Ostatnie na ponad pół roku spotkanie towarzyskie reprezentacji Polski to szansa przede wszystkim dla tych, których wyjazd na mistrzostwa Europy wisi na włosku oraz tych, chcących w ostatnim momencie wskoczyć do odlatującego samolotu.
Choć może się wydawać, że do mistrzostw Europy zostało jeszcze sporo czasu, a mecze reprezentacji toczą się ostatnio z rzadko spotykaną regularnością, ten nietypowy moment w kalendarzu dobiega końca. Między wrześniem a listopadem reprezentacja rozegra osiem meczów, ale po przyszłotygodniowym starciu z Holandią, piłkarze znów rozjadą się do klubów na aż cztery miesiące. W marcu spotkają się, by rozegrać trzy spotkania w eliminacjach mistrzostw świata w Katarze i tam miejsca na eksperymenty już nie będzie. Kolejne spotkania towarzyskie selekcjonerzy będą mieć do dyspozycji dopiero tuż przed Euro. Dlatego dla zawodników, których pozycja w kadrze jest niepewna, środowy (20.45) mecz z Ukrainą będzie bardzo ważną szansą. W starciach z Włochami i Holandią Polacy staną przed niespodziewaną okazją wygrania grupy Ligi Narodów, więc Jerzy Brzęczek na pewno wystawi w nich najsilniejsze możliwe składy.
ZAOSTRZONA RYWALIZACJA
Bardzo udane październikowe zgrupowanie miało kilku zwycięzców i przysporzyło trenerowi kilka kłopotów bogactwa. Z drugiej strony, pięciu dość ważnych dla tej kadry zawodników ma problemy z regularną grą w klubach. Oprócz Kamila Grosickiego i Arkadiusza Milika, którzy nie pojawiają się na boisku wcale, rzadko grają też Damian Kądzior i Krzysztof Piątek, a Piotr Zieliński po zakażeniu koronawirusem w ciągu miesiąca rozegrał w Napoli tylko 37 minut. Wzloty formy jednych i problemy drugich, czynią tę rywalizację jeszcze ciekawszą.
NIEWIELE WOLNYCH MIEJSC
Nie wiadomo na razie, jak liczne kadry UEFA pozwoli zabrać selekcjonerom na turniej. Można przypuszczać, że w dobie pandemii i zwiększeniu limitu zmian do pięciu, ekipy mogą zostać poszerzone względem tradycyjnych 23 nazwisk. Na razie jednak nic na ten temat nie wiadomo, więc to tej liczby trzeba się trzymać. A selekcjoner na konferencjach prasowych wysyła pewne sygnały. Ostatnio potwierdził, że zamierza zabrać na mistrzostwa trzech napastników, co właściwie ucina dyskusję na temat rywalizacji na tej pozycji. Entuzjastyczne wypowiedzi na temat Piotra Zielińskiego i Grzegorza Krychowiaka też każą sądzić, że ma o nich znacznie lepsze zdanie, niż wielu niezadowolonych z ich formy kibiców. Znając wybory selekcjonera od dwóch lat, nad niektórymi nazwiskami nie ma sensu dyskutować. Nawet jeśli jeden, czy drugi ekspert widziałby kadrę bez któregoś ze znanych piłkarzy, Brzęczek raczej się na to nie zdecyduje. Niewiadomych w reprezentacji nie jest więc wcale aż tak dużo.
Przyglądamy się pięciu postaciom, dla których mecz z Ukrainą będzie miał największy ciężar gatunkowy. Albo w tym momencie znajdują się poza samolotem na Euro, albo na razie w nim siedzą, ale trener ma przy ich nazwiskach znaki zapytania. Udany występ może ich znacznie zbliżyć do udziału w turnieju, a kiepski zmarnować ich szansę, bo nie cieszą się zaufaniem, które mają liderzy tej kadry.
