Wielopoziomowa klęska Probierza. Cracovia jako wiecznie niespełniona obietnica

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
Cracovia
Krzysztof Cichomski/400mm

Będzie mówił, że dał Puchar i Superpuchar Polski. Że do Europy wszedł częściej niż jakikolwiek trener w 115-letniej historii klubu. Że wypromował Krzysztofa Piątka. Może przeczyta nawet listę zawodników, którym dał zadebiutować. A jednak Pasy i tak pozostaną największą porażką w jego trenerskiej karierze.

Michałowi Probierzowi tyle osób wypomina cytat o braku lotniska w Białymstoku albo o braku odpowiednich boisk nie dlatego, że nie wiedzą, iż lotnisko w pobliżu się przydaje albo że drużyna piłkarska potrzebuje mieć boisko do treningów. Wypomina mu się to dlatego, że Michałowi Probierzowi zawsze czegoś brakuje, by mógł pokazać pełnię potencjału. Ciągle coś mu przeszkadza. Był świetny, ale jakieś okoliczności zewnętrzne sprawiły, że mu nie wyszło. Lotnisko zostało rąbkiem u spódnicy tej trenerskiej baletnicy.

FILIPIAK USUWA KŁODY

Kiedy w 2017 roku odchodził z Jagiellonii Białystok, był na trenerskim szczycie. Sam czuł, że na Podlasiu osiągnął sufit. Mógł przebierać w ofertach. Chciał iść za granicę, ale nie wyszło. Miał zostać jednym ze współwłaścicieli Śląska Wrocław, ale też nie wyszło. Mimo to i tak został więcej niż trenerem. Janusz Filipiak postanowił powiedzieć: “sprawdzam” i usunąć Probierzowi spod nóg tak wiele kłód, jak tylko się dało. Jeśli problemem jest, że polscy trenerzy nie mają czasu, pozwolił mu pracować przez ponad cztery lata, przetrzymując liczne kryzysy. Jeśli problemem jest, że polscy trenerzy nie mają boisk, postawił mu jedną z najnowocześniejszych baz w Polsce, położoną ledwie kilka kilometrów od lotniska. Jeśli problemem jest, że polscy trenerzy nie mają władzy, dał mu jej pełnię, od początku pozwalając na liczne rewolucje kadrowe, konflikty z najlepszymi zawodnikami, a potem wzmacniając jego pozycję funkcją wiceprezesa. Jeśli problemem są konflikty personalne w dziale sportowym, nie zatrudniał do niego praktycznie nikogo. Jedynie tych, których Probierz sam sobie wybrał.

Cracovia
Jakub Gruca/400mm

SPORE PIENIĄDZE

Można oczywiście powiedzieć, że Cracovia nie wydawała wielkich pieniędzy na transfery. Ale i to nie będzie do końca prawda. Na transfery nie, ale za to na pensje już tak. Zawodnicy grający w Eredivisie i strzelający gole w 2. Bundeslidze nie przychodzą do Ekstraklasy, by grać za pół darmo. Pasy miały więc praktycznie wszystko, by Probierz mógł pokazać, jak bardzo przerasta całe środowisko. Jak bardzo polscy trenerzy zasługują na szacunek. Jak bardzo jest na poziomie Pepa Guardioli, tylko się na nim nie poznano i nigdy nie dano mu do wydania setek milionów funtów.

LIGOWY ŚREDNIAK

Ale nie wyszło. Cracovia nigdy nie grała tak efektownie, jak w najlepszych momentach Jacka Zielińskiego i Wojciecha Stawowego. Najlepsze miejsce, jakie osiągnęła w lidze, to czwarte, czyli takie, które zdołał tam osiągnąć nawet Stefan Majewski. W tabeli za cały okres jego rządów Pasy są ósme. Spośród drużyn, które cały ten czas spędziły w Ekstraklasie, są lepsze tylko od Górnika Zabrze, Śląska Wrocław, Wisły Płock i Wisły Kraków. Z tym że od zabrzan, budujących skład za jedną dziesiątą tego, co Cracovia i zarządzanych przez prezydent miasta, tylko o jeden punkt. Jakiej gimnastyki słownej Probierz by nie uprawiał, nie da się tego przedstawić jako sukces. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że “Pasy” zaczęły jeden z sezonów z pięcioma ujemnymi punktami, raz rękę w pierwszym meczu złamał Adrian Danek, a kiedyś niespodziewanie wypadł też Diego Ferraresso.

