W świecie sportu coraz rzadziej można trafić na przykłady zawodników, którzy całą karierę spędzili w jednym klubie. W ligach amerykańskich, gdzie funkcjonuje salary cap i rozgrywki są bardziej ograniczone, to wprawdzie bardziej powszechne niż w piłce nożnej, choć i tak przykładów takich graczy nie ma wielu. Należy jednak do nich Ben Roethlisberger – kolejny rozgrywający z pamiętnego draftu 2004, który żegna się z Pittsburgh Steelers.
Było ich trzech, a za chwilę nie zostanie już ani jeden. Eli Manning, Philip Rivers i Ben Roethlisberger trafili do NFL razem w drafcie 2004 i przez prawie dwie dekady byli symbolami swoich drużyn oraz całej ligi. To ta trójka rozpalała wyobraźnię przed tamtym naborem, a intryga z Manningiem, który odmówił gry dla San Diego Chargers to jedno z najbardziej pamiętnych wydarzeń tamtego draftu.
Do Chargers po wymianie ostatecznie trafił Rivers, Manning całą karierę spędził w New York Giants i choć wówczas najgłośniej mówiło się o tej dwójce, to trzeci z nich – Ben Roethlisberger z uczelni Miami w stanie... Ohio, która nie miała wielkich futbolowych tradycji – wylądował chyba najlepiej. Jego nazwisko wyczytane zostało później niż Riversa i Manninga, ale to on początkowo trafił najlepiej. Z numerem 11. sięgnęli po niego Pittsburgh Steelers, choć wielu ekspertów typowało, że stanie się to wcześniej. Giants z czwartym numerem mieli być faworytem do pozyskania Roethlisbergera, ale gdy doszło do wymiany Riversa za Manninga, spodziewano się, że zawodnik trafi z numerem szóstym do Cleveland Browns. Ci mieli jednak inne plany i przez kolejne 18 lat mogli jedynie żałować, bo Roethlisberger zasilił rywala z dywizji i regularnie gnębił kibiców Browns. Dopiero niedawno Baker Mayfield prześcignął go w liczbie wygranych meczów na stadionie w Cleveland.
HISTORIA DRAFTU NFL 2004 NA KANALE NFL FILMS:
TRZY ETAPY KARIERY
Karierę Big Bena – pseudonim przylgnął do niego bardzo szybko z uwagi na blisko dwa metry wzrosty i 110 kilogramów żywej wagi – można w zasadzie podzielić na trzy etapy. W pierwszym miał tylko kontrolować mecz jako rozgrywający i nie popełniać błędów, co szybko przyniosło sukcesy. W drugim mieliśmy do czynienia z zawodnikiem, który w większym stopniu odpowiada za ofensywę, jest jej liderem i notuje świetne statystyki, ale Steelers nie są w stanie zdobyć Super Bowl. Trzeci to już sama końcówka gry, kiedy Big Ben coraz częściej był hamulcowym drużyny i cieniem samego siebie sprzed lat.
Amerykanie mają określenie „recency bias”, określające tendencję do oceniania pewnych rzeczy na podstawie ostatnich doświadczeń. Pasuje ono do tego, jak dziś postrzegany jest Roethlisberger. Ostatnie lata były w jego wykonaniu słabe, dlatego kiedy stało się jasne, że po sezonie zakończy karierę, nie brakowało głosów, że to najwyższy czas. Kiepska końcówka nie może nam jednak przysłonić całego dorobku rozgrywającego Steelers, który przez długie lata uchodził za jednego z najlepszych zawodników na swojej pozycji w NFL i nikt nie ma wątpliwości, że znajdzie się w przyszłości w Hall of Fame.
Podsumowując tę karierę, możemy przejść przez wspomniane już etapy. Roethlisberger wylądował w Pittsburghu jeszcze za czasów Billa Cowhera. Doświadczony trener pracował w drużynie od sezonu 1992 i choć do momentu draftu 2004 tylko cztery razy nie wprowadził zespołu do play-offów i tylko trzykrotnie osiągał ujemny bilans, to miał łatkę wiecznego przegranego. Jego Steelers do Super Bowl dotarli tylko raz, gdzie pokonali ich Dallas Cowboys, a ponadto przegrali aż trzy finały konferencji. Pięciokrotnie w play-offach drużyny Cowhera eliminowali rywale niżej rozstawieni i groziło mu, że tak zostanie zapamiętany.
