Treści dezinformacyjne to jedno. Ale my, odbiorcy, jesteśmy coraz bardziej przytłoczeni liczbą materiałów o Ukrainie. Do tego stopnia, że sami nie wiemy, komu właściwie ufać.
Jesteśmy z Wami, wszystkie treści o Ukrainie są u nas otwarte.
Wystarczy wejść na Twittera. Jeden dziennikarz mówi na ten sam temat tak, a inny inaczej. Już pomijając fakt, że o wojnie chce wypowiedzieć się każdy. Mnogość opinii, zbyt szeroka gama analiz, a wszystko to wymieszane z nastawionymi na szok newsami o krzykliwych nagłówkach. Dlatego w komentarzach na przeróżnej maści serwisach coraz częściej pojawiają się apele użytkowników: podzielcie się rzetelnymi kanałami informacyjnymi, bo toniemy w tym zalewie średnio wiarygodnych treści.
I takim kanałem jest Ukraiński Telegraf. Powiew normalności na komunikacyjnym froncie. Normalności, czyli takich mediów, za jakimi wielu dziś tęskni; bazujących na prawdziwych, starannie wyselekcjonowanych wiadomościach. To sytuacja tym bardziej ciekawa, że tworzy je nie wielka mediowa kompania, ale grupa znajomych.
Cały czas śledzimy ukraińskie kanały informacyjne. Szczerze? Pół godziny bez telefonu to 600 powiadomieńWspółzałożycielka Ukraińskiego Telegrafu
Ukraiński Telegraf to kanał na Telegramie. Wystarczy tylko mieć dostęp do tej aplikacji, by całodobowo, na bieżąco, otrzymywać wiadomości prosto z Ukrainy. Teksty, filmy, posty. Jak powstał?
Na pomysł wpadł mój brat, który zadzwonił do mnie i powiedział - wybuchła wojna, musimy to zrobić. Zebraliśmy jeszcze trójkę przyjaciół, którzy byli w stanie i chcieli się w to zaangażować. Cały czas śledzimy ukraińskie kanały informacyjne. Szczerze? Pół godziny bez telefonu to 600 powiadomień. Zrozumieliśmy, że wojna jest relacjonowana, ale chcieliśmy przekazać, jak się czują osoby, które mają z tym światem większy kontakt. I jeszcze jedno – w polskim necie pojawiło się wiele negatywnych komentarzy o Ukraińcach. Nie mogliśmy pozwolić na to, by Polacy mieli czerpać wiedzę z kanałów jawnie prorosyjskich – opowiada Małanka Junko, jedna z współtwórczyń Ukraińskiego Telegrafu.
Telegram jest potężnym orężem w walce z dezinformacją, trzeba tylko dobrze go wykorzystaćWspółzałożycielka Ukraińskiego Telegrafu
Ze względu na znajomość języka, kontakty w Ukrainie i szerokie rozeznanie w tamtejszych mediach mogą bez problemu przesiewać spływająca informacje. Korzystają też z innych Telegramowych kanałów. Pomimo dużego zapotrzebowania i stałego responsu od swoich odbiorców oraz natłoku spływających newsów, mają zasadę – dać sobie czas na fact checking, przystanąć, spojrzeć świeżym okiem. Wielokrotnie sprawdzać. Ten kanał, choć robiony przez grupę młodych ludzi, ma cechować się wyjątkową rzetelnością.
Nie jestem w stanie powiedzieć, ile nad tym siedzimy. Od piątku... cały czas? Całe dnie, czasem do 2–3 w nocy, w zależności od tego, ile informacji spływa. Sorry za przerwy w nocy ale czasem musimy spać. Chociaż staramy się, żeby zawsze ktoś był na posterunku. Czasem puszczaliśmy takie informacje, że przerwa techniczna, że musimy się wyspać, wtedy ludzie mają chwilę oddechu i dziękują nam za to, co robimy, że to świetna inicjatywa. Że sprawdzają tylko nas. To bardzo motywujące – dodaje Junko.
Czy tak wygląda przyszłość nowych mediów? Telegramowe kanały są coraz częściej wykorzystywane nie jako komunikatory, a informatory. Te najsłynniejsze, jak Journalism News, Splice czy Reuters Institute są śledzone przez masy odbiorców. Ukraiński Telegraf dociera do ponad 2000 telegramowiczów, ale ta liczba wciąż rośnie. Pamiętajmy, że działają niecały tydzień.
Przyszłość? Nie wiem. Ale na pewno to media odpowiadające na potrzeby ludzi. Telegram jest potężnym orężem w walce z dezinformacją, trzeba tylko dobrze go wykorzystać - kończy współzałożycielka Ukraińskiego Telegrafu.
Jeśli chcecie dołączyć do grona jego odbiorców, wejdźcie tu.
Komentarze 0