Osiemnaście numerów, ponad trzydziestu gości i gościń. I niemalże godzina topowej muzyki z szeroko pojętego rapu. Przefiltrowanego przez brytyjski sound, eksperymentalne aranże, karaibskie riddimy i wyjątkową wrażliwość 1988.
Ladies and gentlemen you are about to witness the quality of 88. Niełatwo jest skleić rzetelny, wielowątkowy i jednocześnie spójny album producencki. Misterna sztuka udaje się nielicznym. Do szanownego grona dołączył niedawno współzałożyciel Synów. Sercem oddany undergroundowi, ale od dłuższego czasu blisko romansujący z polskim hip-hopem. Zarówno tym z podziemia (Jetlagz, Próżnia), jak i zahaczającym o mainstream. Albo wręcz szturmującym czołówkę OLiS-u: patrz Pezet, Tymek, Włodi czy – niehiphopowa – Brodka.
Jednak, niezależnie od statusu poszczególnych artystów/-ek, Jankowiak niezwykle wysoko zawiesza poprzeczkę. 1988 objawił się na Rulecie nie tylko jako doskonały beatmaker i kompozytor, ale również dyrygent, który perfekcyjnie dopasował poszczególne elementy orkiestry. Orkiestry, która nie wypada z rytmu, idealnie trafia w nuty i znakomicie dawkuje dramaturgię. Efektem płyta, która w pewnych kręgach już zyskała status kultowej. Nie bez przyczyny wybraliśmy ją do topki producenckich albumów – jeszcze przed oficjalną premierą. I nie ma w tym krzty kokieterii.
Bo Ruleta to zwyczajnie niesamowicie różnorodny i jednocześnie spójny materiał. Nie mam pojęcia, od jakich znachorów czerpał tajemną wiedzę Przemysław Jankowiak, ale dostarczyli mu kosmicznych inspiracji. Bo jak inaczej wytłumaczyć finezję, z jaką muzyk pożenił ze sobą tyle osobowości, tyle głosów i stylówek. Dobór featuringów jest absolutnie doskonały. Ostatnie dokonania Los Angeles Lakers czy PSG pokazują jednak, że nie wystarczy wrzucić do jednej szatni topowych graczy, żeby osiągnąć wielki sukces. Jak się okazuje, 1988 ma więcej talentu do zarządzania ludźmi niż niejeden dyrektor sportowy.
Słychać to już od pierwszych dźwięków. Singlowy Diamond Deep z udziałem Rosalie. i brytyjskiej perły undergroundu, Onoe Caponoe, to zmysłowy i zarazem przebojowy opener. Pełen subtelności i dziwacznej aury, żywcem wyjętej z lovecraftiańskiej mitologii. Psychodeliczny lovesong na miarę futurystycznej teraźniejszości. Aha, szanowne trio zagrało u nas live'a, a wideo z tego występu złapiecie pod koniec tekstu. Czy warto? Wiadomo.
Hipnotyzujący klimat utrzymuje się na Ciągle Stoję, gdzie króluje one-and-only Gicik A’mane. Dostałem od niego kilka dziesięciominutowych wave’ów z tejkami, na których sprawdzał różne patenty. Mam całkiem dużo jego wersów, które tu nie weszły, ale może wjadą na mixtejp? – mówił Przemas Filipowi Kalinowskiemu w niedawnym wywiadzie. Na kontrze, nieustannie na propsie, truskulowa nawijka Kosiego. Po takim początku następuje jednak konkretna stylistyczna wolta.
Zawsze wierni ulicy
Podoba mi się to, że jest trochę ulicznych wątków na mojej płycie. Nie spodziewałem się, żę tak finalnie wyjdzie. Zajebiście, bo przecież rap jest z ulicy – podkreślał 88. To, co wyczynia na Rulecie sekcja uliczna, to totalny next level osiedlowego rapu. Zestawienie ze sobą Żyta i Hałastry okazało się złotym strzałem. Autentycznie, ich wspólny track jest szczytowym osiągnięciem budowania międzypokoleniowych mostów. A jak już jesteśmy w generacyjnym temacie: kiedy wydawało się, że FUBU zamyka skalę, to wtedy wjeżdżają, cali na zielono, Berson i Wilku WDZ. W Locie Przez Miasto 88 – na gęstym jak opary dymu bicie – wyciska z obu raperów najlepsze soki.
