Włoski artysta sprzedał niewidzialną rzeźbę. Inny zarzucił mu plagiat i poda go do sądu

Zobacz również:nghtlou: autentyczność przeżywania emocji (WIDEO)
rzezba.jpg

Autentycznie musimy mocniej wejść w świat sztuki współczesnej - historie, jakie tam się dzieją, brzmią jak absurdalne skecze z Family Guya, ale na serio.

Ktoś kiedyś powiedział, że sztuką nie jest to, co stworzysz, ale to, czym uda ci się przekonać rozmówcę, że to sztuka. Mamy wrażenie, że ta myśl przyświeca twórcom od dekad. Przecież Marcel Duchamp wystawił jako eksponat pisuar, w latach 60. modernistyczny artysta Carl Andre postawił w galerii stos cegieł, a jak najbardziej współczesna Marina Abramović po prostu siadała na krześle i chciała, by widzowie patrzyli jej w oczy, stając się żywym, interaktywnym eksponatem. No bo co by nie mówić, jeśli nada się rzeczom codziennym innego sensu, to też staną się sztuką.

Kilka miesięcy temu głośno zrobiło się o kolejnym ananasie z tego rozdania. Niejaki Salvatore Garau sprzedał za ponad 18 tysięcy dolarów... próżnię. W sensie - powietrze. Co prawda eksponat nie był namacalny, ale Garau poza dziełem sztuki (plus jest taki, że nabywca nie potrzebował tragarzy) przekazał kupującemu także certyfikat autentyczności. Próżnia to przestrzeń pełna energii, a nawet jeśli ją opróżnimy i nic nie pozostanie, zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga to nic też ma wagę - powiedział artysta. Szanujemy, bo znaleźć jelenia, który spuści ponad 60 tysięcy złotych w kiblu (inaczej nie możemy nazwać zakupu próżni) nie jest tak łatwo.

Ale ta historia jeszcze się nie kończy.

Performer Tom Miller z florydzkiego Gainesville chce podać do sądu Salvatore Garau. Dlaczego? Bo włoski artysta ukradł mu pomysł. Niewidzialna rzeźba o nazwie Nic miała stanąć już w 2016 roku w Bo Diddley Community Plaza na Florydzie. Jeśli wpiszecie Tom Miller Nic w Google, zobaczycie, że ten koncept został już ukształtowany wcześniej - awanturuje się artysta. Sprawdziliśmy i faktycznie, Miller miał rację, podobny cyrk miał miejsce już 5 lat temu. Co więcej, sprawa może faktycznie zakończyć się w sądzie, bo prawnik Millera działa. Wyobrażacie sobie wykładania kawa na ławę dowodów plagiatu podczas rozprawy na sali sądowej? I porównywania obu rzeźb? To będzie Monty Python w realu. Ludzie, przecież tu niczego nie ma!

Jako soundtrack do tematu proponujemy pasujący idealnie przebój Johna Cage'a 4:33.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.