Weteranka nigdzie się nie wybiera. Shelly-Ann Fraser-Pryce łamie prawa sportowej biologii

Zobacz również:TOKIJSKIE NADZIEJE #12. Atak z drugiego rzędu. Jak przebić lekkoatletyczny szklany sufit?
Shelly-Ann Fraser-Pryce
fot. John Berry/Getty Images

Mimo tego że jej wielka międzynarodowa kariera zaczęła się czternaście lat temu na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, Shelly-Ann Fraser-Pryce wciąż jest na szczycie światowego sprintu. Co więcej, zdaje się być w najlepszej formie w karierze. Właśnie pobiła rekord świata… weteranek, a jej „życiówki” są – jak na 35-latkę – dość niedawne. Gdzie jest kres możliwości „Kieszonkowej Rakiety” z Jamajki?

10.67 sekundy – tyle od kilku dni wynosi rekord świata weteranek (lekkoatletek powyżej 35. roku życia) w biegu na 100 metrów, który w Berlinie pobiła Shelly Ann-Fraser Pryce. Można by było pomyśleć, że skoro mówimy o weterankach, to nie jest to aż tak imponujący rezultat w porównaniu do młodszych koleżanek – w końcu jest to mała grupa, a wiele pań nawet do wieku weterana nie dociera, kończąc karierę wcześniej. Tymczasem to wspomniane 10.67 uplasowałoby sprinterkę z Jamajki na siódmym miejscu w historii całej konkurencji. „Uplasowałoby”, bo Fraser-Pryce jest na tej liście wyżej – konkretniej na miejscu trzecim, z wynikiem 10.60, uzyskanym w tamtym roku. Jak długo można utrzymywać się na szczycie światowego sprintu?

RAKIETA ZNIKĄD

Dziś może się to wydawać wręcz niemożliwe, ale przed igrzyskami w Pekinie w 2008 roku, Jamajka miała łącznie… zero złotych medali olimpijskich w biegu na 100 metrów. Pojawiały się pierwsze talenty, pierwsze medale, również złote (na innych dystansach), ale setka, mimo ciągle rozwijającego się sprintu na Jamajce, była „zaczarowana”. Więcej miejsc na najwyższym stopniu podium miały chociażby takie kraje jak Białoruś, Holandia czy Polska (dzięki Stanisławie Walasiewicz). Zmienić to miała dwójka sportowców – Usain Bolt i Veronica Campbell-Brown. On – aktualny rekordzista świata, ona – aktualna mistrzyni świata na tym dystansie.

I o ile doskonale wiemy, że Bolt zadaniu podołał (z ogromną nawiązką), o tyle z Campbell-Brown sprawa się skomplikowała. Podobnie jak w przypadku reprezentacji Stanów Zjednoczonych, Jamajczycy zrobili tzw. „trialsy” podczas mistrzostw kraju. Na igrzyska miały pojechać trzy najlepsze panie w finale krajowego czempionatu. Mało kto spodziewał się, że walka będzie tak wyrównana, a cztery zawodniczki wpadną na metę niemal jednocześnie. Wygrała Kerron Stewart, wbiegając na metę z czasem 10.80. Kolejne trzy pozycje to czasy 10.85, 10.87 i 10.88 – druga była 21-letnia sensacja, Shelly-Ann Fraser-Pryce, która po raz pierwszy w życiu „złamała” granicę 11 sekund. Jeszcze większą sensacją było czwarte miejsce Campbell-Brown, która przegrała nie tylko z Fraser-Pryce i Stewart, ale też z trzecią Sherone Simpson.

Co z tym fantem zrobić? Zasady mówiły jasno – mistrzyni świata nie może pojechać na igrzyska, bo przegrała krajową rywalizację. Zdarza się jednak, że federacje robią w takich sytuacjach wyjątki dla aktualnych czempionów. Tego oczekiwali fani czy eksperci, wskazując niedoświadczoną Fraser-Pryce jako tą, która może nie wytrzymać presji igrzysk i jednocześnie tą, która powinna oddać miejsce swojej starszej koleżance. I to nawet pomijając fakt, że niektórzy uważali jej występ za pojedynczy wyskok.

