Walka Kapeli z Kossakowskim to tylko początek. Czeka nas era monetyzacji konfliktu politycznego

Zobacz również:Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, Duda… Jak wyglądały wybory prezydenckie od 1990 roku?
kapela kossakowski
materiały newonce

Z tego starcia tytanów można się śmiać. Można je też zbywać. Ale wypada zaprotestować przeciwko kapitalizacji wyimaginowanego lub prawdziwego sporu prawicy i lewicy.

Stop making stupid people famous, przeczytamy zapewne w komentarzach pod tym tekstem w social mediach. Prawda jest jednak taka, że już za późno, by rzucać takimi sloganami. Znaleźliśmy się w miejscu, w którym federacje freakfightowe wylansują każdego, kto będzie chętny nakrzyczeć na drugą osobę, rzucać w nią różnymi przedmiotami i ostatecznie stanąć w oktagonie (lub rzymskiej klatce). Fejkowe MMA stało się już realną drogą kariery, z której korzystają osoby z coraz to różniejszych profesji i gałęzi polskiego, ubogiego showbiznesu. Dotychczas jednak wykorzystywano głównie personalne zatargi lub nietypowe fizyczne walory zawodników i zawodniczek. Nadchodzący, sobotni pojedynek Jasia Kapeli i Ziemowita Piasta Kossakowskiego na gali Prime MMA Zadyma, jest jednak promowany w zupełnie inny sposób – to pierwsza walka reklamowana jako starcie na tle światopoglądowym.

I to przekroczenie pewnej ważnej granicy. Prywatny biznes zdecydował się bowiem na przetestowanie tego, na ile można zmonetyzować konflikt polityczny. Ciężko wyliczyć, czy i ewentualnie ile subskrypcji streamu całego wieczoru będzie wykupionych właśnie ze względu na walkę lewicowego aktywisty i prawicowego dziennikarza. Ponad 200 tysięcy odtworzeń debaty Kapeli z Kossakowskim bez wątpienia pokazuje jednak, że zainteresowanie ich mordobiciem istnieje. Czy to początek programowania podobnych starć? Potencjalnie adwersarzy z wyższej półki rozpoznawalności i być może o bardziej szlachetnym CV? Czas pokaże. Chętni zarobku włodarze federacji już teraz propagują założenie, że agresja i przemoc są faktyczną drogą do rozstrzygania wyższości jednej frakcji nad drugą. Że skończyły się argumenty, a obie szerokie strony są już tak mocno okopane, że jedyne, co pozostało, to rozwiązania siłowe. A co udowodni zwycięstwo jednego nad drugim? Ze sportowego punktu widzenia niewiele. Kossakowski jest wyższy od Kapeli o 14 cm, cięższy o 8 kilo i młodszy o dekadę. Jest więc na papierze zdecydowanym faworytem konfrontacji. Do wygrania jest jedynie tytuł pogromcy lewaków lub prawaków, który wart jest tyle, co nic.

To przekroczenie pewnej ważnej granicy. Prywatny biznes zdecydował się bowiem na przetestowanie tego, na ile można zmonetyzować konflikt polityczny.

Czy nie dało się w bardziej optymalny sposób dobrać tych ideologicznych gladiatorów? Zapewne na chwilę obecną nie. Można domniemywać, że byli to najsensowniejsi kandydaci chętni do stanięcia w ringu. Trzeba zwrócić uwagę na to, że obaj dziennikarze (?) są w swoich środowiskach outsiderami. Kapela jest dość powszechnie uznawany za prowokatora, który trollingiem i kontrowersją przykrywa często merytorykę lub jej brak. Kossakowski dokonał z kolei czegoś naprawdę imponującego – zasłużył na zwolnienie z redakcji prorządowego i niekryjącego swoich sympatii TVP Info. Obaj szukają więc w ten sposób nowych elektoratów. Nie wydaje się, by Kapela mógł zyskać wiele, wstępując na wojenną ścieżkę. Zjednać sobie przychylność osób o lewicowych poglądach, które mają w pamięci chociażby przemoc policji stosowaną wobec kobiet protestujących w sprawie antyaborcyjnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Kossakowski może za to zyskać mnóstwo. Wydaje się, że sporo osób mogło zapomnieć o tym, jak ścigał polityków powiązanych z KO po korytarzach sejmowych – albo nigdy się o tym nie dowiedzieć. Przed mnóstwem odbiorców prezentuje się jako świeża propozycja – ktoś, kto chce uchodzić za charakternego inteligenta i przy okazji wypaczać znaczenie tego słowa w dobie ćwierćmózgich influencerów czy nawet w konfrontacji z tłem, które stanowi część uczestników tej samej gali.