Jednym z głównych powodów tego, że Steelers przez tak długi czas nie potrafili nawiązać do dawnych sukcesów (cztery mistrzostwa w ciągu sześciu sezonów w latach 70.) była obsada pozycji rozgrywającego. Cowher potrafił docierać do Super Bowl z Neilem O'Donnellem za sterami ofensywy czy wygrywać dywizję z Mike'iem Tomczakiem, by później próbować na rozegraniu Kordella Stewarta. Słynny Slash – ksywka wzięła się z tego, że Stewart potrafił grać na wielu pozycjach więc slash (ukośnik) pasował jak ulał, bo był rozgrywającym / skrzydłowym / biegaczem / wykonywał akcje powrotne itd. – miał jednak tendencję do popełniania strat i nigdy nie był wybitnym podającym, mimo że potrafił daleko rzucać. Tuż przed wyborem Roethlisbergera Cowherowi udało się odkurzyć w NFL Tommy'ego Maddoxa, który w sezonie 2002 dostał nawet nagrodę Comeback Player of the Year, ale też nie był w stanie przeskoczyć pewnego poziomu.
EKSPLOZJA TALENTU
Cowher mimo wszystko wierzył w Maddoxa i w 2004 roku nie był w pełni przekonany do tego, by brać młodego rozgrywającego. Mówiło się, że trener wolał wtedy wybrać liniowego ofensywnego, jednak do sprawy wmieszał się właściciel Steelers Dan Rooney. On bowiem pamiętał draft 1983 – do dziś uznawany za najlepiej obsadzony na pozycji rozgrywającego – gdy jego drużyna pominęła Dana Marino, chłopaka wychowanego w Pittsburghu, na rzecz Gabriela Rivery. Wybór okazał się tym gorszy, że po nie dość, że Marino stał się legendą i jednym z najlepszych QB w dziejach NFL, to Rivera nawet nie dokończył debiutanckiego sezonu. Jadąc pod wpływem alkoholu uderzył w drugi samochód i w wyniku wypadku został sparaliżowany i już nigdy nie wrócił do sportu.
Rooney uważał, że Roethlisberger to niesamowity talenty i nie można go pominąć. I choć Cowher nie był w pełni przekonany do słuszności tej decyzji, to szybko okazało się, że nie miał racji.
Roethlisberger debiutancki sezon zaczął na ławce, ale gdy Maddox doznał kontuzji, został wrzucony na głęboką wodę. Już w trzeciej kolejce zaczął mecz w pierwszym składzie Steelers i udowodnił, że może zrobić w NFL sporo szumu. Drużyna z nim na rozegraniu wygrała wszystkie 13 meczów i sezon zasadniczy zakończyła z bilansem 15-1. W play-offach znów przegrała pod wodzą Cowhera w finale konferencji, jednak tym razem smutek mieszał się z nadzieją – fani bowiem czuli, że przyszłość Steelers jest w dobrych rękach. Big Ben został debiutantem roku, a najbardziej pamiętnym momentem tego sezonu było październikowe zwycięstwo z New England Patriots, którzy przedtem śrubowali rekord 21 wygranych meczów z rzędu.
W sezonie 2005 Roethlisbergerowi i Steelers towarzyszyły już większe oczekiwania. Nie udało im się jednak powtórzyć bilansu 15-1. Co więcej, nie wygrali nawet własnej dywizji. Osiągnęli bilans 11-5, ale taki sam mieli Cincinnati Bengals, którymi dowodził inny młody rozgrywający Carson Palmer. Wybrany rok przed Big Benem absolwent uczelni USC pomógł odbudować zespół, który przez 15 wcześniejszych sezonów szorował po dnie i wydawało się, że rywalizację Palmer vs Roethlisberger będziemy oglądali przez bardzo długie lata.