Na szczęście dla niej – i ostatecznie dla jamajskiej lekkoatletyki – związek stwierdził, że zasady są nieodwracalne. Do Pekinu pojechały Fraser-Pryce, Stewart i Simpson, a Campbell-Brown musiała się zadowolić szansą na obronę tytułu na dystansie 200 metrów.

Efekt nie mógłby być lepszy. „Kieszonkowa Rakieta” (ang. „Pocket Rocket”) zdobyła złoto z czasem 10.78, potwierdzając, że nie ma mowy o żadnym przypadku. Stewart i Simpson zajęły ex aequo drugie miejsce, dokładając dwa srebra, a Campbell-Brown obroniła tytuł na 200 metrów. Jedyne co nie wyszło to sztafeta 4x100, bo wyżej wymieniona czwórka zgubiła pałeczkę.

NAJLEPSZA, CHOĆ KONTROWERSYJNA

Fraser-Pryce z marszu stała się kolejną gwiazdą biegów, obok coraz bardziej znanego Bolta. Byli zresztą w tym samym wieku. Biegowo nie mogliby się bardziej różnić – Usain był bardzo wysoki jak na biegacza, sadzący długie susy i rozpędzający się szczególnie w końcówkach. Fraser-Pryce z kolei nieprzypadkowo nazywa się „kieszonkową” (152 cm wzrostu), a jej wystrzał z bloków stał się bardzo charakterystyczną częścią jej biegania. Podobnie jak to, z jaką szybkością przebiera nogami podczas biegu.

Są za to nieco podobni w sposobie bycia – oboje charakteryzuje ciągły uśmiech na twarzy. Bolt miał swój teatr i umiejętność przyciągania widzów gestem. Shelly-Ann ma kolorowe fryzury, dzięki którym mocno się wyróżnia. Oboje weszli na szczyt i utrzymali się po mistrzostwach świata w Berlinie (2009), na których także zdobywali złote krążki na swoim koronnym dystansie.

W 2010 roku pojawił się jednak spory problem, kiedy ogłoszono, że Fraser-Pryce miała pozytywny test na jeden z zakazanych środków. Bardzo szybko pojawiło się zresztą wiele głosów mówiących: „Wiedziałem/am, że nie wzięła się tak po prostu znikąd”. Ostatecznie okazało się, że sprawa nie jest tak zerojedynkowa, jak mogłoby się wydawać. Młoda biegaczka wpadła bowiem na oksykodonie – jest to substancja zabroniona i traktowana przez Światową Organizację Antydopingową jako narkotyk, ale jednocześnie nie jest to substancja będąca na liście klasycznych wspomagaczy czy też środków wspomagacze kryjących.

Mówiąc w skrócie, trudno było stwierdzić, że Fraser-Pryce wzięła to w celu poprawy swoich osiągnięć, skoro w teorii tych osiągnięć oksykodonem poprawić się nie da. Sama tłumaczyła się nierozsądnym wzięciem środka przeciwbólowego (to główna funkcja oksykodonu) na ząb i – w odróżnieniu od wielu innych wymówek dopingowiczów – miało to trochę sensu. Bo w jakim innym celu miałaby go wziąć, jeśli nie jest to środek wspomagający sportowo?

JAK DŁUGO MOŻNA TO UTRZYMAĆ?

Działacze podeszli do tej sprawy podobnie, zawieszając ją na sześć miesięcy, a nie np. na dwa lata, jak w przypadku sportowców biorących sterydy. Po powrocie nie do końca wyszły jej mistrzostwa świata w Daegu (2011), ale igrzyska w Londynie (2012) to co innego. Złoto na „setkę” i dwa srebra – na 200 metrów i w sztafecie 4x100 – wyniosły ją na poziom porównywalny do najlepszych sprinterek w historii. A przecież miała dopiero 25 lat.

Shelly-Ann Fraser-Pryce wróciła na szczyt i pozostała tam na długo. Bardzo długo. Mistrzostwa świata w 2013 i 2015 roku należały do niej. Na tych pierwszych udało jej się nawet zdobyć złoto na 200 metrów, zaliczając sprinterskiego hat-tricka (100, 200, 4x100).