1
Łukasz Skorupski
Podczas październikowego zgrupowania był jedynym z bramkarzy, który nie rozegrał ani minuty, bo przeciwko Finlandii selekcjoner dał okazję debiutu Bartłomiejowi Drągowskiemu. 29-latek w reprezentacji nie wystąpił od dwóch lat i przeciwko Ukrainie może otrzymać szansę. Zwłaszcza że Drągowski nie mógł przyjechać na zgrupowanie. Bramkarz Bolonii musi odrabiać straty. W klubie od ponad roku nie zachował czystego konta i w Serie A spisuje się gorzej od golkipera Fiorentiny. Jest przy tym starszy, więc o ile zabranie Drągowskiego na turniej można traktować jako inwestycję, o tyle powołanie Skorupskiego trudno w ten sposób argumentować. Kadrowe ambicje cały czas zgłasza Rafał Gikiewicz z Augsburga, konsekwentnie pomijany przez selekcjonera. Rywalizacja o to, kto będzie zmiennikiem od lat zdecydowanie najlepszej dwójki bramkarzy, jest bardzo zacięta. I wydaje się, że Skorupski ma w niej najmniej zwolenników oraz argumentów. Każdą otrzymaną okazję musi więc wykorzystać, by je dostarczyć. Jego jedyną przewagą może być odrobinę spokojniejszy charakter od rywali. Drągowskiemu zdarzyło się już w juniorskich czasach odmówić udziału w turnieju, w którym nie miał być jedynką, a Gikiewicz, znalazłszy się na zgrupowaniu, mógłby się starać walczyć o awans w hierarchii. Skorupskiemu pewnie przyszłoby najłatwiej zaakceptowanie, że jedzie jako trzeci bramkarz. Ale potrzeba jeszcze pokazać atuty typowo boiskowe.
2
Maciej Rybus
Nie wiadomo, kiedy to się stało, ale nagle Polska zaczęła mieć na lewej obronie kłopoty bogactwa. Obrońca Lokomotiwu Moskwa, przez lata jedyny gwarantujący solidny poziom na tej pozycji, znalazł się w tarapatach. W eliminacjach do mistrzostw Europy wystąpił tylko w dwóch meczach. We wrześniu dobrze pokazał się w spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną (2:1), gdy zaliczył asystę, ale nie mógł pójść za ciosem, bo zaraził się koronawirusem. Selekcjoner konsekwentnie stawia na Arkadiusza Recę, który regularnie gra w Serie A, więc nie ma powodów, by sądzić, że nie pojedzie na turniej. Dobrze w grze defensywnej spisuje się na lewej obronie Bartosz Bereszyński, przestawiany z prawej flanki. Za Michałem Karbownikiem, który nie najlepiej rozpoczął sezon, przemawia w kontekście turnieju wielka uniwersalność, pozwalająca mu zabezpieczyć kilka pozycji. Jednym z najlepiej spisujących się w ekstraklasie piłkarzy jest Tymoteusz Puchacz, o którym ciepło wypowiada się Brzęczek. Rybus jest mocno naciskany i musi obronić pozycję, bo może się okazać, że w kadrze zabraknie dla niego miejsca. Na trwającym zgrupowaniu nie będzie ani Puchacza, który jeszcze nie dostał powołania, ani Karbownika, wykluczonego z powodów zdrowotnych. Rybus ma więc otwartą drogę, by się zareklamować.
