Kolejka otwarcia to zawsze czas, by po raz pierwszy zweryfikować, jak radzą sobie nowi piłkarze. W Premier League szczególnie kibice Arsenalu, Evertonu, Newcastle i Leicester City mogą czuć satysfakcję po debiutach.
Przed sezonem tak naprawdę nikt z nas nie wie niczego. Oceniamy ruchy transferowe poszczególnych drużyn i zastanawiamy się, czyj zaciąg spisze się najlepiej, kto kupował mądrze, a kto zapomniał o różnych potrzebach albo sprowadził zawodników zbędnych. Czasami okazuje się, że mamy rację. W innych przypadkach już kilka spotkań pokazuje nam, że się myliliśmy.
Pierwsza kolejka wprawdzie o niczym jeszcze nie przesądza, ale niektórzy pokazali już, że mogą stanowić dla Premier League wartość dodaną. Kibice, którzy po raz pierwszy mogli się przyjrzeć grze nowych nabytków i kilku z nich już zaprezentowało się z dobrej strony. Przede wszystkim na uwagę zasługują tu nowa linia pomocy Evertonu, Gabriel Magalhães z Arsenalu oraz Timothy Castagne z Leicester City. Ich debiuty to jedne z ciekawszych wątków minionego weekendu.
RECEPTA NA ZESZŁOROCZNE BOLĄCZKI
Zacznijmy od The Toffees. Carlo Ancelotti od początku na mecz z Tottenhamem (1:0) wystawił trzech kupionych przed rozpoczęciem sezonu piłkarzy. Allan, James Rodriguez i Abdoulaye Doucoure wyszli w linii pomocy obok Andre Gomesa i Richarlisona, a dla dwóch pierwszych to był debiut na angielskich boiskach. I trzeba przyznać, że debiut udany.
W poprzednim sezonie brak balansu w środku pola i często zmieniające się koncepcje co do jego kształtu sprawiały, że Everton miał problemy. Allan, James i Doucoure mają więc tworzyć nowa oś, gdzie podział ról będzie dość klarowny. Pierwszy odpowiada za walkę w odbiorze i kontroluje ustawienie formacji, drugi ma kreować, a trzeci wnosi umiejętność wyjścia spod pressingu, podłączenia się do akcji i jest pomostem między Allanem i Jamesem. Na podstawie jednego meczu trudno stwierdzić jednoznacznie, że wszystko już gra, jednak z Tottenhamem cały tercet wypadł bardzo przyzwoicie.
James nie wyglądał na kogoś, kto poprzedni sezon głównie przesiedział na ławce rezerwowych. Więcej kontaktów z piłką od niego miał w drużynie tylko Lucas Digne, choć na jego korzyść działają te przy wykonywanych stałych fragmentach - z jednego z nich zaliczył zresztą asystę przy zwycięskim trafieniu. Wszystko, co dobre w ofensywie Evertonu, przechodziło jednak przez Kolumbijczyka. Dryblował ze stuprocentową skutecznością. Od wejścia robił różnicę. - Nie miałem żadnych obaw o jego przygotowanie kondycyjne. Poza tym tu nie o to chodzi. Gdyby liczyła się tylko wydolność, to kupiłbym Usaina Bolta, a nie Jamesa - mówił Ancelotti. Włoch wie, że najważniejsza u tego gracza jest możliwość wpływania na grę i trzeba dać mu wolność. To się udało. James stworzył pięć sytuacji - najwięcej spośród wszystkich graczy na boisku.
Ułożony na nowo środek pola The Toffees sprawiał Tottenhamowi problemy od początku. Allan, James i Doucoure po 20 minutach mieli ex-aequo najwięcej kontaktów z piłką i dyktowali tempo gry. Everton częściej był w tym meczu przy piłce i kontrolował drugą linię - coś, co mu się wcześniej nie zdarzyło. Wymowne było to, jak Jose Mourinho zdjął w przerwie Dele Allego i zastąpił go Moussą Sissoko, by ten pomógł zaryglować środek przed kolejnymi atakami. Allan skończył z największą liczbą odbiorów, czwartą w drużynie liczbą kontaktów i dobrze uzupełniał się z Doucoure. Ten w swoim stylu przebijał się przez środek, a także tworzył sytuacje. Wygląda na to, że Ancelotti dostał to, czego chciał.