Los chciał, że drużyny obu zawodników trafiły na siebie w pierwszej rundzie. Bengals po raz pierwszy od sezonu 1990 grali w play-offach i to miał być ich dzień. Niestety dla nich, Palmer zerwał więzadła już po kilku minutach gry. Bengals mimo tego prowadzili już 17:7, ale później Steelers wzięli się do pracy. Zdobyli 24 punkty bez odpowiedzi rywala, a Big Ben podał na dwa przyłożenia i poprowadził drużynę do awansu.
To zwycięstwo zapoczątkowało magiczną serię. Steelers byli wówczas najniżej rozstawioną drużyną w konferencji AFC, dlatego w drugiej rundzie jechali do Indianapolis na starcie z mocarnymi Colts Peytona Manninga. Tam już pierwsze posiadanie ekipy z Pittsburgha zakończyło się przyłożeniem i cały mecz był bardzo wyrównany. Najważniejszy moment nastąpił w samej końcówce. Steelers nieoczekiwanie utrzymywali prowadzenie i szli po kolejne przyłożenie. Roethlisberger oddał piłkę do biegacza Jerome'a Bettisa, który z kilku jardów miał się wbić w pole punktowe, ale zaliczył stratę i obrońca Colts Nick Harper przejął futbolówkę i wydawało się, że biegnie po pewne przyłożenie, które odwróciłoby losy spotkania i dało awans jego drużynie. Roethlisberger mimo tego w jakiś sposób mu przeszkodził – najpierw zasłonił mu drogę, a potem zdołał rzucić się i czubkami palców pociągnął Harpera za sznurówki i przewrócić przed linią środkową.
Mimo tego Colts mieli szansę wygrać, ale defensywa Steelers nieco ich spowolniła i kopacz Colts Mike Vanderjagt podszedł do próby z 46 jardów, która mogła dać remis. Wydawało się, że to pewne – Vanderjagt miał wówczas najwyższą skuteczność kopnięć w historii NFL i nigdy w play-offach nie spudłował na własnym stadionie. Tym razem jednak chybił i to znacząco, a zawodnicy Steelers uradowani wybiegli na murawę. Wygrana 21:18 była sensacją i pierwszym przypadkiem w historii ligi, kiedy „szóstka” w konferencji wyrzuciła „jedynkę”. W następnej rundzie Steelers dokończyli dzieła, jadąc do Denver, gdzie rozbili miejscowych Broncos 34:17. Roethlisberger miał dopiero 23 lata i właśnie świętował pierwszy awans do Super Bowl.
MISTRZ PO RAZ PIERWSZY
Mimo tak imponującego osiągnięcia w młodym wieku, to Big Ben w tamtym finale był bardziej ciekawostką niż pierwszoplanową postacią. Owszem, wyrobił już sobie pozycję i szacunek w NFL, ale przed Super Bowl XL w kontekście drużyny Cowhera mówiło się bardziej o doskonałej defensywie oraz o wspomnianym wcześniej Bettisie. Finał odbywał się w Detroit, rodzinnym mieście biegacza Steelers, który zapowiedział, że po sezonie zakończy karierę. Wszyscy w Pittsburghu bardziej skupiali się na tym, by godnie pożegnać swojego ulubieńca niż na tym, że Roethsliberger może jako najmłodszy rozgrywający w historii sięgnąć po Super Bowl.
W finale rywalami Steelers byli Seattle Seahawks dowodzeni przez MVP tamtego sezonu, biegacza Shauna Alexandra. Mimo tego że byli „jedynką” konferencji NFC, to faworytem nie byli, jednak wszystko sprowadzało się do tego, czy rywalom uda się zatrzymać Alexandra. Przepis na sukces dla Steelers był jasny – obrona musi być szczelna, a młody rozgrywający ma nie przeszkadzać.
