Tymin: maskowałem wszystkie swoje mankamenty bardzo wyeksponowaną charyzmą i agresją (ROZMOWA)

tymin1.jpg
fot. Mateusz Salamon

Dawno niesłyszany freestylowiec i raper, któremu swego czasu wróżono dużą karierę w przemyśle rymów i bitów, niespodziewanie powrócił do gry pod skrzydłami Sony Music Poland. Nadarzyła się więc dobra okazja, by nie tylko powspominać dawne czasy, ale pogadać również o teraźniejszości. Gwarantujemy: szczerszego wywiadu z Tyminem nie przeczytacie nigdzie indziej.

Naszą rozmowę powinniśmy zacząć od powiedzenia: kopę lat, co? Pierwszy i zarazem ostatni raz rozmawialiśmy w 2015 roku.

Dokładnie, też sobie to sprawdziłem. Gdy robiłem z rzeczy z Peusem, szczególnie od 2012 do 2015 to bardzo mocno śledziłem media rapowe. Pamiętam, że nie miałeś do mnie przekonania, ale spropsowałeś moją muzykę w którymś tekście. Zrobiło mi się miło, bo nigdy nie właziłem nikomu w dupę – chciałem, żeby ludzie sami zmieniali o mnie zdanie. To o tyle ważne, że przez długi czas gryzły się u mnie dwa wizerunki. Trochę sobie nasrałem w papierach tym freestylem.

Dlaczego?

Był fajny i dał mi łatwiejsze wejście do gry, ale mam wrażenie, że wizerunek sceniczny, który możesz stworzyć jako freestylowiec, mimo pozytywów związanych z lepszym kojarzeniem postaci, może przysporzyć problemów. Tym bardziej, jeśli odbiega od tego, jakim faktycznie jesteś gościem.

Uważasz, że dzięki wolnym stylom odbierano cię tylko jako napastliwego i wyszczekanego typa?

Nawet nie dzięki, tylko przez. Maskowałem wszystkie swoje mankamenty bardzo wyeksponowaną charyzmą i agresją. A nie oszukujmy się – ja byłem średnim zawodnikiem, ale dzięki temu coś tam powygrywałem. Nie byłem też ulubieńcem, raczej mówiono: kurwa, ten znowu się wydziera. Jak już zacząłem rapować czyściej na wolno, to zupełnie nie hulało. Nigdy nie wygrałem bitwy, próbując podejść na chillu i warsztatowo. Może wcześniej deprymowałem przeciwników lub publika bardziej podłapywała darcie się? Sam nie wiem. Muszę też przyznać od razu, że nie mam dobrego zdania o warsztacie freestylowców jako takich.

Rozwiń.

Tak po ludzku mało kto z nich umie rapować. Nawinąć poprawnie pewnie paru potrafi, ale odróżniajmy original flow od generic flow. Nie wybielam się, także mam naleciałości, przez które nie umiem zrobić odpowiedniej pauzy i zrobić miejsca bitowi, a do tego bardzo skupiam się na technice. Zostało mi to jeszcze z czasów, jak nagrywałem truskulowe kawałki i liczyłem, że spodobają się na forum Ślizgu. Dawno temu mieliśmy kozaków w osobach Pana Duże Pe czy Te-Trisa, a jak wchodziłem na scenę, zastałem epokę bardzo różnorodnych wolnostylowców – Białas i Flint, którzy zajebiście rapowali, a obok Muflon, który nie umiał zupełnie, na szczęście mając tego świadomość. Potem nastąpiła nijakość, w której byłem choćby ja. Chuj wie, co to była za generacja, nikt szczególny się wtedy nie wybił. WBW wygrał Sosen, którego uwielbiam, bo jest super gościem, ale to chyba najgorzej rapujący mistrz w historii. Umówmy się: był stand-upowcem, w ogóle nie czuł bitu.

Co było później?

