Wioska o nazwie NBA. Obóz koszykarskich supergwiazd gotowy na start

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
nbaglowne1211210179.jpg
Harry How/Getty Images

Czy Kawhi Leonard sięgnie po tytuł mistrzowski z trzecim zespołem? Czy Giannis Antetokonumpo wreszcie potwierdzi supremację w play-offach? A może LeBron James zdobędzie czwarty pierścień mistrzowski? W ciągu dwóch miesięcy i w ekstremalnych warunkach może dojść do wielu sensacji.

- Rozmawiałem z innym trenerem, który powiedział, że w takich warunkach są tylko dwa wyjścia — albo atmosfera w zespole jest znakomita, albo wszyscy koszykarze nienawidzą się nawzajem — żartował trener Clippers Doc Rivers. - Nie mogę sobie wyobrazić, aby drużyna nie zintegrowała się bardziej w tej sytuacji. Żyjemy w wiosce o nazwie NBA. To największy obóz koszykarskich supergwiazd w historii — w pewnym sensie spełnienie marzenia, jeśli chcesz tak na to spojrzeć — ocenia jeden z najpopularniejszych (dostał nagrodę dziennikarzy dla "najbardziej komunikatywnego" za ostatni sezon) szkoleniowców w lidze. W ankiecie ESPN to właśnie jego zespół został powszechnie uznany za faworyta do zdobycia mistrzowskiego tytułu.

FAWORYT CLIPPERS

Jeśli do tego dojdzie — Clippers osiągną ten sukces po raz pierwszy w historii i to kosztem zespołu, z którym zmierzą się w meczu otwarcia, a który bezlitośnie obijał ich od dekad, czyli Lakers. Pomóc ma w tym Kawhi Leonard, MVP ostatních finałów, który w dotychczasowych sparingach prezentował się zaskakująco słabo. Ewidentnie oszczędzał się jednak na znacznie ważniejsze spotkania. - Wszystkie zespoły rozegrały ponad 60 meczów, ale jest poczucie, jakby to był praktycznie nowy sezon. Niezależnie, czy wygrasz, czy przegrasz w play-offach, później znów masz trzy miesiące przerwy przed rozpoczęciem kolejnego obozu przygotowawczego i przechodzisz przez ten sam proces raz jeszcze — mówił Leonard w środowy poranek, podczas wirtualnego spotkania z dziennikarzami, dodając: - Wszyscy jesteśmy skoncentrowani i optymalnie przygotowani, co napawa optymizmem po czterech miesiącach przerwy. Teraz mamy osiem meczów, aby dograć wszystkie szczegóły przed rozpoczęciem play-offów.

PEŁNE RĘCE LEBRONA

LeBron James od dziesięciu lat miał tę samą tradycję — dzień przed rozpoczęciem play-offów wyłączał telefon i w ogóle nie zaglądał do mediów społecznościowych. - Tym razem będzie inaczej. Nie mogę sobie pozwolić na brak kontaktu z najbliższymi, szczególnie z moją mamą. Na pewno będę jednak w pełni skoncentrowany na grze. Nie mogę pozwolić sobie na oszukiwanie kolegów z zespołu, kibiców oraz siebie samego — tłumaczył najlepszy (w zgodnej opinii) koszykarz świata w XXI wieku. Najprawdopodobniej (jak zasugerował w środę trener Frank Vogel) w meczu otwarcia będzie musiał sobie jednak radzić bez najważniejszego partnera Anthony'ego Davisa, który w sobotnim sparingu z Magic nabawił się urazu oka i opuścił kolejne treningi. - Davis to absolutny klucz dla Lakers. Nikt w całej NBA nie może go skutecznie wyeliminować z gry. LeBron będzie miał ręce pełne roboty, również w defensywie z Kawhi Leonardem, a przecież jest już starszym graczem. Dlatego uważam, że jedyny scenariusz dla Lakers na zdobycie tytułu, to gdy Davis będzie najlepszym zawodnikiem na parkiecie" - ocenia Charles Barkley, jeden z 50. najlepszych koszykarzy w historii ligi, a obecnie popularny komentator stacji TNT, która pokaże w USA czwartkowe mecze otwarcia.

GROŹNE MILWAUKEE

Obok dwóch zespołów z Los Angeles, trzecim kandydatem do mistrzostwa są Milwaukee Bucks z MVP sezonu (po raz drugi z rzędu) Giannisem Antetokoumpo na czele. Czy "Greek Freak" wreszcie pokaże klasę w decydujących meczach? Rok temu Bucks również byli najlepsi na Wschodzie, ale w finałach konferencji nie sprostali późniejszym mistrzom — obecnie również wymienianych w gronie "cichych kandydatów" do sprawienia niespodzianki, nawet jeśli już nie mają w składzie gwiazdy pokroju Leonarda — Toronto Raptors. Jeśli zdobędą pierwszy tytuł od 50 lat, Giannis nawiąże do legendy Kareem Abdula Jabbara, który wtedy poprowadził ich do ziemi obiecanej, choć trzeba przyznać, że nie ma obok siebie tej klasy partnera — Kris Middleton to jednak nie Oscar Robertson. A jednak ekipa z Milwaukee, zbudowana wokół jednej mega-indywidualności i całej kolekcji przydatnych graczy drugiego planu, ma znakomity bilans 53-12, a sam "Greek Freak" może zostać trzecim koszykarzem w historii — po Michaelu Jordanie i Hakeemie Olajuwonie — który zdobędzie tytuł MVP i Defensora Roku za ten sam sezon.

