Top 10 naszych ulubionych polskich komedii z ostatnich 30 lat

kiler-kopia.jpeg

Czytelnicy zadają nam różne pytania. Od opcji kodów na buty, przez skład najbliższego Open'era (bo przecież wy i tak wiecie, nie?), po to, czy redaktor Marek Fall ma dziewczynę (ma). Tu odpowiedzi są łatwe. Ale czasem wjeżdżają prośby o polecenie czegoś fajnego, polskiego i żeby się pośmiać. I tu zaczynają się schody.

Czasem możemy zasugerować śledzenie kanałów społecznościowych Malika Montany (serio 25 cm?), ale zwykle chodzi po prostu o filmy. A skoro wszyscy już sto razy widzieli Misia i Rejs, to zwiększamy trudność zadania i wybieramy tylko te filmy, które miały swoją premierę w ostatnich trzech dekadach, czyli po upadku komuny.

Przekrój szeroki jak nigdy: od komedii romantycznej, przez hit przegrywanych płyt CD, kino niezależne, kino masowe, po Gruchę i jego sweterek. Bo przecież ten typ musiał się tu pojawić.

1
10. Listy do M (2011)

Komedie romantyczne to nasza narodowa specjalność. Oczywiście znakomita większość z nich śmieszy jak wizyta u proktologa, ale coś jednak przez te kilkanaście ostatnich lat musiało nam się udać. Na przykład Listy do M. - jeden z naprawdę niewielu przykładów krajowego rom-koma, który nie jest żenujący, ma jakoś tam w miarę zgrabnie poprowadzoną fabułę, dobrych aktorów i nawet kilka takich dialogów, przy których się uśmiechniemy. Inspiracja Love Actually oczywista, ale pal licho - jak czerpać, to z najlepszego kruszcu. To prawda, że Listy do M. są tak słodkie, że aż prosi się, żeby przylazł tam, najlepiej prosto z planu Wojciecha Smarzowskiego, pijany Arkadiusz Jakubik i rzygnął na wszystkie te bombki i choinki. Ale w Święta nawet nam obniża się poziom sarkazmu. Poza tym ten Maciej Stuhr to taki miły facet.

2
9. Juliusz (2018)

Nie chcemy siać paniki, ale to jest całkiem zabawny film! Wystarczy, żeby przed kamerę wpuścić nieogranych jeszcze w kinie aktorów (Anna Smołowik czy polski John Cleese - Rafał Rutkowski), przysiąść nad scenariuszem, zadbać o wyraziste postacie i zatrudnić świetnego Wojciecha Mecwaldowskiego, a nagle okazuje się, że hasło polska komedia nie brzmi niedorzecznie. I nie bez znaczenia jest tu fakt, że w scenariuszu palce maczali polscy stand-uperzy, bo i Juliusza ogląda się trochę jak stand-up: jeden żart dobry, pięć kiepskich. Jak na nasze krajowe warunki - doskonała średnia!

No dobra, tu tych dobrych żartów jest nawet więcej. A już przy scenie kradzieży wielkiego posągu naprawdę rechotaliśmy.

3
8. Wściekłe pięści węża (2006)

Oto wielki przebój ery eMule'a; komedia, którą każdy oglądał na spiraconej kopii cd. Za Wściekłe pięści węża odpowiadało studio Git Produkcja, odpowiedzialne za szereg kreskówkowych, emitowanych na antenie 4FunTV seriali (Koń Rafał, Człowiek-Biegunka, Pod Gradobiciem Pytań); ponadto mózgiem Gitu był Bartosz Walaszek, współtwórca Braci Figo Fagot. I to prawda, że z humoru Walaszka wyrasta się wraz z wyprowadzką z akademika. Natomiast nie będziemy zgrywać przed wami koneserów kultury wysokiej - nam też w przypływie uczuć zdarza się zapuścić nie Kendricka Lamara, a Drakula Wons Faziego. I nie nowojorskie, intelektualne komedia Noaha Baumbacha, a właśnie Wściekłe pięści węża, czyli humor prosto z jelit polskiej popkultury. Niech jednak pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie bawił się jak prosię przy dialogach typu: Jak mówi stare rumuńskie przysłowie: „Kto cię z wody wyciągnął za dupę, temu będziesz pilnował chałupę.”

4
7. Pół serio (2000)

To jest prawdopodobnie najmniej znany film z całego zestawienia - nakręcone w 2000 roku Pół serio było bodaj pierwszą polską próbą ogarnięcia komedii inteligenckiej, dla widza, który jest obryty w popkulturze i śmieszą go dowcipy z Romea i Julii czy filmów Bergmana. Śmieszą, bo wyłapie, o co w nich chodzi. Wyszło bardzo fajnie, zwłaszcza że Pół serio zostało zrealizowane za jakieś grosze. Treść? To, z czym mierzą się młodzi, ambitni twórcy, czyli oni chcą nakręcić dobry film, a producent upiera się, że fajnie, fajnie, ale musi być kasowy, więc dorzućcie chłopaki jakąś scenę seksu i parę głupich dialogów. Dobrze, że akurat tu producent nie ingerował!

Warto dodać, że przy Pół serio pierwsze kroki w kinie stawiał reżysersko - scenariopisarski tandem Tomasz Konecki - Andrzej Saramonowicz, czyli ludzie, którzy byli odpowiedzialni za Lejdis i Testosteron. Ale to kameralne Pół serio jest zdecydowanie ich najlepszym filmem.

