Kibice na St. Mary’s twierdzą, że gdyby nie Leon Crouch, Święci przestaliby istnieć. Biznesmen, który przed laty wielokrotnie ratował klub z południowego wybrzeża Anglii z potężnych opresji, nigdy nie miał oporów przed sięganiem głęboko do kieszeni, gdy chodziło o piłkę. Nie był jednym z tych bezdusznych prezesów z korporacji. Ale ta romantyczna historia ma polski wątek. Crouch związał się ze sprzątaczką polskiego pochodzenia, Barbarą Jadrych. Para miała się pobrać, jednak milioner zmarł na raka. Pani Jadrych sama wychowywała dziecko, ale teraz los, a raczej sąd, wynagrodził jej utratę mężczyzny życia – dostanie 18 milionów funtów.
Pan Crouch w końcówce lat 70. założył firmę „Fullers Group”. Wytwarzała ona elementy, które wykorzystywano w wielu dziedzinach życia – medycynie, zbrojeniach, czy telekomunikacji. „Fullers Group” produkowała komponenty maszyn i świetnie na tym zarabiała.
Odszedł we wrześniu 2019 roku. Osiem lat wcześniej spotkał Barbarę. Mieli się pobrać, wspólnie wychowywali córkę, mieszkali w jego olbrzymiej posiadłości. Po śmierci partnera Jadrych zapewniała, że Crouch obiecał zadbać o przyszłość jej i potomstwa. Nie kłamała, w 2016 roku milioner nakazał dopisanie kobiety do swojego testamentu. Papiery sądowe mówiły, że chodziło o „rozsądną kwotę”, bo tak określił sumę Crouch.
Stanęło na 18 milionach, niewielkiej części fortuny. Kilka lat przed śmiercią biznesmen sprzedał jedną ze swoich firm, Lymington Precision Engineers, za blisko 50 mln funtów. Wcześniej musiała udowodnić, że faktycznie jest ojcem ich córki, ale to była formalność.
Crouch zmarł w wieku 70 lat, Jadrych miała wówczas 37. Musiała wyprowadzić się z jego willi, zamieszkała w pobliżu, pracowała w szkole, jako kucharka na pół etatu. I walczyła o swoje. Była pewna, że przez tych kilka lat zdążyła bardzo dobrze poznać człowieka słownego i o wielkim sercu.
Milioner często pomagał ludziom, jak wtedy, gdy dowiedział się, że pewna kobieta potrzebuje pieniędzy na leczenie syna. Bez wahania wyłożył większość wymaganej sumy – 30 tysięcy funtów. Chłopiec, którego wtedy ratowano, nie był w stanie samodzielnie chodzić. – Straciliśmy wielkiego człowieka – mówiła jego mama, gdy Crouch odszedł. – Mój synek, James, dziś porusza się o własnych siłach, czasem korzysta tylko z wózka, jeśli jest naprawdę zmęczony.
Leon Crouch inwestował w futbol, ale także w szpitale. Wierzył bardzo w moc lokalnych społeczności. Chciał, żeby ludzie mieli pracę, a w weekendy mogli cieszyć się futbolem i oderwać od trosk z tygodnia, dlatego w 2006 roku kupił znaczące udziały w Southampton.
Związek Leona Croucha z klubem z St. Mary’s był bardzo burzliwy – w 2007 roku zarząd usunął go ze stanowiska, by po kilku miesiącach wrócił do swojego gabinetu i rok później... ponownie został odsunięty. Zawsze miał jednak za sobą armię fanów The Saints. Potrafił z własnej kieszeni ufundować pomnik legendy Świętych, Teda Batesa, stojący przed stadionem Southampton.
Osobiście uprawiał od dziecka sport i był wielkim fanem Świętych. Nie było mu dane doczekać ślubu z Barbarą. Zmarł trzy tygodnie przed ceremonią.