Na giełdzie nazwisk padały propozycje m.in. Michaela Fassbendera, Toma Hardy'ego, Ewana McGregora i Idrisa Elby. Tymczasem jeden z kandydatów właśnie potwierdził swój udział w filmie
I jest nim... Daniel Craig. A tyle było zapowiadania, że odchodzi!
— AP Entertainment (@APEntertainment) 10 kwietnia 2018BOND’S BACK: #DanielCraig confirms next project is #Bond 25 pic.twitter.com/17kYoaFugW
Z drugiej strony: Craig nie potwierdził tego, że to Danny Boyle (Trainspotting) ma wyreżyserować Bonda 25, a przecież mówiło się o tym od dłuższego czasu, co więcej, potwierdzał to sam Boyle. Pojawiają się też spekulacje odnośnie tego, że Craig pojawi się w filmie, ale nie jako Bond, albo że po prostu ściemnia. Pytanie - co sprawiło, że Daniel Craig zmienił zdanie? Najprawdopodobniej kieruje się klasyczną sentencją Leo Beenhakkera: for money. Naszym zdaniem wszystko to, co dzieje się wokół nowego Bonda przypomina trochę atmosferę w jakimś greckim klubie piłkarskim, gdzie co chwila ktoś odchodzi, ktoś przychodzi, wszystko się chwieje i przeciąga w czasie, a kibice wariują. Jeśli ma wyjść z tego dobry film, to luz, ale jeżeli będzie to poziom greckiej ligi - producenci będą musieli usiąść i posprzątać ten bajzel.