5
6. Chłopaki nie płaczą (1999)

Kolejny prosty, plebejski kebab pośród kuchennych rewolucji polskiego kina komediowego. Ale znów - humor może i niewyszukany, ale co zrobić, skoro od zawsze bawi. Chłopaki nie płaczą to pokoleniówka, cytatami z tego filmu miliony Polaków przerzucają się do dziś, a Laska - syn króla sedesów, Bolec, Grucha czy Psikutas bez s są dla generacji 00's tak ikonicznymi postaciami, jak Maciek Chełmicki z Popiołu i diamentu dla ich dziadków. Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście.

6
5. Wesele (2004)

Tak, w tekście o Wojciechu Smarzowskim krytykowaliśmy Wesele za dość tani humor i jechanie po wiejskich stereotypach. Co więcej, zdania nie zmieniamy. Natomiast nie możemy też pominąć faktu, że przy pierwszym seansie ten film naprawdę bawi, i że gdzieś tam musi dotykać czegoś ważnego dla polskiego widza, skoro teraz, prawie 15 lat po premierze, cieszy się statusem kina kultowego. Nawet jeśli dialogi o łoniakach między zębami trochę gryzą się z metką naczelnego komentatora rzeczywistości, jaką przypina się Smarzowskiemu. Dodatkowy plus za bezbłędną ścieżkę dźwiękową i stylówę Tymona Tymańskiego.

7
4. Nic śmiesznego (1995)

W rankingu najlepszych filmów Marka Koterskiego wspominaliśmy o tym, że całościowo Nic śmiesznego jest mocno nierówne, natomiast jest to obraz, który dysponuje arsenałem obezwładniająco wręcz zabawnych pojedynczych scen. Sami nie wiemy, która jest najlepsza - ta z dożycą, suką doga? Albo las krzyży? Wysadzenie mostu? Rozmowa przez telefon?

Oczywiście nie należy zapominać o tym, że tak naprawdę to film przeraźliwie wręcz smutny. I że praktycznie w każdym z nas siedzi taki Adaś Miauczyński, który nawet, gdy w końcu udało mu się zaprosić seksowną koleżankę na randkę, podpala jej włosy.

8
3. Historie miłosne (1997)

Sami jesteśmy trochę zaskoczeni, że tak wysoko, ale jaki to przecież jest piękny film! Czterech facetów, jeden aktor (wszystkich gra Jerzy Stuhr), cztery miłości, które mocno wpływają na ich życie i zmuszają do podjęcia ważnych decyzji. Czy to w historii wojskowego, którego odwiedziła dawna ukochana, czy profesora i zauroczonej w nim studentki, proboszcza i jego nieślubnej córki oraz drobnego złodziejaszka, bez pamięci zadurzonego w żonie, typowej femme fatale - Historie miłosne iskrzą się lekkim, nienachalnym humorem, doskonale równoważącym dramatyczną wymowę filmu. Bo generalnie jest tak, że w życiu miłość zawsze nas dojedzie.

9
2. Kiler (1997)

Zastanawialiśmy się, czy z filmów Juliusza Machulskiego nie dać jeszcze bardzo udanego Vinci, ale jakoś bliżej jest mu do kryminalnej przygodówki, no to sięgamy po stuprocentowo komediowego Kilera. Po latach jeszcze mocniej widać, jak Machulski był zapatrzony w amerykańskie kino komediowe lat 90. Ale jak nikomu udało mu się przeszczepić ten format do Polski. Na pewno u Machulskich oglądało się na potęgę Zabójczą broń - to teraz wyobraźcie sobie ten schemat wrzucony w typowe, krajowe realia kapitalistycznej Polski lat 90. Tam, gdzie Amerykanie kupowali w Dunkin' Donuts, tam nasz Jurek nabywał dwa twarde pomidorki, dwa twarde ogórki, pęczek rzodkiewek - twardych. Zresztą w ogóle to była Polska w krzywym zwierciadle. Przecież tacy ludzie jak Siara i Lipski zbudowali ten kraj!

Rany, w tym filmie wszystko gra. Nawet Małgorzata Kożuchowska w roli dziennikarskiej seksbomby wypada przekonująco.

10
1. Dzień świra (2002)

Tu jeszcze raz sięgniemy do naszego rankingu KoterskiegoKażdy absolwent kierunku humanistycznego przy scenie, w której złorzeczący Adaś odbiera głodową pensyjkę, czuje dziwne mrowienie na plecach. Ilekroć jakaś baba przejedzie nam w sklepie wózkiem po stopie, a później jeszcze opie***li, no bo jak to tak, wówczas przypominamy sobie Marka Kondrata, kupującego ostatni numer gazety (i tę Kobietkę jeszcze poproszę), a potem triumfalnie wyrzucającego ją do kosza. Są dwie strony Polski: ta piękna, jesienna, z polami macierzanki, lasami, górami i Bałtykiem, i jest Polska blokowa, wiecznie zdenerwowana i złorzecząca na wszystkich dookoła. Nie znamy lepszego portretu tej drugiej niż Dzień świra. I wszyscy razem: Gdy wieczorne zgasną zorze, kiedy głowę do snu złożę…

Niesamowity, trafiający w samo sedno polskości film, przy którego seansie czujemy radość, ale i gdzieś tam w głębi spory wstyd. Niby komedia 30-lecia, ale jakby się przyjrzeć - jakaś taka mniej śmieszna.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.