Miałem wrażenie, że wkroczyli ci, którzy rapowali, jak choćby Kopek, bardzo zmarnowany talent. Po chwili jednak wjechała generacja Filipków i Szyderców. Ten pierwszy bardzo się rozwinął, co mnie cholernie zdziwiło. Bo wiesz – słyszysz czasem raperów i stwierdzasz: okej, on jest nieoszlifowany, sepleni albo fafluni, ale ma wyczucie, coś z niego będzie. Po Filipku było słychać, że ma linijki, ale nawija w stylu de-de-de-de-de, czyste rzemieślnictwo. Był jednak konsekwentny i się bardzo wyrobił, szacunek. Teraz sporo dobrego robią Milu i Bober, choć mam wrażenie, że temu drugiemu grozi zamknięcie w szufladce prześmiewczego rapu.

Ale widzisz, taki Quebonafide zaistniał na bitwach i zrobił ogromną karierę.

Fakt, to fenomen. Już wtedy był świetnym, błyskotliwym i niewykorzystanym graczem. U niego jednak zagrało wszystko, co musi zagrać, by osiągnąć duży komercyjny sukces, czyli dopieszczony wizerunek, tzw. wersy, które wpiszesz w opis na Gadu-Gadu czy też złote myśli z kapsli Tymbarka, no i ogółem przystępne teksty z fajnymi panczlajnami. Gdyby brać pod uwagę tylko warsztat i linijki, sądzę, że jego fejm byłby nieadekwatny, bo wydaje mi się, że jest na scenie kilku zdecydowanie mniej znanych zawodników na podobnym poziomie.

Wróćmy do tego czytania tekstów na własny temat. Robiłeś to także w ostatnim czasie?

Nie no, nie było tego za dużo. Wiesz, od stycznia 2018 byłem nieaktywny, czyli od momentu, gdy skończyłem płytę z KIDem. Koledzy się ze mnie śmieją, kiedy uparcie twierdzę, że nie słuchałem rapu. Tylko, że coś w tym jest, bo daleko nie sięgając, z Hot16Challenge2 słyszałem tylko zwrotki Klocucha, Norbiego i Taconafide. Czekam jeszcze na Rafała Brzozowskiego.

Ty, ale on już nagrał zwrotę, wyszła godzinę temu.

Nie pierdol, już sprawdzam!

(pierwsze wersy lecą w tle)

Nie no, straszny cringe mnie łapie, nie mogę tego słuchać na poważnie. Chociaż szacunek, że się podjął, japa się cieszy.

I znowu zbaczamy z tematu. Piłem do tego, że napisałem tekst o zmarnowanych talentach polskiego rapu i cię tam umieściłem. Ubodło?

Ktoś mi go wysłał – nie wzbudził we mnie negatywnych emocji. Pamiętam za to, że jakieś dwa lata przed Młodym Wilkami znalazłem się w zestawieniu raperów, którzy zrobią karierę. Byli tam między innymi Quebo, Oskar z PRO8L3M-u i ja. Wybitne jaja, bo przecież znam swoje ograniczenia. Jestem mało płodny, jeśli chodzi o wersy, no i nie napiszę niczego na poziomie dwóch wspomnianych.

Puściłeś nowy singiel. Stresowałeś się, jakie będzie przyjęcie po takim czasie?

Nie. Byłem ciekaw komentarzy, a negatywny znalazłem jeden: ale słabe, popowa gwiazdka. Wiesz, do czegoś innego słuchaczy przyzwyczaiłem, więc poniekąd rozumiem, natomiast nie można stać w miejscu – a sam uważam, że to jest trochę rosyjskie, ale nie popowe. W ogóle ten numer trochę sobie poleżał, został skończony w zeszłym roku, mam też trzy klipy, z czego jeden zrealizowaliśmy jeszcze wcześniej. Na szczęście zarysowana jest już większość materiału, nie muszę dopisywać płyty pod single, co zrobiliśmy ze wspomnianym już KIDem. W Wampirach bit zrobił robotę, ale to był spontan, na fali którego nagraliśmy album. I chyba powstał on trochę na siłę. Uważam, że to fajny krążek, natomiast nie zagraliśmy po nim niemal żadnych koncertów, inaczej niż po materiale z Peusem.

Wychodziliście na tym dobrze pod względem cyfr czy tylko czysta zajawa?

