Tim Cook spełnił oczekiwania klientów lojalnych marce, ale dał również pole do popisu sceptykom. Za co przyjdzie nam zapłacić niemal 6 tysięcy złotych?
Konferencja jak zwykle odbyła się w Steve Jobs Theater w Cupertino. Tim Cook zaprezentował całkiem sporo nowości, które jego firma już niedługo zacznie wprowadzać na rynek. Największym zainteresowaniem cieszyły się nowe modele iPhone’ów. iPhone 11, iPhone 11 Pro i iPhone 11 Pro Max to trzy nowe wersje smartfonów, które będziemy mogli zamawiać już od 13 września. Ile przyjdzie nam zapłacić za bycie up-to-date z nowościami od nadgryzionego jabłka? Od 3599zł do 5699 zł – i to tylko za wersje podstawowe. Nie jest to mało.
iPhone 11 miał być następcą iPhone’a XS, jednak bardziej przypomina model XR. Wyświetlacz ma przekątną 6,1 cala, a z tyłu znajdziemy aparat z dwoma obiektywami: szerokokątnym i ultraszerokokątnym. Nowością będzie tu tryb nocny, który pozwoli na robienie wyraźniejszych i lepiej naświetlonych zdjęć po zmroku. Apple najbardziej chwaliło się jednak jakością nagrywanych przez urządzenie wideo. Ich jakość ma być w 4K przy 60 klatkach na sekundę. I jeśli filmiki nagrywane na nowym iPhone mają wyglądać tak, jak pokazano na trailerze, to bez wątpienia wszyscy będą zadowoleni.
Najtańszy z nowych modeli ma być wyposażony w procesor A13 Bionic, którym Apple chwaliło się już dużo wcześniej. Chip, jak twierdzi firma, będzie najszybszy i najbardziej wydajny graficznie spośród całego rynku smartfonów. iPhone 11 będzie także bardziej odporny na upadki i zalania – ma wytrzymać na głębokości 2 metrów nawet pół godziny. Ale raczej nie polecamy sprawdzać.
Prawdziwe zamieszanie na rynku mają jednak zrobić modele Pro i Pro Max. 5,8 cala i Pro i 6,5-calowy ekran w Pro Max będą wykorzystywać panele Super Retina XDR, na których zobaczymy jeszcze więcej kolorów w jeszcze większej jasności. Sprawdziły się także przewidywania odnośnie trzech obiektywów w tylnim aparacie – telefony będą wyposażone w teleobiektyw, obiektyw szerokokątny i ultraszerokokątny. Lepsze modele potrzymamy pod wodą głębiej – nawet do 4 metrów, a ich baterie mają starczać na dłuższy czas: iPhone Pro będzie działał 4 godziny dłużej niż XR, a Pro Max – 5 godzin dłużej.
Eksperci twierdzą jednak, że cena zdecydowanie przewyższa możliwości technologiczne wszystkich trzech modeli. Podczas gdy iPhone’a 11 kupimy w przystępnej kwocie, za dwa pozostałe modele przyjdzie nam zapłacić znacznie więcej – 5199 zł za Pro i 5699 zł za Pro Max. I to w najbiedniejszych wersjach.
Piąty model Apple Watcha będzie z kolei wyposażony w ekran Retina, który pozwoli na dłuższe niż w przypadku poprzednich modeli użytkowanie. Wbudowany kompas i wersja wykonana z tytanu to kolejne usprawnienia. Niewiele zadziało się też w przypadku iPada – nowy tablet będzie miał ekran Retina 10, 2 cala, a bateria wytrzyma do 10 godzin. Za zegarek zapłacimy od 400 do 500 dolarów, za iPada – co najmniej 1699 zł.
Na konferencji było też o Apple Tv+, które ma wystartować w listopadzie, a także o platformie Apple Arcade, gdzie ma się pojawić 100 tytułów gier od przeróżnych deweloperów. Za każdą z usług Apple krzyknie 24,99 zł, ale dobra wiadomość jest taka, że przy zakupie dowolnego urządzenia z jabłkiem Apple TV+ dostaniemy za fryty na rok.
Gdybyśmy chcieli się wyposażyć we wszystkie nowe sprzęty z konferencji, to w przybliżeniu musielibyśmy zapłacić prawie 10 tysięcy złotych. Niech zatem Apple'owskim freakom przyświeca motto z Powszechnego i śmiertelnego Quebonafide: Dziesięć tysięcy w błoto na tłusto, się bawię, wooo.