawa – Netflix. Dział PR platformy staje właśnie na rzęsach, żeby – oczywiście podprogowo – przekonać do filmu jak największą liczbę jurorów. Nawet nie trzeba dodawać, ile pieniędzy pójdzie na kampanię, zwłaszcza że szefowie Netfliksa są zdeterminowani. I jeszcze granie wojenną kartą – wydaje się, że jest to główny powód, dla którego Na Zachodzie bez zmian może rozbić oscarowy bank. Ledwie rok temu świat kina był krytykowany za zbyt mało ukraińskich akcentów podczas oscarowej gali. Teraz, gdy nad naszymi wschodnimi sąsiadami wisi widmo drugiej ofensywy Rosjan, Zachód jeszcze mocniej zwiera szyki, by pomóc im i nagłośnić dramat Ukrainy tak mocno, jak tylko to możliwe.

Czy branża filmowa może zrobić to lepiej, niż wyróżniając tak antywojenny film?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, prowadzący audycję „Nevermind” w newonce.radio. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych.
Komentarze 0