Zwroty zostały napisane na konkretnie przekminionym patencie. Reprezentant SP ZOO uskutecznia sensoryczny spacer po warszawskich miejscówkach. Z kolei ikona Mokotowa oprowadza po własnej dzielnicy: Efes, Gringo, Park Dreszera i działki za Warszawianką. Wszystko z dominującym leitmotivem pachnącego skuna. I w towarzystwie sampli – nadających numerom mfdoomowości – DJ Zetena, którego ubiegłoroczny mikstejp WŚRÓDNOCNEJ CISZY to czyste złoto hip-hopowego kronikarstwa. Undergroundowym mistrzem cutów, sampli i połamanego szaleństwa powinien zajarać się Steez. I zaangażować go do kolejnego projektu sygnowanego nazwą PRO8L3M, jeśli takowy w ogóle się wydarzy.
Powidoki Synów jawią się w Bilecie, gdzie przecina się trójka doświadczonych MC’s. Włodi jest tu po prostu Włodim. I to, jak zwykle zresztą, wystarczająco, żeby zjeść połowę truskulowej sceny. Hades i Siwers bez zarzutów i bez większych zaskoczeń. Forma równa jak u Christophera Nkunku. I fajnie.
Udana dializa polskiego rapu
Nie tylko uznane firmy i przyciągające uwagę nazwiska. 1988 nie od dziś kultywuje diggerstwo i uskutecznia mecenat nad nieoszlifowanymi diamentami. Pewniakiem była TONFA, która doprawiona opętańczym wajbem Zdechłego Osy tylko zyskała na wyrazie. Wszystko w Utkaj mordę (tytuł!) fituje jak sencha do jointa. Solidną normę na Nie Mam Czasu odrobili newcomerzy: Mati Szert i Cichoń. Moim osobistym highlightem jest drum’n’bassowy Metronom. Mokebe, który katuje Wu-Tang Forever, objawia się jako czarny koń Rulety. Mega zajawa na to płynne flow z naturalną wyjebką połączoną z pewnością siebie. Siada jak złe na rasowym d’n’b/jungle bicie w stylu Aquariana czy OM Unit. Ja przekonany.
Kwasowa Jamajka, wykręcone Wyspy
W kwestii eksperymentalnego brzmienia wygrywa Lejtmotyw. 1988 skleił tu mroczny, dancehallowy bit, który chętnie przytuliłby GAIKA. Zresztą, reprezentant Warp Records miał spory wpływ na wokale scolop333ndry – połowy duetu TONFA – który uderza tutaj w bardziej zmysłowe tony niż zazwyczaj. Autotjun wykorzystany jak należy. Nad wszystkim unosi się efemeryczny głos hermeneii, która dokłada do portfolio – obok znakomitej selekcji didżejskiej – anielskie wokale, zupełnie jak u Lyry Pramuk.
Polska-Jamajka, Jamajka-Polska, ale bez reggae’owej przaśności circa 2010. Za to z dojebanym soundsystemem, brudnymi riddimami i zwichniętymi ósemkami na froncie. Na podobnym poziomie dźwiękowej abstrakcji są Złote Dzieci. Błyskawiczny transport z Karaibów na zwariowane Wyspy Brytyjskie. Kompletnie odklejony numer, w którym zupełnie na nowo objawia się Ras. Zwrota i refren – totalna topka, jeśli chodzi o wokalną przekminę. Na jego tle tylko poprawnie wypada Gedz, ale to zapewne efekt mocnego kontrastu z osobliwą stylówą naszego niuansowego ziomala. Niech to się utrzymuje.
Rap? A komu to potrzebne
Ruleta oddycha nie tylko polski rapem, ale też nową falą internetowego R’n’B. W pierwszym singlu, klimatycznym – wydanym na początku 2021 roku – Bajkale, udzielają się Margaret i Kacha Kowalczyk z Coals. Tę drugą udanie naśladuje Nath, która ewidentnie wciąż szuka własnego stylo. Trochę zrezygnowany wokal Kachy, trochę flow kojarzące się z schafterem czy ekipą LTE Boys. Z kolei w Game Over ładnie przedstawia się Meve, której bliżej jednak do terenów przyległych pościelowego hot r’n’b Abry czy Ojerime. Można z tym wajbować.
Jest wysoko
W brytyjskiej nomenklaturze ukuto określenie jungle is massive, aby opisać coś faktycznie potężnego i bezpośrednio połączonego z ludźmi, ze społecznością. Ruleta jest massive, jak massive jest jungle, breakbeat czy bassline. 1988 postawił sobie pomnik, a w zbudowaniu tego opus magnum pomogło mu ponad trzydziestu artystów i artystek. Piękna sprawa, szczególnie w kontekście słów, które producent przemyca między wierszami. Czyli że powoli wypisuje się z rapowego kółeczka i idzie brzmieniowo dalej. Pożyjemy, zobaczymy, się z Przemasem nie żegnamy, a teraz pozostaje tylko zakrzyknąć: ej joł!
Komentarze 0