Super Bowl XL przeszło jednak do historii jako jedno z najgorzej sędziowanych w historii. Seahawks nie uznano jednego prawidłowo zdobytego przyłożenia i fani z Seattle do dziś czują się okradzeni. Sportowo też nie było się czym zachwycać – obie ofensywy miały problemy i mecz nie porwał. Roethlisberger też nie błyszczał. Seahawks zaczęli od prowadzenia 3:0 po udanym kopnięciu, a później gdy Steelers mieli okazję je podwyższyć, młody rozgrywający podał wprost w ręce rywali. Mimo wszystko do przerwy dał swojej drużynie prowadzenie, gdy sam wbił się w pole punktowe i do przerwy było 7:3.
Big Ben grał nerwowo, ale na szczęście pomogli mu koledzy. Już w trzecim zagraniu drugiej połowy Willie Parker urwał się na 75-jardowy bieg i podwyższył na 14:3 dla Steelers. To dało pewien komfort, choć Roethlisberger chwilę później drugi raz rzucił przechwyt i po przyłożeniu Seahawks przewaga jego drużyny stopniała do czterech punktów. Nerwy w połowie czwartej kwarty uspokoili dopiero bardziej doświadczeni partnerzy z drużyny Big Bena. Steelers zdecydowali się na zmyłkę, w której rzucającym był nominalny skrzydłowy Antwaan Randle El. Ten posłał piłkę do Hinesa Warda i on ustalił wynik na 21:10. Cowher w końcu miał upragniony tytuł, Bettis doczekał się pięknego pożegnania, a Roethlisberger – choć zagrał bardzo słabo (9 celnych podań na 21 prób, 123 jardy, dwa przechwyty, przyłożenie biegowe) – przeszedł do historii. Został najmłodszym rozgrywającym, który zdobył mistrzostwo.
ZMIANA WARTY
Wygrana w Super Bowl XL była dla Steelers jednocześnie zamknięciem jednego etapu i rozpoczęciem kolejnego. Rok później po nieudanej obronie tytułu Cowher przeszedł na emeryturę i drużyna musiała poszukać ledwie trzeciego trenera od 1969 roku. Wybór padł na Mike'a Tomlina i stało się jasne, że liderem z prawdziwego zdarzenia musi stać się Roethlisberger. Sezon 2006 nie był dla niego udany i po zmianie trenera też miał coś do udowodnienia. U Cowhera zawsze był dzieciakiem, który ma niczego nie zepsuć. U Tomlina miał stać się mężczyzną.
Już pierwszy sezon po zmianie szkoleniowca był udany. Steelers osiągnęli bilans 10-6 i wrócili do play-offów, a Roethlisberger pobił rekord życiowy w liczbie podań na przyłożenia. Znacząco poprawił celność podań i efektywność gry, jednak w drabince mistrzowskiej Steelers zostali zatrzymani już w pierwszej rundzie przez Jacksonville Jaguars. Mimo wszystko widać było zmianę i Big Ben zaczął być postrzegany jako jeden z czołowych rozgrywających NFL.
Najlepsze miało jednak nadejść. Przed sezonem 2008 rozgrywający Steelers otrzymał najwyższy w historii klubu ośmioletni kontrakt opiewający na 102 miliony dolarów. Sygnał jest jasny – to twoja drużyna. Spodziewano się, że w drugim sezonie pracy z Tomlinem i ofensywnym koordynatorem Brucem Ariansem Roethlisberger zrobi kolejny krok naprzód i tak się stało. Może nie widać tego po statystykach, bo te się pogorszyły, ale najważniejsze było to, że zespół osiągnął bilans 12-4, wygrał dywizję i był rozstawiony w play-offach z numerem drugim w AFC.
Roethlisberger nie błyszczał indywidualnie w sezonie zasadniczym, co nadrobił w play-offach. Zagrał bardzo dobrze i odpowiedzialnie przeciwko San Diego Chargers, kiedy poprowadził drużynę do wygranej 35:24, a później nie popełnił błędu w bardzo zaciętym pojedynku z Baltimore Ravens w finale konferencji. Ravens, wielki rywal Steelers z tej samej dywizji, postawili trudne warunki i jeszcze na cztery minuty przed końcem przegrywali tylko dwoma punktami. Wtedy jednak miała miejsce jedna z najbardziej pamiętnych akcji w bogatej historii Steelers – Troy Polamalu przechwycił podanie Joe Flacco i pobiegł w pole punktowe z piłką, ustalając wynik na 23:14.