Kieszonkowe. Jestem z mało zamożnego domu, niska klasa średnia. Nie dostawałem hajsu od rodziców, więc te 200 czy 300 złotych na głowę było spoko. Dla 20-latka, który studiuje, granie takich trzech czy czterech sztuk w miesiącu było naprawdę okej.

I co – wszystko wydane w klubie tuż po graniu?

Gdzie tam, czasem szliśmy z Peusem w leciutkie tango, ale to rozsądny, ustatkowany typ. Gdybym miał jakiegoś ćpuna obok, to mógłbym popłynąć. A tak teraz nawet w tygodniu nie umiem walnąć piwa, czasem jakieś winko wleci. W weekend zdarza mi się otworzyć whisky, gin czy rum, ale to tyle.

Czas wrócić do teraźniejszości, bo zrobiło się kombatancko. Jesteś teraz w majorsie, czego chyba nikt się nie spodziewał.

Raczej. Opowiem, jak to było. Od paru lat zapisuję się na studia tylko po to, by kopać piłkę w AZS-ie. Jestem tam dobrym duchem...

… albo też, inaczej mówiąc, Atmosfericiem.

Zdecydowanie, raczej ta starszyzna w szatni, która trzyma to za pysk. Byliśmy na obozie, który zorganizował uniwersytet, po czym dostałem wiadomość od Rafała z Sony, czy jestem gdzieś podpisany. To było dawno temu, jakoś chwilę po wydaniu Wampirów (pojawiły się na rynku nakładem labelu Zayafka - red.). Pomyślałem, że to jakiś fejk, ale pogadaliśmy. Na początku mówiłem: kurwa, szanujmy się, skąd wy mnie wytrzasnęliście? Zapytano mnie też o inspiracje, pytając, co sądzę o Young Multim. Odpowiedziałem, że jeśli oczekują ode mnie czegoś podobnego, to nie ma to sensu. Potem pojawiło się pytanie o Young Igiego, a było to świeżo po singlu, w którym nawinął o koledze, który dotknął dziewczynę siusiakiem. Powiedziałem, żeby zobaczyli na moim story, co o nim myślę. Po czasie nadal uważam, że Multi niespecjalnie umie rapować, ale muszę też przyznać, że moje podejście do drugiego się zmieniło. Igi ma czutkę, cały czas się rozwija, sprawia wrażenie przesympatycznego typa więc to zupełnie inna para kaloszy. Większy problem pojawił się wtedy, gdy zapytano, czego ogólnie słucham z młodych rapsów. Jestem bardzo nie na bieżąco. Podrzuć cztery ksywy, zobaczymy, czy je kojarzę.

Dobra. Matę na pewno znasz, więc może Kabe?

Nie mam pojęcia.

Skip?

Ten z Mięthy? Podoba mi się, bitaminowa szufladka.

Qry?

Znam, gość z Podkarpacia, jak moja była. Pamiętam, że przewijał się na melanżach jako mniej więcej 14-latek. Swoją drogą zabawne, bo jego komentarz jest najbardziej łapkowanym pod Wampirami, a jego treść to mniej więcej: PRZECIEŻ TO JEST KURWA TAK PIĘKNE ŻE SŁÓW BRAK, NAGRAMY COŚ KIEDYŚ NA BANK. No to napisałem do Qrego. Nie odpisał.

No to jeszcze be vis.

Też nie mam pojęcia. Czekaj, on ma kawałek z 27 milionami wyświetleń?! Ale faza. Nie słuchałem, więc nie ocenię, czy jest dobry, czy nie, natomiast takie liczby robią wrażenie. A, widzę też, że był w Młodych Wilkach. No właśnie, przy całej sympatii do Emateia – uważam, że spierdolili dokumentnie ostatnią edycję. Nie mówię o skillach raperów, bo jest tam kilku kozaków, tylko samym posse-cutcie bez repeat value, który jest znakiem rozpoznawczym tej akcji.

Powiedz lepiej, gdzie byłeś, jak cię nie było.