NOWY SZERYF
Zadowoleni mogą być też fani Arsenalu. Wprawdzie rywalem ich zespołu był beniaminek i wygrana z Fulham była obowiązkiem, ale to był występ niemal kompletny. Bardzo dobrze spisała się ofensywa, w której debiutował Willian, jednak warto skupić się na innym Brazylijczyku, dla którego to był pierwszy występ w barwach Kanonierów.
Od lat Arsenal ma kłopoty z obsadą środka obrony i być może to lato stanie się nowym początkiem. Do klubu przyszedł już William Saliba, a ponadto z Lille wykupiono Gabriela Magalhãesa. Pierwszego zabrakło w kadrze meczowej, za to drugi wyszedł od początku. I choć było widać po nim nerwy tuż po pierwszym gwizdku, kiedy w drugiej minucie wsadził na konia Bernda Leno, to potem zupełnie się opanował. Kiedy to już mu się udało, rozegrał bardzo dobry debiut.
Już same liczby pokazują, jak dobry mecz zagrał Gabriel. Nowy stoper Arsenalu poza cyferkami zdał jednak również "test oka". Pewnie radził sobie z piłką przy nodze, dodawał jakości w grze w powietrzu, kierował defensywą i strzelił gola. W takiej formie jest absolutnym pewniakiem do gry w obronie. Wyglądał jak przyszły stoper numer jeden Kanonierów. Wszedł do Premier League z buta, choć nie grał przez ostatnie pół roku. Nic dziwnego, że został uznany najlepszym piłkarzem meczu.
Nachwalić nie mógł się też Mikel Arteta. - Długo go obserwowaliśmy. Ma wyjątkowe umiejętności, by grać tak, jak chcemy. Jednymi z nich są charakter i osobowość, jaką pokazuje na boisku. Mówimy o chłopaku, który nie rozmawia po angielsku, a wszedł i spisał się bardzo dobrze - mówił po meczu menedżer Kanonierów.
PRZYKŁAD ŚWIETNEGO SKAUTINGU
Udany debiut również za Timothym Castagnem. Leicester City wygrało z West Bromem 3:0, a belgijski wahadłowy strzelił pierwszego gola. Wygląda na to, że Brendan Rodgers znalazł godnego następcę Ben Chilwella.
Castagne z WBA miał mniej kontaktów z piłką tylko od Wilfreda Ndidiego i Youriego Tielemansa. Trzy z nich zanotował w atakowanym polu karnym. Wygrał pięć główek i miał trzy udane odbiory - najwięcej na boisku. Harował i z przodu, i z tyłu, a przecież nie grał na swojej naturalnej pozycji. Zagrał na prawej stronie, ale docelowo ma występować z lewej - teraz musiał pokryć pozycję kontuzjowanego Ricardo Pereiry. Biorąc pod uwagę, że z Atalanty przyszedł za połowę tego, za ile sprzedany został Chilwell, może się okazać, że to świetny interes Lisów.
W tym klubie zawsze skauting stoi na wysokim poziomie. Sprzedają Harry'ego Maguire'a za 80 mln funtów, a w jego miejsce wchodzi Çağlar Söyüncü, kupiony wcześniej cztery razy mniejszą kwotę z Freiburga. 60 milionów funtów zainkasowano za Riyada Mahreza i ten zysk rozłożono na kupno dwóch kreatywnych pomocników – Jamesa Maddisona Tielemansa. Jeszcze wcześniej za N’Golo Kante przyszedł Ndidi, jeden z najlepszych defensywnych pomocników w Premier League. Mało kto w Premier League tak dobrze łata luki w składzie. Castagne to kolejny przykład mądrze prowadzonej polityki transferowej na King Power Stadium.
Słówko należy się też Newcastle. Mimo że Callum Wilson i Jeff Hendrick nie debiutowali w Premier League, to pokazali, z jaką myślą klub ich sprowadzał. Pierwszy strzelił w debiucie gola, drugi też i dorzucił jeszcze asystę. Sroki przeciwko kiepsko dysponowanemu West Hamowi zagrały bardzo przyzwoite spotkanie i nieźle zaprezentowały się w ataku. Napastnik z dobrym wykończeniem i aktywny pomocnik, znający realia tej ligi, to ludzie, których im brakowało.