GREEK FREAK POD PRESJĄ

Media próbują podkręcić śrubę, nakładając większą presję na Bucks. Piszą, że "jeśli drużyna z Milwaukee zawiedzie i tym razem, to Giannis spakuje walizki, a następnie poleci do Los Angeles, gdzie zacznie zakładać koszulkę Lakers". Jeśli tak się stanie — pójdzie w ślady... Jabbara, który po zdobyciu tytułu z Bucks, dołożył pięć kolejnych w Mieście Aniołów. Kto teraz może stanąć na drodze jego zespołu do finału? Główny rywal to Raptors — nie tylko obrońcy tytułu, ale zarazem grupa weteranów o znakomitym koszykarskim IQ, wspierana przez czyniących olbrzymie postępy młodych, utalentowanych graczy (Pascal Siakam jest w tym sezonie jednym z dziesięciu najlepszych zawodników w NBA) oraz świetnego stratega Nicka Nurse'a, poważnego kandydata do nagrody dla Trenera Roku. "On jest Billem Bellichickiem zawodowej koszykówki" - tak szkoleniowca drużyny z Toronto oceniał cytowany przez portal Ringer jeden z działaczy konkurencyjnego klubu. Porównanie do legendarnego trenera New England Patriots to olbrzymi zaszczyt, ale nie pozbawiony logicznych podstaw. Zagrozić im mogą młodzi, głodni sukcesów Boston Celtics, już bez marudzącego wiecznie Kyrie Irvinga, a za to z powszechnie uwielbianym Kembą Walkerem i pukającym do bram ścisłej elity supergwiazd Jaysonem Tatutem; nieobliczalni i nieprzewidywalni Philadephia 76-ers, a nawet (choć to, jak mawiają Amerykanie, "long shot") Miami Heat z naładowanym jak Sylvester Stallone w "Rambo 1" Jimmy Butlerem.

DALSZY SZEREG KANDYDATÓW

Na Zachodzie Lakers i Clippers wydają się bez konkurencji, ale... W ciągu dwóch miesięcy wiele się może wydarzyć, a za zespół zdolny sprawić niespodziankę na pewno trzeba uznać Houston Rockets. Dwa lata temu szalona paczka Mike'a D'Antoniego omal nie zdetronizowała ówczesnych hegemonów Golden State Warriors, przegrywając finał konferencji po siedmiu dramatycznych spotkaniach. Najlepszy snajper sezonu James Harden potrafi zdobyć 40 punktów w każdym meczu, a Russell Westbrook – który początkiem lipca zachorował na koronawirusa, ale jest już zdrowy i gotowy do gry — też potrafi zaszaleć, gdy wszystko idzie po jego myśli. Kluczem będzie postawa dwóch cenionych obrońców — PJ Tuckera i Roberta Covingtona. Samą ofensywą Rockets tytułu nie zdobędą, ale jeśli zawodnicy drugoplanowi wykonają swoją robotę na najwyższym poziomie — wszystko jest możliwe. Kto jeszcze? Denver Nuggets mają mnóstwo talentu, ale są uzależnieni w ofensywie od jednego Nikoli Jokica. Dallas Mavericks z niesamowitym Luką Doncicem potrzebują chyba jeszcze jednego-dwóch sezonów, a najlepiej trzeciej indywidualności (obok Doncica i Porzingisa), aby włączyć się do walki o tytuł. Niebezpieczni mogą być Portland Trail Blazers (ze zdrowym Nurkicem), o ile jakoś wskoczą na ósme miejsce na Zachodzie, a także Utah Jazz, chociaż kontuzja Bojana Bogdanovica oraz potencjalne tarcia na linii Gobert — Mitchell na pewno im w tym nie pomogą. Niektórzy widzą kandydata do sprawienia niespodzianki w Oklahoma City Thunder — weteran Chris Paul rozgrywał zaskakująco dobry sezon, a skoro to on był jednym z głównych pomysłodawców "bańki" w Orlando, jako szef związku zawodowego koszykarzy, to może wszystko najpierw dobrze przemyślał?

ZADBAĆ O KIBICÓW

Powinno być ciekawie, choć niestety — bez wsparcia publiczności. Rozstawienie w play-offach nie będzie miało żadnego sensu, bo wszyscy i tak zagrają na neutralnym terenie. "Epidemia zmieniła wszystko. Teraz mecze będą rozgrywane bez udziału publiczności, a na dodatek nie zapomnijmy, że wielu fanów koszykówki straciło pracę i środki do życia. Gdy wszystko wróci do normy, musimy więc bardziej dbać o kibiców, być dla nich milsi" - ocenia Barkley. I trzeba mu tylko przyklasnąć.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W jego sercu na zawsze pozostaje Los Angeles i drużyna Jeziorowców. Marcin Harasimowicz przesyła korespondencję z USA, gdzie opisuje najważniejsze wydarzenia ze świata NBA.