NIEWĄTPLIWE SUKCESY

Miał też oczywiście Probierz zasługi. Przede wszystkim, zdobył Puchar i Superpuchar Polski. Choć to niewątpliwe sukcesy, bo Cracovia nie sięgała po nie od dekad, nie ma też co z nich robić jakichś nieprawdopodobnych osiągnięć. To samo osiągnął Leszek Ojrzyński z Arką Gdynia, choć nie miał nawet połowy możliwości Probierza. W ostatnich latach po puchar sięgali też m.in. Piotr Stokowiec czy Ryszard Tarasiewicz. Jeśli ktoś pracuje tak długo, jak Probierz i ma na tyle wolną rękę w budowaniu zespołu, zdobycie raz na dziesięć lat pucharu to bardziej minimum przyzwoitości niż coś, za co powinno się wypinać pierś po ordery. Ale w gablocie zostanie, odbierać mu tego nie można.

OBNAŻANY W PUCHARACH

Udało mu się też wprowadzić Cracovię dwukrotnie do europejskich pucharów, które — nie po raz pierwszy — obnażyły go bezlitośnie. Żaden ze znanych polskich trenerów nie ma w Europie aż tak fatalnego bilansu. Stokowiec przeszedł kiedyś Partizana Belgrad, Marek Papszun omal nie wszedł z Rakowem do fazy grupowej, Czesław Michniewicz wyrzucił wyżej notowaną Slavię Praga, Waldemar Fornalik też w końcu przebrnął dwie rundy. Probierz dalej ma w dorobku jedynie wyeliminowanie nieistniejącego już klubu z Litwy. W Malmoe – obiektywnie – nie miał większych szans. Ale porażka z DAC Dunajska Streda, którego trener nie sprawdził się później w Wiśle Kraków, a którego gwiazdy są dziś średniakami Piasta Gliwice, to już poważna zadra. Na tyle duża, że trudno mówić o pucharach jako o sukcesie Probierza.

derby Krakowa
Jakub Gruca/400mm

ZASTÓJ MŁODZIEŻY

Tyle w kwestii spraw policzalnych. Do tego dochodzą jeszcze różne inne aspekty kariery trenerskiej. Na przykład jego niegdysiejszy konik, czyli wprowadzanie młodzieży. W Cracovii dał zadebiutować w Michałowi Rakoczemu, Jakubowi Gutowi, Przemysławowi Kapkowi, Danielowi Pikowi, Sylwestrowi Lusiuszowi, Sebastianowi Strózikowi, Jakubowi Myszorowi, Tomaszowi Bali, Adamowi Wilkowi, Karolowi Knapowi, Patrykowi Zausze, Mateuszowi Suprynowi, Krystianowi Bracikowi, Kamilowi Ogorzałemu, Karolowi Niemczyckiemu czy Michałowi Wiśniewskiemu. Tę listę pewnie kiedyś jeszcze przeczyta. Być może kilku z nich wyrośnie kiedyś na niezłych piłkarzy. Ale jeśli tak, to raczej pomimo tego, że debiutowali u Probierza, a nie dzięki niemu. Żadnego z nich nie zdołał zbudować na tyle, by byli dziś wyróżniającymi się postaciami zespołu. Można to było powiedzieć w zeszłym sezonie o Niemczyckim. Aż do momentu, w którym zaczął trochę wyrastać ponad zespół, więc został ścięty jak pieczarka, by nie odlecieć. Wprowadzanie młodzieży było jedną wielką porażką Probierza w Krakowie. A to przecież klub, z którego co kilka lat wychodził jednak ktoś utalentowany – Mateusz Klich, Bartosz Kapustka, Paweł Jaroszyński, Kamil Pestka czy Mateusz Wdowiak. Probierz nikogo takiego sobie nie stworzył. On tylko podlewał roślinkę.