MISTRZ PO RAZ DRUGI
To oznaczało, że Roethlisberger w ledwie piątym sezonie NFL po raz drugi zagrał w Super Bowl i ten mecz był już dużo lepszy niż pierwszy finał z jego udziałem. Do dziś nie brakuje zresztą głosów, że to najbardziej porywające Super Bowl w historii. Mimo tego Big Ben nie grał w nim rewelacyjnie i znów bardziej skupiał się na tym, by nie popełniać błędów, ale koniec końców musiał poprowadzić swój zespół. Rywale Steelers, Arizona Cardinals, byli absolutnym kopciuszkiem i grali w Super Bowl po raz pierwszy w historii, jednak na 2.5 minuty przed końcem sensacyjnie prowadzili 23:20 po tym jak odrobili straty po przerwie i wyszli ze stanu 7:20.
Dla Roethlisbergera to była szansa, by napisać własną historię. Miał mało czasu i musiał poprowadzić drużynę po punkty. Zaczynał głęboko na własnej połowie i podanie po podaniu, akcja po akcji, podejmował właściwe decyzje i przesuwał ofensywę coraz bliżej pola punktowego. Kulminacyjny moment nastąpił na niecałe pół minuty przed końcem. Brakowało już tylko sześciu jardów i Big Ben chciał skończyć sprawę przyłożeniem. Dostał piłkę i znalazł się pod presją, ale w narożniku pola punktowego dostrzegł skrzydłowego Santonio Holmesa. Ten był kryty przez kilku rywali, ale rozgrywający Steelers nie przejął się tym i posłał idealną piłkę między kilku obrońców. Swoje dołożył Holmesa, w akrobatyczny sposób utrzymując się w polu i chwytając piłkę, dzięki czemu Steelers wygrali 27:23.
WZLOT I UPADEK
Na dobrą sprawę w tym momencie Roethlisberger zapewnił sobie futbolową nieśmiertelność. Zdobycie dwóch mistrzostw to dla rozgrywającego w NFL niemal gwarancja tego, że znajdzie się w Hall of Fame, a przecież miał wtedy dopiero 26 lat. Widać było również, że nabrał pewności siebie. Miał się stać u Tomlina liderem z prawdziwego zdarzenia i tak było – w sezonie 2009 pobił osobiste rekordy w liczbie celnych podań i jardów. Steelers mieli jednak spore problemy z ustabilizowaniem formy i nawet mimo serii trzech zwycięstw z rzędu na koniec sezonu, zabrakło ich w play-offach.
To był również sezon, który umocnił wizerunek Big Bena jako rozgrywającego nie do zdarcia. Mimo swojej dość masywnej jak na tę pozycję sylwetki, dobrze biegał i szybko się poruszał, ale przez to był częściej narażony na uderzenia. Jeden mecz opuścił z powodu wstrząśnienia mózgu – czwartego w karierze – a ponadto w końcówce sezonu doznał kontuzji barku i musiał wiosną przejść operację.
Przerwa przed sezonem 2010 przyniosła też największy skandal obyczajowy z udziałem Roethlisbergera. W marcu został oskarżony o gwałt przez 20-letnią studentkę ze stanu Georgia. Kobieta trafiła do szpitala z rozbitą głową i twierdziła, że zawodnik ją zaatakował i napastował, czemu on sam zaprzeczał. Z zeznań świadków wynikało, że 20-latka przysiadła się do niego w klubie i była pod wpływem alkoholu. Jeden z ochroniarzy gracza Steelers twierdził, że przed wyjściem odprowadził ją w bezpieczne miejsce i towarzystwo się rozłączyło, jednak kobieta zeznała, że później podszedł do niej Roethlisberger, który zaczął się przed nią obnażać i zaciągać do ubikacji. Z próbek DNA pobranych podczas śledztwa nie udało się jednak stworzyć profilu, który pasowałby do Roethlisbergera.
