W cieniu Messiego. Niepisana rywalizacja, z którą Lewandowski zmierzy się w Barcelonie

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
Robert Lewandowski
Fot. Kristy Sparow/Getty Images

Pewnie Robert Lewandowski nie przyzna tego wprost, ale rywalizacja z Leo Messim siedzi mu w głowie. Kiedy zacznie zwiedzać Camp Nou, zobaczy Złotą Piłkę, na której tak mu zależało i którą ostatecznie nieznacznie przegrał z Argentyńczykiem. Polak ucieszył się, gdy na mundialu wylosowaliśmy Argentynę, bo to kolejny epizod tej niepisanej batalii o pokazanie, że może być lepszy od okrzykniętego najwybitniejszym w dziejach. Barcelona też będzie stała pod znakiem tego porównania. Chociaż RL9 nie zastępuje bezpośrednio Messiego, to w erze Joana Laporty wchodzi w jego buty największej gwiazdy klubu.

Z Barcelony

Jest taka tradycja, że każdy nowo zatrudniony zawodnik Barcelony zwiedza klubowe muzeum na Camp Nou, aby doświadczyć historii oraz wielkości tego klubu. Tych wszystkich nazwisk, które były podziwiane jeszcze przed nim. Właśnie tam znajdują się Złote Piłki masowo wygrywane przez rekordzistę w tej dziedzinie Leo Messiego. Spacerując po katalońskim stadionie, na pewno odżyją wspomnienia do chwili, gdy polski napastnik wspiął się na absolutny szczyt, ale przegrał o 33 punkty (613 do 580) z Argentyńczykiem. Rozczarowanie i żal jak najbardziej były. Pewnie nawet większe niż te emocje, które pokazał przed kamerami telewizyjnymi. Chociaż Lewandowski nie powie tego głośno, Leo Messi na swój sposób siedzi mu w głowie. Nie może być inaczej z jego duszą rywalizacji, która zaprowadziła go do tego miejsca.

ZAMIENILI DWÓCH WETERANÓW

Sam Argentyńczyk też może mieć skrzywiony obraz tego, co aktualnie dzieje się w Barcelonie. Pamiętajmy, że został wypchnięty z klubu. Nie była to jego decyzja. Przyleciał z urlopu i usłyszał, że klub jest w zbyt wielkiej ruinie finansowej, aby podpisać z nim nowy kontrakt. Musiał wymyślić plan na siebie na nowo, wyjść ze strefy komfortu i przenieść się do Paryża. Umówmy się, że to oczywiście żaden koszmar, ale jednak całkowicie nowe życie dla rodziny, która była zakochana w katalońskim Castelldefels.

Joan Laporta wziął na siebie zakończenie ery Messiego na Camp Nou w imię ratowania klubowych finansów. Wiadomo, że sprzątał po bałaganie poprzednika, ale być może po cichu chciał też uniezależnienia drużyny od wieloletniego gwiazdora. Z pewnością jednak Messi musi być zszokowany, patrząc na to, jak dynamicznie i intensywnie działa teraz na rynku transferowym Blaugrana. On odszedł z powodów ekonomicznych, by dosłownie rok później Katalończycy czekali na atak z Lewandowskim, Raphinhą, Dembele, Aubameyangiem czy Ferranem Torresem. Oni też nie przyszli za pół-darmo, tylko byli owocem sporych inwestycji z katalońskiej kasy. To może być tym boleśniejsze, że zarówno Messi, jak i Suarez słuchali wypowiedzi o swoim wieku, po czym na ich miejsce przyszedł 34-letni Lewandowski.

I jakby nie patrzeć, dzisiaj piłkarzem o największym statusie w świecie futbolu powinien być u Xaviego właśnie Polak. W 2021 roku drugi najlepszy gracz w konkursie Złotej Piłki, wyprzedzony jedynie przez Leo Messiego, w którego buty przyjdzie mu wejść. Nikt nie będzie oczekiwał od niego tworzenia podobnych emocji, bo to jednak zupełnie inne style grania i wrażenia artystyczne. Polak może się obronić wyłącznie bramkami albo sukcesami całej drużyny. Ale zwariowane losy piłki sprawiły, że przed chwilą siedzieli obok siebie na gali w Paryżu, a teraz jeden ma pomóc zapomnieć o tęsknocie za sukcesami ery tego drugiego. Lewandowski przychodzi, aby w jakimś stopniu wejść w buty Messiego, czyli najważniejszej postaci projektu sportowego na Camp Nou.

AMBICJONALNE PODEJŚCIE DO MUNDIALU

Ponoć kiedy trwało losowanie mistrzostw świata w Katarze, kapitana reprezentacji Polski wcale nie przeraziło trafienie do jednej grupy z niepokonaną Argentyną i kandydatem do wygrania całego turnieju. Nie było tam lamentu ani strachu, wręcz przeciwnie, lekka ekscytacja, że znowu będzie można się porównać na tle Leo Messiego.

Kiedy już wchodzisz na taki poziom i pokonałeś tyle przeszkód po drodze, zwykle nie widzisz elementów nie przejścia. Skoro w oczach świata Lewandowski został drugim najlepszym graczem roku, to dlaczego nie może być pierwszy? Oczywiście, że całościowo nie mamy argumentów, aby rywalizować z Argentyną i postawić jej się w grze w piłkę, ale mimo wszystko świat będzie patrzył na ten mecz z zaciekawieniem. To najbardziej medialna potyczka w naszej grupie, bo reklamowana hasłem Messi vs. Lewandowski. To bardziej działa na wyobraźnię kibiców, niż wspomnienie o całościowej sile drużyny narodowej Meksyku.