FATALNE TRANSFERY

Lista, której Probierz pewnie nigdy nie przeczyta, zawiera nazwiska Rubia, Sierdiera Sierdierowa, Sergeja Zenjova i wszystkich tych innych dziwnych obcokrajowców, którzy w nieprawdopodobnej liczbie przewinęli się w ostatnich latach przez Kraków. Cracovia obnażyła Probierza przede wszystkim w jednej kwestii. Kompletnie nie potrafi przeprowadzać transferów. Drużyna była tym słabsza, im więcej było w niej zawodników, których sam sobie dobrał. Największe pieniądze w jego czasach krakowianie zarobili na Krzysztofie Piątku i Michale Heliku, których wybierał jeszcze Jacek Zieliński. Najdrożej sprzedany piłkarz sprowadzany przez Probierza to Rafael Lopes, oddany do Legii za mniej niż przynieśli do klubowej kasy Milos Kosanović czy Deniss Rakels. Najlepsze transfery Probierza to były zwykle te, kiedy sprowadzał zawodników już znanych w Polsce – Airama Cabrerę, Cornela Rapę, Janusza Gola czy Javiego Hernandeza. Gdy sam kogoś wymyślał, bardzo rzadko kończyło się to Pellem Van Amersfoortem czy Sergiu Hancą. Znacznie częściej Marcosem Alvarezem albo Rivaldinho. Ewentualnie oddaniem Damiana Dąbrowskiego, bo jest Milan Dimun.

ARCHAICZNY STYL

Probierz miał więc przeciętne wyniki w lidze, słabe w pucharach, nie grał młodzieżą, nie potrafił przeprowadzać transferów, ale to wszystko wcale nie było najgorsze. Najgorsze jest to, co zrobił z wizerunkiem tego klubu. Oczywiście, nie on jeden, gdy za ten aspekt odpowiadali Filipiak z wiceprezesem Jakubem Tabiszem i tak było już źle. Ale czasem udawało się to łatać jakimś trenerem, u którego drużyna grała fajną piłkę. Albo ciekawymi młodymi zawodnikami. Za czasów Probierza, nawet w najlepszych momentach, Cracovia prezentowała styl archaiczny nawet jak na polską ligę. Schematyczny, przewidywalny. Nieprzystający drużynie zbudowanej za duże pieniądze. A przede wszystkim, niepasujący do miejsca, gdzie jednak wciąż wielbi się krakowską piłkę, czyli chce się widzieć grę podaniami, od tyłu. Pragmatyzm Probierza nie miał szansy zostać szczerze pokochany przez miejscowych, nawet gdyby przynosił wyniki. A tym bardziej, gdy ich nie przynosił.

TRZEŹWY KĄDZIOR

Środowisko widziało też ciągłe zarządzanie przez konflikt. Starcia z najlepszymi zawodnikami, którzy w fatalnej atmosferze musieli odchodzić z klubu, nawet gdy grali w nim od dziecka, jak Wdowiak. Ale też z młodymi, którzy nie chcieli przedłużyć kontraktu albo należeli do nieodpowiedniej agencji menedżerskiej. To sprawiło, że zawodnicy z miejscowego rynku, zamiast polecać sobie transfer do Cracovii, która przecież teoretycznie jest całkiem niezłym miejscem do rozwoju, ze swoją bazą, finansami, miastem i środowiskiem wokół klubu, odradzali go sobie. Pierwszą głośną sprawą czasów Probierza był Damian Kądzior, który zrezygnował z ustalonego już wcześniej transferu do Krakowa, gdy tylko dowiedział się, kto zostanie nowym trenerem Pasów. Wtedy taki krok zawodnika Wigier Suwałki mógł trochę dziwić, bo w Krakowie miało powstawać coś ciekawego. Kądzior doskonale wiedział jednak, co robi. Odkąd się wycofał, różne kluby zapłaciły za niego trzy miliony euro. Zagrał sześć razy w reprezentacji Polski, sześć razy w lidze hiszpańskiej i dwa razy w Lidze Mistrzów. Czy doszedłby do tego wszystkiego, startując z Cracovii Probierza?