Sprawa była bardzo głośna i ciągnęła się przez ponad miesiąc, ale ostatecznie zawodnikowi nie postawiono zarzutów. Kobieta później postawiła je wycofać, tłumacząc się nagonką medialną, jakiej doświadczyła. Mimo tego, że Roethlisberger nie został skazany, liga zawiesiła go na cztery pierwsze mecze sezonu 2010, skrytykował go trener Tomlin i właściciele Steelers Dan Rooney. Big Ben stracił też część umów sponsorskich i nowe rozgrywki zaczynał jako wróg publiczny fanów NFL.
To była pierwsza tak poważna rysa na wizerunku Roethlisbergera, który miesiąc poza boiskiem wykorzystał jako ogromną motywację. Pod jego nieobecność Steelers mieli bilans 3-1 i znów jawili się jako poważny kandydat do mistrzostwa, bo bez podstawowego rozgrywającego na wysokości zadania stanęła defensywa. Gdy jednak lider ofensywy wrócił na boisko, od razu poprawiła się skuteczność w tym aspekcie. Do tej pory w karierze miał łatkę zawodnika, który mimo dobrej gry popełnia błędy i zalicza straty, ale tym razem w 12 spotkaniach rzucił tylko pięć przechwytów. Bezpieczna gra w połączeniu z obroną, która dopuszczała rywali do zdobycia średnio 12.5 punktów na mecz przyniosła bilans 12-4 i drugie miejsce w konferencji.
Roethlisberger najlepszą formę zostawił na play-offy. Steelers znów rozprawili się z Ravens i tym razem rozgrywający miał w tym większą zasługę (226 jardów, dwa przyłożenia), a w finale konferencji stoczyli defensywną bitwę z New York Jets. Tam Big Ben zagrał słabiej, ale to nie miało znaczenia – Steelers wygrali 24:19 i po raz trzeci pod wodzą tego rozgrywającego weszli do Super Bowl. Tam nie udało się skompletować hat-tricka, bo lepsi okazali się Green Bay Packers, ale sam Roethlisberger zaliczył swój statystycznie najlepszy występ w finałach. Rzucił wprawdzie dwa przechwyty i przyczynił się do porażki, jednak potwierdził, że mamy do czynienia z wybitnym rozgrywającym.
ETAP DRUGI
Trzeci finał możemy traktować jako koniec pierwszego etapu kariery Big Bena, dzięki któremu szybko wyrobił sobie mocną pozycję. W wieku 28 lat miał za sobą więcej występów w Super Bowl od wielu doskonałych rozgrywających z przeszłości, a dwa pierścienie mistrzowskie nadawały mu wiarygodności.
Ten drugi etap można określić jako lata 2011-18. Steelers nadal byli mocni pod wodzą Tomlina, ale profil drużyny się zmieniał. Coraz rzadziej to obrona decydowała o zwycięstwach, za to więcej zależało od ofensywy kierowanej przez Roethlisbergera. Gdy do drużyny dołączyli jeszcze Antonio Brown i Le'Veon Bell, razem z rozgrywającym stworzyli słynny tercet „Killer B's” nazwany tak, bo każdy miał albo imię, albo nazwisko na literę „B”. Big Ben umacniał też wizerunek futbolowego ironmana – grał z drobnymi kontuzjami dość regularnie, znosił dużo uderzeń i gdy opuszczał boisko, to naprawdę musiało być coś poważnego.
Patrząc na same statystyki, drugi etap kariery Roethlisbergera był dla niego najlepszy. Tylko raz zszedł poniżej 3800 jardów, choć wówczas nie zagrał w trzech meczach. Zdobywał dużo przyłożeń i ograniczył liczbę strat w porównaniu do początków w NFL. Za tym jednak nie poszły sukcesy Steelers. Sezon 2011 zakończyli sensacyjną porażką w pierwszej rundzie play-offów z Denver Broncos. W 2012 i 2013 roku w ogóle ich tam zabrakło. W latach 2014-17 już wrócili, ale dwukrotnie odpadali już z pierwszym przeciwnikiem, a gdy raz dotarli do finału konferencji, to New England Patriots rozbili ich 36:17.
