Horace Grant był kluczowym zawodnikiem Chicago Bulls na drodze do trzech pierwszych mistrzowskich tytułów, ale w "The Last Dance" pojawił się tylko epizodycznie. Mało tego, Michael Jordan zarzucił mu, że wynosił sekrety z szatni. - On kłamie i sam jest kapusiem! - skomentował oburzony Grant po emisji popularnego filmu dokumentalnego.
Charakterystyczne okulary, efektowna radość po zdobytych punktach, a przede wszystkim olbrzymie wsparcie, jakie dawał duetowi Jordan-Pippen w pierwszych trzech mistrzowskich składach Bulls. Rola Granta w sukcesach zespołu z Chicago była bezdyskusyjna. - On miał większy wpływ na sukcesy w pierwszych trzech mistrzowskich drużynach, niż Dennis Rodman w trzech kolejnych. Do tego był po prostu lepszym koszykarzem. Historia jednak jakby o nim zapomniała - skomentował w swoim popularnym podcaście szef "Ringera" Bill Simmons.
PRZYDATNE WSPARCIE GWIAZD
Grant trafił do Chicago w 1987 roku z dziesiątym numerem draftu, chociaż kontrowersyjny generalny menedżer klubu Jerry Krause ponoć do ostatniej chwili zastanawiał się nad wyborem Joe Wolffa, mało ruchliwego, białego skrzydłowego, który później w NBA był jedynie rezerwowym.
- Byłem tego wieczora bardzo zestresowany, bo nie wiedziałem, gdzie ostatecznie wyląduję. Później dowiedziałem się, że Bulls podjęli decyzję w ostatniej minucie. Jerry był zakochany w Wolffie, który miał bardzo udaną karierę na college’u w North Carolina. Jak mi jednak powiedziano po latach, właściciel klubu Jerry Reinsdorf zadzwonił do Krause'a i kazał mu na chwilę wyjść z sali. Następnie stwierdził: "Słuchaj, wszyscy na tej sali chcą, abyś wybrał Granta. Jeśli sięgniesz po Wolfa, masz do tego prawo, ale będziesz odpowiedzialny za tę decyzję". Myślę, że dał mu do zrozumienia, że jeśli dokona złego wyboru, to zapłaci za to własnym tyłkiem. Dlatego do dziś uważam, że Krause był owszem generalnym menedżerem Bulls, ale to Reinsdorf wybrał mnie w drafcie - wspomina po latach Grant.
Rok później - gdy najlepszy kompan Jordana Charles Oakley został wymieniony do Nowego Jorku za Billa Cartwrighta - Grant zaczął wychodzić w pierwszej piątce. Tego miejsca nie oddał aż do odejścia z zespołu latem 1994 roku. Szybko stał się nie tylko najlepszym zbierającym, czołowym obrońcą (wybieranym czterokrotnie do All Defensive Second Team), ale również trzecią opcją w ataku. Gdy drużyna sięgała po mistrzowskie tytuły w trzech kolejnych sezonach notował odpowiednio - 12.8, 14.2 i 13.2 punktów na mecz oraz 10, 9.5 i 11 zbiórek. Jego rola w zespole nie podlegała najmniejszej dyskusji.
Jak jednak widzieliśmy w "The Last Dance" opublikowana w 1992 roku książka "Jordan Rules", pokazująca ciemnie strony osobowości lidera Bulls, omal nie rozwaliła zespołu od wewnątrz. Była bombą wrzuconą do szatni zespołu z podpalonym lontem. MJ zasugerował przed kamerą, że to właśnie Horace Grant dostarczał wszystkich, poufnych informacji autorowi publikacji, wieloletniemu dziennikarzowi "Chicago Tribune" Samowi Smithowi. Zarzucił mu, że był donosicielem.
JORDAN, CZYLI CWANIAK I KŁAMCA
- To obrzydliwe oszczerstwo i stuprocentowe kłamstwo! Kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo! - powiedział Grant w rozmowie z ESPN Chicago. - Jeśli MJ miał wobec mnie jakiś problem, to mogliśmy to tym pogadać w cztery oczy albo załatwić to w inny sposób. Ze Smithem miałem dobry kontakt, ale nigdy nie wyniósłby żadnych informacji z szatni. Zresztą wiem, że Sam był dziennikarzem śledczym i potrzebował przynajmniej dwóch źródeł do opublikowania czegoś w książce. Mimo to Jordan wymienił tylko moje nazwisko. Dlatego wiem, że to jest osobista uraza. Zresztą, mówi, że byłem donosicielem, a sam po 35 latach opowiada, że widział kokainę i prostytutki w pokojach innych zawodników. I po cholerę w ogóle to wspominał? Powiem wam po co, bo sam jest donosicielem! - stwierdził ówczesny skrzydłowy Bulls.