Lewandowski miał się ucieszyć, że ta niepisana, niewypowiedziana rywalizacja będzie miała kolejne odsłony. I że będzie okazja znów sprawdzić się na tle takiego przeciwnika i spróbować sprawić niespodziankę. Początkowo oczywiście stoi na straconej pozycji, patrząc na zorganizowanie całych drużyn i zespołowy potencjał, lecz to głównie mechanizm chęci wzięcia rewanżu. Jakby chciał pokazać, że teraz rzeczywiście może lepszy i próbować dokonać sprawiedliwości. Znając Lewandowskiego, który prawie nigdy nie bazuje na takiej kontrze i uderzaniu w przeciwników, będzie to wyzwanie żywe głównie w jego głowie. Raczej nie wyjdzie i nie podzieli się takimi przemyśleniami, ale ponoć rzeczywiście do starcia z Messim podchodzi ambicjonalnie.

DWIE NAJLEPSZE DZIEWIĄTKI

W stolicy Katalonii 34-latek nie tylko stoi przed wyzwaniem przejęcia miana najlepszego strzelca drużyny, ale również napisania nowej rywalizacji promującej całą ligę hiszpańską. Latami wszyscy wzdychali do wyścigu między Messim a Ronaldo, a teraz dwie najlepsze dziewiątki świata znów spotykają się w jednych rozgrywkach. Szef LaLiga ma gotowy produkt i pomysł na reklamę, bo całą rywalizację może promować hasłem „Karim Benzema vs. Robert Lewandowski”. Barcelona próbuje wrócić na dawne miejsce i znów zasiąść na tronie, stąd transfery, aby zdetronizować zwycięzcę Ligi Mistrzów.

Co kolejkę będziemy dyskutować o ich korespondencyjnym pojedynku strzeleckim i sprawdzać, jak Polak odpowie na wyczyny Francuza. Kiedy do Hiszpanii przychodzi napastnik gwarantujący ponad 40 trafień na sezon, musi celować w nagrodę Pichichi dla króla strzelców. Przez 8 lat w Bayernie tylko w pierwszym, debiutanckim sezonie nie udało mu się wykręcić 40 bramek. W samej lidze hiszpańskiej poprzeczka nie będzie zawieszona aż tak wysoko, bo tylko Benzema przekroczył liczbę 20 trafień w LaLiga. On zakończył strzelanie na 27 bramkach, a za jego plecami mieliśmy Iago Aspasa (18), Viniciusa oraz Raula de Tomasa (17) czy Juanmiego (16). Zakładając, że Polak się wstrzeli i będzie regularnie trafiał, walkę o miano najlepszego strzelca powinien stoczyć właśnie z Benzemą, czyli najpewniej wkrótce zdobywcą Złotej Piłki.

To też rzuci jeszcze lepsze światło na tę walkę, skoro wszyscy będą się przyglądali, czy 34-latek może powtórzyć tak doskonały sezon. Lewandowski ma wszystko, aby było o nim bardzo głośno. Promocja ligi napisze się sama. Pod warunkiem, że zarówno Francuz, jak i Polak utrzymają standardy do jakich przyzwyczajali latami. Już teraz Joan Laporta mówi: „Sprowadziliśmy karabin maszynowy, więc o bramki jestem spokojny”.

ARCHITEKT ODBUDOWY

Rok temu na początku sierpnia Leo Messi żegnał się z ukochaną Barceloną przez brak pieniędzy, teraz ten sam klub jest w stanie zapłacić 50 milionów euro za 34-letniego napastnika, wierząc że czekają go przynajmniej trzy klasowe sezony na najwyższym poziomie. Po cichu to kolejny element niewidzialnej rywalizacji między Lewandowskim a Messim, w której to Polak bardziej chce udowodnić, że jest na tym samym albo wyższym poziomie.

Kwestią tygodni będzie, kiedy katalońscy zaczną porównywać jego wyniki strzeleckie z tymi osiąganymi przez ich wieloletnią dziesiątkę. To będzie porównanie, od którego w żaden sposób nie ucieknie. Chociaż Barcelona jest w zupełnie innym miejscu i trudno ją włożyć w kontekst czasów Messiego, to mimo wszystko suche liczby będą zestawiane aż do znudzenia. Ale tak naprawdę to największa miara sukcesu Lewandowskiego i tego, dokąd zawędrowała jego kariera. Jeśli cały czas będzie za nim podążał cień abstrakcyjnych osiągnięć Messiego, to tylko pokazuje, ile znaczy w oczach świata.

Takich emocji jak Argentyńczyk nigdy nie zbuduje, ale może sprawić poprzez bramki albo trofea, że stanie się symbolem odbudowy katalońskiego klubu. Bo Robert Lewandowski przyszedł na Camp Nou doświadczyć czegoś nowego, spełniać swoje marzenia, ale też podbić stempel jakości pod ambitnym planem zbudowania nowej potęgi. Jego trafienia to nie wszystko, ale jeśli dojdzie do zbiorowego sukcesu z bramkami Polaka, to właśnie on zostanie zapamiętany jako ten wznoszący Barcelonę do lepszych czasów.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.