SCHYŁEK I POŻEGNANIE
Najbardziej nieodżałowaną porażkę Steelers Big Bena ponieśli w Divisional Round play-offów w sezonie 2017. Z bilansem 13-3 byli maszyną ofensywną i „Killer B's” byli w życiowej formie. Ich rywalem byli Jacksonville Jaguars, którzy prześlizgnęli się przez pierwszą rundę i skazywani byli na pożarcie. Ich atutem była obrona, a atak pod wodzą Blake'a Bortlesa nikogo nie przerażał. Tymczasem Jaguars pojechali do Pittsburgha i po szalonym meczu wygrali 45:42.
Sen Steelers się zakończył, a wraz z nim coś pękło. Przed sezonem Bell zażądał od władz klubu nowej umowy, a gdy te nie spełniły jego wymagań, postanowił się zbuntować i nie zagrał przez cały sezon 2018. Roethlisberger mimo braku podstawowego biegacza poradził sobie bardzo dobrze. Przebił 5000 jardów, bijąc osobisty rekord, ale Steelers nie weszli do play-offów. Poza tym kolejny z „Killer B's” zaczął wywijać – zresztą o wybrykach Antonio Browna niedawno pisał Kuba Kazula i lepiej odesłać do lektury, niż zagłębiać się w ten skomplikowany przypadek po raz drugi.
To był ostatni tak dobry sezon w wykonaniu Big Bena. W 2019 roku rozegrał tylko dwa mecze i resztę opuścił z powodu poważnej kontuzji łokcia. Gdy wrócił, był już cieniem siebie. Wiele lat gry z mniejszymi urazami, operacja rzucającej ręki, wiek i słabnący zespół na około zaczynała dawać o sobie znać.
Atak Steelers w dwóch ostatnich sezonach coraz częściej opierał się na krótkich podaniach, by Roethlisberger był jak najmniej narażony na presję i szybko pozbywał się piłki. Widać było po prostu, że to już nie ten sam gracz – dawny postrach NFL był teraz 38-letnim weteranem, którego słabości trzeba było coraz mocniej maskować. Mimo tego sezon 2020 zapowiadał się bardzo dobrze i Steelers po raz pierwszy przegrali dopiero w dwunastym meczu, ale w końcówce zupełnie się posypali. Z bilansu 11-0 zrobiło się 12-4 na koniec sezonu i im bliżej było ostatniej kolejki, tym gorzej spisywał się Big Ben. Ten wynik wystarczył do awansu do play-offów, jednak tam w pierwszej rundzie Steelers przegrali z Cleveland Browns, którzy świętowali pierwszą wygraną w postseason od ćwierć wieku.
Sezon 2021 to już coraz częściej był przykry widok Roethlisbergera. Każde jego podanie przynosiło drużynie średnio 6.2 jarda zysku, co stanowiło najgorszy wynik w karierze i jasno wskazywało, jak zmienił się jego styl gry. Przyłożenia uzyskiwał tylko po 3.6% podań i to również był najgorszy współczynnik Big Bena w karierze. Gdy połączymy to z utraconym atletyzmem, otrzymujemy rozgrywającego, który nie jest atutem, a wręcz jednym z najsłabszych ogniw drużyny.
Długo wydawało się, że ten rok zakończy się dla Steelers i samego Roethlisbergera w smutny sposób, jednak seria przedziwnych zdarzeń na finiszu rozgrywek zasadniczych i trzy wygrane ekipy z Pittsburgha w czterech ostatnich kolejkach dały jej awans do play-offów. Coraz więcej też wskazywało na to, że oglądamy pożegnanie Big Bena. Już przed sezonem długo trwały rozmowy o tym, czy w ogóle wróci do gry, a z każdym upływającym tygodniem stawał się bardziej melancholijny. Przed wizytami na danych stadionach wspominał swoje poprzednie występy, sugerując często, że odwiedzi je po raz ostatni, a gdy w przedostatniej kolejce Steelers mierzyli się u siebie z Cleveland Browns, fani przyszli z mnóstwem transparentów na cześć swojego rozgrywającego.