Jej rówieśnik Bolt skończył karierę po igrzyskach w Rio de Janeiro (2016). Ona sama miała tam spore problemy ze zdrowiem – wywalczony brązowy medal na 100 metrów uważa za „najważniejszy w karierze”, a mimo to po sześciu latach nadal biega. I to w jakim stylu. W 2021 roku pobiła swoje życiówki na 100 i 200 metrów, co tylko świadczy o tym, jak długo utrzymuje się na najwyższym światowym poziomie. Indywidualnego złota w Tokio nie zdobyła. Jej rodaczka Elaine Thompson-Herah obroniła tytuł fantastycznym czasem 10.61, jednak trudno nie być pod wrażeniem tego, jak wybitnie prezentuje się kariera Shelly-Ann Fraser-Pryce.

G.O.A.T?

Do tego stopnia, że wielu zaczyna uważać ją za najlepszą sprinterkę w historii – osiem medali olimpijskich (trzy złote, cztery srebrne i jeden brązowy), dziewięć złotych (!) medali mistrzostw świata. Jako jedyna w historii zdobyła medal olimpijski na 100 metrów na czterech kolejnych igrzyskach – złoto w Pekinie i Londynie, brąz w Rio i srebro w Tokio. Jako jedyna ma też cztery (2009, 2013, 2015, 2019) złota w tej konkurencji na mistrzostwach świata i to nawet biorąc pod uwagę, że w trakcie swojej kariery jeden (2011) czempionat miała popsuty przez kontuzję, a drugi (2017) opuściła przez plany powiększenia rodziny. Jako jedyna ponad dwudziestokrotnie zeszła w karierze poniżej wyniku 10.80.

A co najbardziej szokujące – nie zwalnia. Rok po wybitnej życiówce (10.60) oraz dwóch medalach na igrzyskach olimpijskich (oprócz srebra na 100 metrów zdobyła także pierwsze w karierze złoto w sztafecie 4x100), Shelly-Ann Fraser-Pryce właśnie pobiła rekord świata weteranek czasem 10.67. Jest to o tyle symboliczne, że przez lata nie potrafiła złamać granicy 10.70, co wyraźnie ją irytowało. Tymczasem zrobiła to w końcu w wieku 34 lat, a rok później powtarza to bez większego problemu. Może nieco żałować, że trafiła na czas swojej rodaczki (Elaine Thompson pobiegła w tamtym roku 10.54 – drugi wynik w historii i pięć setnych od rekordu świata), jednak nie zmienia to faktu, że Fraser-Pryce wciąż jest w ścisłej światowej czołówce.

I nie wiadomo, kiedy z niej wyjdzie. Ostatnia tego typu długowieczność to pewnie Merlene Ottey, która – po dyskwalifikacji Marion Jones – otrzymała brązowy medal za igrzyska olimpijskie w Sydney, na których miała 40 lat. Ottey nigdy nie miała olimpijskiego złota, ale jest przykładem, że biegać na najwyższym poziomie można nawet do czterdziestki. A w tym kierunku zmierza Shelly-Ann Fraser-Pryce. Jeśli nie ma kontuzji lub przerwy macierzyńskiej, w czołówce jest zawsze. Jej szybkie nogi i kolorowe włosy przewijają nam się regularnie przez ekrany od 2008 roku.

W tym roku zmierza po kolejne medale mistrzostw świata. Jeśli zdobędzie dwa, dołączy do Bolta, Ottey, Allyson Felix i Carla Lewisa. To grono osób, które przekroczyły łącznie dwadzieścia medali na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Fraser-Pryce ma ich aktualnie dziewiętnaście, ale jeśli dotrwa do igrzysk w Paryżu to może przekroczyć granicę dość wyraźnie.

Na to też liczą fani na całym świecie. Zakończenie przez nią kariery nie byłoby może porównywalne do Bolta, ale przez te wszystkie lata Shelly-Ann Fraser-Pryce stała się najbardziej charakterystyczną postacią kobiecego sprintu. Kibice lekkoatletyki starają się nacieszyć tym, póki mogą, ale najlepiej byłoby, gdyby została jeszcze z nami jak najdłużej. Wiemy, że poziomu sportowego na razie nie zabraknie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0