TYGODNIÓWKA #80. AAA Arsenal bramkarza zatrudni. Trudna sztuka poszukiwania drugiego Davida Seamana

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
fot. Robbie Jay Barratt - AMA/Getty Images

Przed rokiem trafiłem na ranking bramkarzy Arsenalu sporządzony przez stronę planetfootball.com, uwzględniający wszystkich zawodników na tej pozycji, broniących barw Kanonierów od czasów Jensa Lehmanna. Według zestawienia to Bernd Leno miał być golkiperem, który nawiąże do występów swojego rodaka. Tymczasem okazuje się, że za chwilę numerem jeden na The Emirates może być Aaron Ramsdale. Bez problemu stawiam na to, że za rok w północnym Londynie będą szukać nowego śmiałka.

Choć od jakiegoś czasu pojawiają się informacje o tym, że Leno chciałby spróbować innego wyzwania, on sam temu zaprzecza, najczęściej w rozmowach z niemieckimi dziennikarzami. Nie patrzmy jednak na spekulacje, ale na istotne fakty. Arsenal chce zatrudnić Ramsdale’a, za co zapłaci Sheffield United 24 miliony funtów bazowej kwoty, plus bonusy, co w sumie może dobić do 30 mln. Sprawy powinny zostać dopięte w ciągu kilku dni, to raczej formalność. Czy Anglik jest wart takiej sumy? Trudno jednoznacznie powiedzieć, że nie, szczególnie, że poruszamy się w świecie, w której tak naprawdę prawie nikt nie powinien kosztować tyle, ile kosztuje/kosztował.

ROZSĄDNY WYBÓR

Z pewnością czymś niezaprzeczalnym jest to, że sportowo Leno nie rzucił na kolana. Jego przygoda w Arsenalu, trwająca od 2018 roku, gdy na The Emirates pracę zaczynał Unai Emery. Niemiec wydawał się rozsądnym wyborem. Przynosił doświadczenie z Bundesligi, zdobyte w bluzie Bayeru Leverkusen. Cena, 19 mln funtów, brzmiała bardzo rozsądnie, bo przecież Bernd miał wtedy 26 lat.

Trzy sezony później nie możemy powiedzieć z pełnym przekonaniem, że Leno oczarował, wyznaczył nowe standardy na pozycji bramkarza. W Premier League bez problemu wskazałbym lepszych od niego i wcale nie musiałbym wpuścić na scenę Edersona czy Alissona, wystarczyłoby wspomnieć nazwiska Kaspera Schmeichela, Eduarda Mendy’ego, czy... Łukasza Fabiańskiego.

O Polaku słów kilka za chwilę. Ale teraz o poszukiwaniu bramkarza, a to się jedno z drugim ściśle wiąże. Mam wrażenie, że Arsenal od lat pozwala się wymknąć najlepszym, a zastępuje ich słabszymi. Przypadek Emiliano Martineza jest podręcznikowy. Aston Villa skorzystała na tym, że na The Emirates nie potrafili dostrzec talentu Argentyńczyka. W mojej opinii bramkarza lepszego niż Leno.

PAMIĘTACIE ICH JESZCZE?

Fabiański to jeden z najlepszych zawodników na tej pozycji w całej Premier League, o czym dobitnie przekonano się w West Hamie United. Gdy parę sezonów wstecz Manuel Pellegrini tworzył całkiem nową ekipę, nasz rodak był najtańszy, kosztował zaledwie kilka milionów funtów. Ale okazał się kluczowym zawodnikiem. Pellegriniego zastąpił Moyes, a dryblingi Felipe Andersona stały się mglistą migawką, tymczasem Fabian wciąż broni na London Stadium i cały czas na tym samym poziomie. Założę się o sporą sumę, że dziś wielu fanów Arsenalu (i to niekoniecznie polskich) zamieniłoby Leno na Fabiańskiego.