PROBIERZGLOWNE.jpg
WOJCIECH FIGURSKI / 400mm.pl

HANIEBNE DERBY

Wisienką na torcie było notoryczne przegrywanie derbów. Gdy Probierz pojawiał się w mieście, Pasy były w trakcie serii czterech spotkań z Wisłą bez porażki, z których dwa wygrali, przełamując też po wielu latach niemoc na wyjeździe. Coraz mocniej czuć było w mieście nastrój zmiany warty, bo Wisła bez Cupiała systematycznie podupadała, a Cracovia przeżywała z Zielińskim całkiem niezły czas. Nastrój zmiany warty dobiegł jednak końca, gdy Probierz zaczął pracować. 1:4 na własnym stadionie z Wisłą prowadzoną przez tymczasowego trenera był jednym z najbardziej kompromitujących wyników w dziejach tej rywalizacji. Kolejne mecze nie były wiele lepsze. Jedna wygrana w dziewięciu spotkaniach to bilans wręcz haniebny.

CIOS PONIŻEJ PASA

Probierz, dostając w Krakowie pełnię władzy, zamiast pokazać pełnię możliwości, potwierdził wszystkie przywary, jakie przypisuje się stereotypowo polskim trenerom. Aktualnie na rynku widać wyraźną tendencję odwrotu od trenerów z tzw. Karuzeli, czyli tych, których nazwiska powtarzają się już w lidze od lat. Lechia zwalnia Stokowca i sięga po Tomasza Kaczmarka. Warta nie dzwoni do Leszka Ojrzyńskiego, lecz do Dawida Szulczka. Stal Mielec wymyśla Adama Majewskiego. Wisła Kraków od czasów Dariusza Wdowczyka mocno unika oczywistych rozwiązań. Pogoń Szczecin, przejechawszy się na Macieju Skorży, ruszyła po trenera do Niemiec. To wszystko ze zmęczenia. Zmęczenia retoryką polskich trenerów, z których najgłośniejszy jest oczywiście Probierz, uznający się od lat za ich samozwańczego rzecznika. Kiedyś jeszcze faktycznie można było spotkać wielu trenerów podkreślających, że ma rację i dobrze robi. Wśród młodszego pokolenia nazwisko Probierza wywołuje dziś jednak głównie przewracanie oczami. Napisałem kiedyś dość niepochlebny tekst o jednym z nich. Nie zdziwiłem się, że kilka godzin później wysłał do mnie SMS z pretensjami. Zaskoczyło mnie jedynie, o które zdanie miał pretensje: “Porównanie do trenera Probierza to cios poniżej pasa”.

WCZEŚNIEJSZA GWIAZDKA

Kiedyś myślałem, że gdy nadejdzie dzień, w którym Probierz odejdzie z Cracovii, Filipiak będzie miał problem. Bo zawiedziony przez główną gwiazdę rynku, nikomu już nie da takiej władzy, wolności i pieniędzy. Dziś myślę, że to Probierz będzie miał problem. Bo nikt nie da mu już takiej władzy, wolności i pieniędzy. A Cracovia sobie poradzi. Kilku piłkarzy ma mimo wszystko niezłych. Podejrzewam, że wielu z nich może teraz poczuć powiew świeżego powietrza, jakiego od dawna nie zaznali. Nastawieni inaczej, mogą zacząć grać inaczej. Cudów pewnie nie będzie. Ale bardzo możliwe, że z dwa razy tańszym trenerem, narzekającym dwa razy mniej, można osiągnąć przynajmniej tyle samo. Dlatego to nie jest smutny dzień dla Cracovii. Podejrzewam nawet, że w wielu sympatyzujących z “Pasami” domach uznali wręcz, że gwiazdka przyszła w tym roku wyjątkowo wcześnie. A przegrane derby to cena, którą warto było zapłacić. Zwłaszcza że i tak już trochę zdążyli przywyknąć.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.