Należy się już przyzwyczaić, że z każdym kolejnym tygodniem będziemy mieli coraz więcej doniesień z Ameryki, w których filmowcy będą rewidować poglądy na stworzone przez siebie produkcje.
W zeszły weekend pomyśleliśmy, że dobrym pomysłem będzie zebranie do kupy wszystkich informacji ze świata filmu i serialu – oczywiście tych będących pokłosiem zabójstwa George'a Floyda i późniejszych protestów przeciw systemowemu rasizmowi.
Wspominaliśmy wtedy m.in. o tym, że z The Office wycięto jedną z blackface'owych scen, z Community zniknął jeden wątpliwy odcinek, a Mike Henry, grający Clevelanda Browna w serialu Family Guy, sam zrezygnował z roli po wielu latach. Tekst możecie przeczytać w tym miejscu, a my tymczasem przechodzimy do zakończonego i już kultowego BoJacka Horsemana.
Na profilu instagramowym Alison Brie, wcielającej się w Diane Nguyen (amerykańskiej postaci z wietnamskimi korzeniami), pojawiło się dłuższe oświadczenie, w którym aktorka stwierdziła, iż żałuje podjęcia się tego dubbingu. Jak stwierdziła, obecnie wie, że biali nie powinni podkładać głosu osobom o innym kolorze skóry, a do tego można było lepiej pokazać dużą amerykańsko-wietnamską społeczność.
Można z dość dużą dozą pewności stwierdzić, że ten komentarz jest wynikiem wcześniejszych słów Raphaela Boba-Waksberga, twórcy produkcji. Zauważył on, że nad epizodem, w którym bohaterka leci do Wietnamu, czuwał lokalny konsultant, ale to jednak za mało, bo brakowało odpowiedniego scenarzysty i rzecz jasna odpowiedniej aktorki. Jego zdaniem w BoJacku za mało skupili się na realiach wiadomej części obywateli USA, co nosi znamiona rasizmu.
Warto dodać, że niegdyś Waksberg zauważał, że animacja różni się od serialu, w którym występują aktorzy i aktorki, choć zdobył się również na zdanie, że to być może niezbyt dobre wyjaśnienie.