3
Paweł Bochniewicz
O ile trzech stoperów – Kamil Glik, Jan Bednarek i Sebastian Walukiewicz – wydaje się pewniakami na Euro, obrońca Heerenveen musi walczyć. Najważniejszym argumentem przemawiającym za jego wyjazdem na turniej jest to, że zwykle na mistrzostwach trzeba mieć czterech stoperów. A do najlepszej polskiej czwórki na pewno się w tym momencie łapie. Kłopoty bogactwa i bardzo wyrównana konkurencja powstały jednak w środku pomocy. Selekcjoner może uznać, że zamiast wykreślać któregoś z pożytecznych i dobrze grających środkowych pomocników, pojedzie na Euro z trzema stoperami, a w razie katastrofy ratunkiem na tej pozycji może się okazać Grzegorz Krychowiak, który już tam grywał. Największym zagrożeniem dla Bochniewicza może być Krystian Bielik, który zeszłej jesieni był wygranym zgrupowań reprezentacji, lecz później zerwał więzadła krzyżowe. Teraz ma już za sobą pierwszy pełny występ w klubie. Choć jego docelową pozycją jest środek pomocy, przeciwko Barnsley zagrał kilka dni temu właśnie jako stoper. Jeśli Brzęczek nie będzie miał do Bochniewicza przekonania, może zabrać więcej środkowych pomocników, wykorzystując uniwersalność kilku z nich.
4
Robert Gumny
Dość niespodziewanie zaproszony na mecz z Ukrainą, po którym dołączy do kadry młodzieżowej Macieja Stolarczyka. Prawy obrońca Augsburga czeka jeszcze na debiut w reprezentacji, choć Brzęczek już raz, jeszcze w czasach Lecha Poznań, go powołał. Po trudnym początku w Bundeslidze sytuacja 22-latka się poprawiła. Najpierw dwa razy wchodził na boisko jako zmiennik, a w miniony weekend zadebiutował w pierwszym składzie. Nie najlepiej, ale widać, że nauka gry w Niemczech postępuje. Trudno sobie jednak wyobrazić, za kogo miałby pojechać na Euro. Tomasz Kędziora i Bartosz Bereszyński, rywalizujący na prawej obronie, wydają się absolutnymi pewniakami do wyjazdu. Konkurencja na lewej obronie sprawia, że i tam jest kilku bardziej oczywistych niż Gumny kandydatów do udziału w turnieju. Jedyny wariant, na który gracz Augsburga może liczyć, to taki, w którym lewi obrońcy byliby w fatalnej formie, więc selekcjoner zdecydowałby się traktować Bereszyńskiego jako gracza podstawowego składu na tej pozycji. Wtedy Gumny mógłby być uznawany za zmiennika Kędziory. Wychodzi więc na to, że obrońca Augsburga rywalizuje paradoksalnie nie tyle z graczami ze swojej pozycji, bo ich nie ma szans wygryźć, ile z tymi grającymi po drugiej stronie boiska – Rybusem, Recą, Karbownikiem czy Puchaczem. Jego wyjazd na mistrzostwa chyba najtrudniej z obecnej kadry sobie wyobrazić.
5
Przemysław Płacheta
Niespodziewana nowa twarz w kadrze. Kariera 22-letniego skrzydłowego idzie w błyskawicznym tempie. 3,5 roku temu grał w juniorach RB Lipsk. Później zdążył zaliczyć Sonnenhof Grossaspach, Pogoń Siedlce, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Śląsk Wrocław, by wylądować w Norwich City, dokąd selekcjoner wysłał mu powołanie. Początki w Anglii nie były może idealne, bo choć już w drugim meczu strzelił gola, nie grał regularnie w podstawowym składzie. W ostatnich trzech spotkaniach występował jednak od pierwszej minuty, a jego drużyna zdobyła siedem punktów i zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Powołanie Płachecie umożliwiły też problemy klubowe Damiana Kądziora, nieobecność Karbownika, uraz Jakuba Kamińskiego, który miał zadebiutować w kadrze, ale chyba będzie musiał poczekać, oraz brak powołania dla Przemysława Frankowskiego, o którym Brzęczek mówi jednak, że nie traci go z radarów. Grosicki, mimo braku gry w klubie oraz Kamil Jóźwiak wydają się pewniakami na bokach pomocy. O dwa pozostałe miejsca będą walczyć Sebastian Szymański, Kądzior, Frankowski, Kamiński i właśnie Płacheta. Konkurencja jest duża, więc jeśli Płacheta pojawi się na boisku, musi ją wykorzystać do maksimum.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.