Skończyłem studia, poszedłem do roboty, którą polubiłem. Pracuję w agencji zajmującej się pozycjonowaniem, SEO, takimi rzeczami, na szczęście nie ucierpieliśmy znacząco na kryzysie. Druga praca to Zagłębie Sosnowiec, gdzie komentuję mecze i pomagam marketingowo. Prowadziłem też Śląską Ligę Wolnostylową i warsztaty okołorapowe z ramienia miasta Katowice , ale nie wiem co z tym będzie po powrocie do normalności. Nigdy nie postawiłem na jedną kartę, czyli muzykę, bo czułem, że zwyczajnie nie miałem podstaw, żeby to zrobić. Nie czułem się na tyle perspektywiczny, więc nie inwestowałem w siebie w tej materii, a też nigdy nie było mnie stać choćby na zajebiste bity. Nawet w momencie tego, uznajmy, największego hajpu, nie byłem gotowy, żeby traktować to inaczej niż zajawkę.

Nie chcesz spróbować sobie zrobić pracę z hobby?

To mogłoby być fajne, ale czuję, że ciężko byłoby mi zrezygnować z etatu, bo ten trzyma mnie w ryzach dobrego funkcjonowania za dnia. Potrzebuję też poczucia bezpieczeństwa, a teraz je mam. Żadne tam odrealnione wymagania, chcę funkcjonować po prostu jak dorosły facet. Może dobrze się stało, bo jeszcze by mi pyknęło muzycznie za młodu i koło trzydziestki czy później, przy spadku popularności, nie umiałbym sobie poradzić. A stąd już blisko do nieetycznych kroków, jak ten pewnego rapera, który wypuścił koszulki Hot16Challenge2. Jeśli to wyglądało tak jak myślę, to bardzo słabo. Podejście typu jakoś będzie, mam już wyrobioną pozycję, w chuju was mam, bo jestem znany i na pewno będą mnie słuchać, to zapominanie, że rynek jest coraz bardziej dynamiczny, a życie nie trwa 35 lat, tylko często dwa razy dłużej.

Brzmisz trochę, jakbyś przeżył mocny moment zwątpienia w sensowność robienia rapu.

Trochę tak. Bardzo szanuję raperów, którzy działają od x lat i mają po 1000 wyświetleń, ale ja mam inaczej. Pomyślałbym sobie: po co? Miałem chyba zresztą wrażenie, że przestałem kogokolwiek obchodzić po ostatnim materiale. Z drugiej strony też nie jestem typem z bezwarunkowym głodem sukcesu. Pamiętam do dziś rozmowę z Disetem, który broni się wszystkim poza wizerunkiem, bo nigdy na siłę się nie eksponował i działał w niszy. Lata temu spytał mnie: co ty chcesz od tego rapu? Mówię: stary, chciałbym, żeby dał mi spokojne życie na godnym pułapie. Odpowiedział: no widzisz, tym się różnimy, bo ja chcę zmienić rapgrę. Trzeba mieć jednak świadomość, że już jakiś czas temu rap poszedł w inną stronę, bardziej niechlujną od strony treści, skupioną na brzmieniu. Na przykład zwrotka Otsochodzi z Nowego koloru brzmi jakby została napisana na zasadzie: wiesz co, za dziesięć minut mam autobus. To nawet nie przytyk, w końcu to się świetnie przyjęło i ma vibe, wkręca się, ludzie podłapują. To też trzeba umieć, ja chyba tego nie mam.

Mimo wszystko znów tu jesteś. Kiedy album?

Nie wiem, nie mamy daty premiery, skupiamy się na najbliższych singlach, krążek jeszcze nie jest zamknięty. Pod koniec miesiąca powinniśmy puścić drugi klip, jak będzie dalej to się okaże. Moje życie zmieniło się przez ostatni czas – zmarł mój ojciec, zakończył się mój wieloletni związek – więc pewnie na płycie będzie więcej osobistych numerów, także rozliczeniowych. Musiałem te wydarzenia wziąć na klatę i nie szukać pocieszenia, tylko je dawać najbliższym, bo mam już 27 lat. Czas pokazać, że jestem facetem i przyjąć życie z dobrodziejstwem inwentarza.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze przede wszystkim o muzyce - tej lokalnej i zagranicznej.