- Ten film to w 90 procentach stek bzdur. Większość komentarzy kolegów z drużyny, polemizujących z tym, co powiedział Jordan, została wycięta z dokumentu. O ile można go w ogóle nazwać dokumentem. Słyszałem, że jeśli MJ’owi nie podobała się czyjaś wypowiedź, to go wycinał, a potem robił wszystko, aby pokazać go ze złej strony. Zobaczcie sytuację z Charlesem Barkleyem. Był jego najbliższym przyjacielem przez trzydzieści lat, a gdy tylko Charles skrytykował w telewizji jego decyzje jako działacza, t przestał się do niego odzywać - dodawał wściekły Grant.
W "USA Today" ukazała się opowieść, że ponoć gdy Grant rozegrał słabszy mecz, w drodze powrotnej do domu na pokładzie samolotu MJ miał powiedzieć stewardessie: "Jemu dzisiaj nie przynoś posiłku!" - Gdyby ktoś zabrał mi jedzenie, to po prostu skopałbym mu tyłek. W tamtych latach spokojnie dałbym sobie radę z Jordanem w okamgnieniu. On rzeczywiście starał się być dowcipny. Powiedział coś takiego do stewardessy, ale ja mu na odparłem : "Jak jesteś taki odważny, to chodź i sam go zabierz z mojego stolika". Szybko mu przeszła ochota na żarty. Bo wiedział, że dostałby wp… Wszyscy mnie znają i wiedzą, jaki jestem. Nie ma takiej osoby na świecie, która mogłaby podejść bezkarnie do mnie i zabrać mi jedzenie z talerza - wspominał.
- Jordan lubił dominować nad innymi w drużynie. Myślał, że tak się może zachowywać także wobec mnie, ale grubo się pomylił. Gdy tylko podskakiwał, ja mu się rewanżowałem tym samym. On był odważny w stosunku do takich gości jak Steve Kerr czy Scott Burrell i przykro się na to patrzyło - komentuje Grant.
OSTATNI TANIEC ODMIENIŁ OPTYKĘ
Swój najlepszy sezon - jedyny zakończony nominacją do Meczu Gwiazd - rozegrał, gdy MJ niespodziewanie odszedł i zaczął grać w baseball. Czuł się jednak niedoceniany i zaskoczył wszystkich podpisując kontrakt z Orlando Magic. Rok później obaj spotkali się w playoffach i to właśnie ekipa z Florydy okazała się lepsza. W "The Last Dance" widzimy długi fragment świętującego z wyjątkowym entuzjazmem Granta. W kolejnym sezonie Jordan i Bulls wzięli jednak srogi rewanż, a ich dominacja od tego momentu nie podlegała już dyskusji.
Grant kończył karierę jako 38-latek. Zdążył jeszcze pomóc Los Angeles Lakers - z dawnym kumplem z Orlando Shaqiem, który namówił go na przyjście, oraz Kobe Bryantem - w zdobyciu tytułu w 2001 roku, swojego czwartego. Do niedawna trudno było dopatrzyć się jakichkolwiek kontrowersji w jego koszykarskim życiu. Jeden odcinek "The Last Dance" zmienił jednak wszystko.
- Ostatni raz rozmawiałem z Jordanem trzy lata temu. Wymieniliśmy esemesy na temat golfa. Poza tym wysłał parę butów na aukcję dla jednej z moich fundacji charytatywnych, czego teraz nie rozumiem. Jeśli bowiem ma do mnie aż tak duży uraz, czemu mi tego wtedy nie powiedział? Razem wywalczyliśmy trzy mistrzowskie tytuły, więc jakiś respekt między nami zawsze pozostanie. Ale jeśli nigdy w życiu nie pogadamy, to nie będę z tego powodu źle spał - puentuje Grant.