Kossakowski wszedł z podwiniętymi rękawami do szambiarki, w której liczy się obrażanie innych i grożenie im ciężkimi konsekwencjami zdrowotnymi. Dostosował się do dialektyki panującej w tym instagramowym koloseum i najwyraźniej czuje się w nim jak ryba w wodzie. Najgroźniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że dostał zasięgową i niemal niemoderowaną platformę do wygłaszania sloganów powtarzanych po chłopcach z Młodzieży Wszechpolskiej (Chłopak i dziewczyna to normalna rodzina).

Gdyby Marian Kowalski był dychę młodszy zapewne już teraz dostawałby zaproszenia od Prime MMA lub podobnych organizacji.

To i podobne twierdzenia Kapela komentował głównie ironicznym uśmiechem. Od Kasjusza Don Kasjo Życińskiego trudno z kolei oczekiwać pilotowania tego starcia pod kątem merytoryki i formy przekazu. Nietolerowane niegdyś w przestrzeni publicznej wypowiedzi teraz są jak najbardziej dozwolone na zasięgowej platformie. Do większości stacji telewizyjnych w Polsce (możliwe, że wszystkich poza jedną czy dwoma) Kossakowski już nigdy nie zostałby zaproszony. Tutaj z kolei jego dyspozycja jest witana z otwartymi ramionami i zapewne zagwarantuje mu dalszy byt medialny. Komentarze pod rzeczoną dyskusją nie pozostawiają z kolei złudzeń – lwia część odbiorców (bo grupa potencjalnych odbiorczyń wydaje się wąska, jeśli nie bliska zeru) przyklaskuje właśnie niepokornemu reprezentantowi prawicy. Wszystko rysuje się dość logicznie. Gdyby Marian Kowalski był dychę młodszy zapewne już teraz dostawałby zaproszenia od Prime MMA lub podobnych organizacji (bo wiele z nich prezentuje bardzo podobną, czyli niemal zerową, obecność kręgosłupa moralnego).

Kapela z kolei wydaje się być w całej tej sytuacji dość biernym pasażerem tej karuzeli beki. Mogę tylko przypuszczać, że z post-ironiczną przyjemnością pływa w tym groteskowym oceanie debilizmu i gloryfikacji przemocy. Na własne życzenie stał się pierwszym patoinfluencerem polskiej lewicy, ale jego zachowania, w kontraście ze strategią wykładającego po kolei swoje poglądy adwersarza, zdają się jednak wskazywać na chęć zagarnięcia pewnych doświadczeń dla siebie i prowadzenia jednostkowego performance’u, a nie promowania pewnych postaw lub rzeczowej rozmowy na tematy światopoglądowe i społeczne. Poeta próbował już pocałować oponenta przy jednej z konfrontacji. W oktagonie zapewne także zdecyduje się na jakiś kontrowersyjny manewr. Skupiając się na trollingu w jakiś posób już przegrał, a w zasadzie poddał się i poprzez zaniechanie zademonstrował, że nie zależy mu tak bardzo jak posiadającemu ogromne parcie na szkło Kossakowskiemu.

Kolejną konsekwencją tego starcia może być budowanie złudnego wizerunku polskiej inteligencji. Poniekąd tak są przedstawiani, na tle reszty zawodników i zawodniczek, obaj śmiałkowie. Ale Kapela i Kossakowski to przypadki dla swoich obozów szczególne – reprezentują inteligencję skundloną przez social media i tanie prowokacje. Osoby, które swój ewentualny potencjał intelektualny przepalają na rzecz draki, która przynosi chwilowy rozgłos. I dlatego właśnie także pasują do całej tej zgrai.

Trzeba więc pamiętać, że w tej konkretnej sytuacji nie reprezentują nikogo ani niczego – żadnego prądu myślowego, czy zestawu poglądów. Są tylko małymi, uśmiechniętymi trybikami w maszynce do robienia hajsu oraz poszukiwania trendów i tendencji, które można eksploatować i monetyzować do cna. Efektem będzie tylko dalsze pogłębianie się polaryzacji światopoglądowej w naszym kraju oraz ciągłe zaostrzanie języka debaty publicznej. Niezależnie od tego, kto wygra, w dłuższej perspektywie przegrywamy my wszyscy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0