Łukasz nie rozwiązałby jednak problemów Artety, ma przecież 36 lat. Choć może sam za chwilę obalę taką tezę, bo akurat wiek nie jest tak bardzo istotny na tej pozycji, o czym świadczy historia bramkarzy Arsenalu. Kiedy liga weszła w erę Premier League, między słupkami stał Seaman, miał wówczas 27 lat. W Anglii był golkiperem, którego szanował każdy. Przez wiele kolejnych sezonów, aż do kampanii 2002-03 to właśnie on zbierał najwięcej minut na długości każdego sezonu, choć przecież pojawiali się konkurenci. Alan Miller, Vince Bartram – pamiętacie ich jeszcze? John Lukic. Alexander Manninger. Stuart Taylor i Richard Wright.

Wreszcie nadeszła epoka Lehmanna. Niemiec bronił przez cały sezon 2003-04. Seaman zszedł ze sceny, miał już 39 lat, Lehmann zanotował epizod w Premier League nawet jako 40-latek. Pojawiali się kolejni chętni, wśród nich dwójka młodych Polaków, wspomniany Fabiański i Wojciech Szczęsny, dziś podstawowy bramkarz Juventusu. Były sezony, w których to nasi zawodnicy dzielili się pomiędzy soba obowiązkami. Ale to już stare dzieje.

Stosunek przeciętnych na tej pozycji graczy do zawodników wybitnych jest od lat zachwiany. A kiedy już na horyzoncie pojawiał się prawdziwy talent, Arsenal z różnych powodów go tracił. Szczęsny, Fabiański, czy Martinez są idealnymi przykładami. Za dużo było bramkarzy formatu Vito Mannone, za mało Seamanów. A kiedy już na The Emirates przyszedł Petr Cech, był u schyłku kariery, kilka razy pokazywał klasę, jednak coraz częściej popełniał błędy, jakie w Chelsea nigdy mu się nie zdarzały.

NAZNACZONY TRAUMAMI

Leno ma być może pecha, bo trafił na Arsenal w przebudowie. Ale niewykluczone, że jest zwyczajnie przeciętny w swoim fachu, a już jego zachowanie przy bramce zdobytej przez Brentford w pierwszej kolejce, gdzie był faulowany i nawet nie powalczył o piłkę, a także o odgwizdanie faulu, stanowi pewnego rodzaju dopełnienie obrazu tego bramkarza.

Ramsdale nie daje żadnej gwarancji, że będzie lepiej. Jest młodszy, ale czy lepszy? Już naznaczony traumami w postaci dwóch spadków – z Bournemouth i Sheffield United, więc nie wnosi do szatni ważnego pierwiastka zdobywcy, zwycięzcy. Reakcja niektórych kibiców Arsenalu, o ile tak można nazwać grupy troglodytów, którzy wysyłają 24-latkowi obrzydliwe wiadomości i obrażają go, zanim zdążył zagrać pierwszy mecz w barwach The Gunners, to oczywiście margines do odcięcia, nie sądzę jednak, by dla normalnych kibiców przyjście tego chłopaka było mokrym snem.

Ramsdale to solidny grajek, na Bramall Lane i wcześniej w Bournemouth wybierany był nawet piłkarzem sezonu, ale wynikało to w dużej mierze z faktu, iż reszta jego kumpli była po prostu beznadziejna, a on jako jedyny starał się cokolwiek ratować.

Istnieją jakieś cudowne zwroty akcji, w piłce musi czasem zajść reakcja chemiczna, ktoś znajduje swoje miejsce na ziemi i tam czuje się lepiej niż gdzieś indziej, coś klika, okej, znam i takie teorie. Ale pozwolę sobie wygłosić inną, chyba mniej kontrowersyjną. Trudno zbudować drużynę na miarę Champions League, ściągając bramkarza z Championship. Nie wierzę w Ramsdale’a tak samo, jak nigdy nie uwierzyłem w Leno, choć w przypadku Niemca podstaw było zdecydowanie więcej.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.