POMACHAĆ FUTBOLOWI NA DO WIDZENIA
Po ostatnim gwizdku tamtego meczu Roethlisberger dziękował kibicom i nie krył wzruszenia. W towarzystwie rodziny odbywał rundkę wokół trybun i choć sezon się jeszcze nie kończył, to panowało poczucie, że fani na Heinz Field w Pittsburghu widzą do po raz ostatni. Steelers bowiem zachowali szansę na play-offy, ale to było mało prawdopodobne, by zagrali w nich u siebie. I rzeczywiście – wślizgnęli się jako ostatnia drużyna i pokonali ich w pierwszej rundzie Kansas City Chiefs.
Roethlisberger jeszcze oficjalnie nie podał publicznie informacji o tym, że kończy karierę, ale jego postawa przez cały miniony rok to wyraźne sugeruje. Podobnie jak słowa Tomlina, który kilka dni po porażce z Chiefs stwierdził, że Steelers przez całą wiosnę będą szykować się do nowego sezonu z myślą, że w 2022 roku nie będzie z nim Big Bena. Grę dla innej drużyny trudno sobie wyobrazić – z uwagi na aspekty sentymentalne, ale i poziom prezentowany przez blisko 40-letniego już rozgrywającego raczej nie sprawi, że będzie na niego wielu chętnych.
Fanom z Pittsburgha zostanie więc w głowie obrazek, jak Roethlisberger z rodziną został po meczu z Browns na murawie pustego już Heinz Field, jakby chciał chłonąć tę chwilę. Gdy zszedł do tunelu, to wielu zapewne zobaczyło go po raz ostatni w życiu. Big Ben zapowiadał bowiem już jakiś czas temu, że po zakończeniu kariery odetnie się od NFL i futbolu. W przecieństwie do kolegów z tego samego draftu 2004 – Manninga, który występuje w telewizji i Riversa, który zajął się trenowaniem w liceum – zamierza cieszyć się spokojem, którego tak bardzo brakowału mu w trakcie kariery.
Pożegnanie z Roethlisbergerem będzie miało też wymiar symboliczny. Z tamtego pokolenia rozgrywających został jeszcze Tom Brady, choć on akurat łamie wszelkie schematy, ale mimo wszystko to kolejny przedstawiciel czasów, które przemijają w NFL. Zdążyło wyrosnąć wielu kibiców, którzy nie wyobrażają sobie Steelers bez Big Bena, mimo że ten swoją grą w końcówce kariery sprawiał, że te wyobrażenia pojawiały się u innych coraz częściej. Owszem, końcówka jego kariery nie była zbyt udana, ale trzeba pamiętać, że nie każdy starzeje się tak wdzięcznie jak Brady.
Mimo wszystko mowa o rozgrywającym niejednoznacznym. Dla niektórych na zawsze będzie legendą i jednym z najwybitniejszych rozgrywających XXI wieku. Inni stwierdzą, że jest przereklamowany, bo wygrał dużo jako młody zawodnik, gdy miał wsparcie świetnej drużyny, a gdy miał być samodzielnym liderem, nie umiał poprowadzić Steelers do mistrzostwa. Jeszcze innym w głowie zostaną ostatnie lata i Roethlisberger będzie synonimem sportowca, który nie wiedział, kiedy odejść w chwale. Ciągnąć się będą za nim również oskarżenia o gwałt.
To była kariera pełna zawirowań – zarówno wielkich sukcesów, jak i momentów wstydliwych. Niezależnie od tego, co myślimy o Roethlisbergerze, to jedno nie ulega wątpliwości. W ciągu 18 lat gry w NFL zapisał pamiętną kartę historii, a za kilka lat jego popiersie zobaczymy w Hall of Fame.