Pamiętamy przecież, że po finale lwia część fanów najchętniej wywiozłaby na taczkach ludzi zamieszanych w jego kształt.
Jednym z katalizatorów obecnej mody na pochłanianie mniej lub bardziej skomplikowanych seriali był z pewnością hype, jakiego swego czasu doczekał się Lost. Zapoczątkowana w 2004 roku produkcja zdobyła uznanie na całym świecie, ale im dalej w sezony, tym bardziej kazała zastanowić się, czy przypadkiem nie tracimy czasu na coś, co z każdym odcinkiem ma coraz mniej sensu.
Czemu tajemnicza, a jednak do pewnego momentu spójna rzecz stała się tasiemcem? Odpowiedzi na to pytanie może z pewnością udzielić Damon Lindelof, jeden z jej producentów i scenarzystów. A nawet nie tyle może, ile już to zrobił w rozmowie z portalem Collider.
Jak wynika ze słów znanego filmowca, twórcy chcieli postawić kropkę już po trzecim sezonie, rzetelnie domykając kluczowe wątki. Stacja-matka była jednak głucha na tego typu pomysły. - Rozmawiali ze mną w stylu: zgadzamy się na to, byś zakończył serial, więc powiedziałem Steve'owi McPhersonowi (szefowi ABC – red.), że dziękuję i że jest to najlepszy pomysł. On zaś odparł, że myślą o aż 10 sezonach – wspomina Lindelof.
Co wydarzyło się później, łatwo się domyślić. Zaistniała słowna przepychanka zawodowa między autorami, którzy chcieli ze sceny zejść niepokonani, a ABC mającym na celu jak najdłuższe utrzymywanie przy życiu kury znoszącej złote jaja. Różnice były na tyle duże, że strony poszły na (z perspektywy czasu) zgniły kompromis – wynegocjowano zmniejszenie liczby odcinków z 24 do 16 w jednym sezonie, a także zakończenie po szóstej części.
Warto przy tym zaznaczyć, że zrzucanie winy za kaszaniaste zakończenie na rozwleczenie Lost to niesłuszne, zero-jedynkowe podejście. Nie ma wątpliwości co do tego, że osoby decydujące o kształcie serialu zwyczajnie się – nomen omen – zagubiły; już wcześniej zaczęły mnożyć pytania, które nie doczekiwały się odpowiedzi we właściwym momencie, wprowadzały drugoplanowe postacie tylko po to, by je bez sensu zgładzić, no i wreszcie zagmatwały fabułę, posiłkując się różnymi liniami czasowymi. Nielogiczny i wydumany finał, który wzbudził gniew widzów i pozostawił ich z miną ilustrującą hasło WTF?!, był tego bardzo logiczną konsekwencją.
