No jest wszystko w porządku. Jest dobrze. Dobrze robią. Niech się to trzyma. Cały trend wzrostowy ostatnich miesięcy na tej scenie dałoby się sprowadzić do memicznego przekazu ze skansenu polskiego YouTube'a, gdyby nie to, że jeszcze będziemy wspominać ten czas jak 1991: The Year Punk Broke. To przerysowanie dla atencji, ale zapowiada się, że konieczny może okazać się powrót do mitycznych 90sów czy złotej ery podziemia, żeby znaleźć mocniejszy okres na timelinie polskiego rapu.
W 1991 roku przyjaciel muzyków Sonic Youth, Dave Markey spakował kamerę Super 8 i ruszył z zespołem na tournée do Europy. Publikę podczas tamtej trasy rozgrzewała Nirvana - na krótko przed zmianą biegu historii za sprawą Smells Like Teen Spirit. Dobijającemu do trzydziestki filmowcowi udało się uchwycić wczesny etap movementu, który okazał się kluczowy dla 90sów. Sam powie po latach, że Kurt Cobain nie wyrastał wtedy ponad ekipy w stylu Dinosaur Jr. Grał na festiwalach o absurdalnych porach dla garstki fanów, którzy sięgnęli po Bleach i nic nie zapowiadało eksplozji, towarzyszącej Nevermind. Punktem zwrotnym okazało się dopiero Reading... Mimo wszystko w chałupniczych nagraniach z 1991: The Year Punk Broke wyczuwalne jest napięcie jak przed burzą. Albo jest to coś, co dopowiada się na sentymentalnej wczutce. Bo ten przydługi wstęp jest o tym, że z biegiem czasu niemożliwa staje się rzeczowa ocena takich zjawisk w popkulturze; łatwo przychodzi bagatelizowanie tego, co tu dzieje się naprawdę. Każdy stopniowo staje się obiektem swoich własnych żartów na Boomerawce. Jeśli komuś potrzeba twardych dowodów, to - skoro bliższa koszula ciału - niech spróbuje dyskusji o Skandalu w pozycji stojącej, a nie na kolanach.
Łatwo więc zebrać po głowie za konfrontację z historią, ale przydatne może okazać się tutaj przywołanie podiów zestawień polskich albumów roku newonce'a z ostatnich pięciu lat, uwzględniając jedynie hip-hop. 2016: PRO8L3M - PRO8L3M, Rasmentalism - 1985, Ten Typ Mes - Ała (ależ nie doceliniśmy wówczas Radia Gruz!). 2017: Kaz Bałagane - Narkopop, Włodi - Wszystkie drogi prowadzą do dymu, Dwa Sławy - Dandys Flow (doszło do nieporozumienia z pominięciem Rogala DDL). 2018: Paluch - Czerwony dywan, PRO8L3M - Ground Zero Mixtape, Schafter - Hors d'oeuvre (wysoko uplasował się także undergroundowy Święty Graal - Lato w Ghettcie). 2019: Jetlagz - Szum, Sokół - Wojtek Sokół, PRO8L3M - Widmo. 2020: Kaz Bałagane - Digital Scale Music, UNDADASEA – DA GROOVEMENT, Włodi/1988 - W/88 (zwracaliśmy również uwagę na Czarny Swing, Kukona i Magierę, Guziora czy Barto Katta).
Jaki płynie z tego wniosek? Już na początku lipca mamy za sobą najbardziej intrygujące miesiące w obrębie gatunku od dawna. W kuluarowych dyskusjach kombatantów zwykły wracać wspomnienia 2013 i 2014 roku czy połowy pierwszej dekady lat dwutysięcznych, gdy podziemie rozkwitło w absolutnie niesprzyjających okolicznościach. Całkiem możliwe, że więcej w tym jednak mitologizowania niż chłodnej analizy, bo pamięć bywa złym doradcą. Weźmy przypadek Alkopoligamii: zapisków Typa. Ten materiał uchodzi za legendarny i wydaje się, że tak było zawsze - tymczasem Mes wielokrotnie przypominał przecież, jak bardzo pod górkę miał z debiutem.
Dlatego porozmawiajmy o faktach jak Mateusz Borek. Na przestrzeni ostatniego półrocza album na miarę swojego potencjału nagrał wreszcie Gruby Mielzky. Jego Do wesela się zagoi to instant classic jak z mokrego snu forumowiczów, którzy zjedli zęby na Ślizgu. Miszel udowodnił, że można z godnością nadać drillom środkowoeuropejski sznyt. Amen Pacierzu zrealizował koncept, o którym nie śniło się filozofom, a równocześnie poczynił kroki, żeby udokumentować wydawniczo zjawisko pod tytułem Hewra. Morza Południowe są zjawiskowym zderzeniem poezji marginesu i wysublimowanej, szkatułkowej warstwy muzycznej; osobnym arcydziełem w kanonie. Chociaż pozostaną też prawdopodobnie fetyszem dla kilkuset osób. Zdechły Osa wjechał na scenę jak Conrado Moreno do studia Europa da się lubić. Ale w jego Sprzedałem dupe wbrew pozorom nie chodzi wyłącznie o chaos. Na przekór przeciwnościom losu - z dalekiej podróży w głąb mentalnej rzeki Kongo wrócił Belmondawg a Hodak okazał się newcomerem, który na poważnie zaczyna budować międzypokoleniowe mosty...
Ale nie chodzi wyłącznie o samą jakościówę krążków. Polski rap generuje kolejne blockbustery - osiemnastokrotnie lądował na szczycie cotygodniowego zestawienia sprzedażowego OLiS-u - i wzbudza powszechną dyskusję jak wtedy, gdy na ustach wszystkich był Mata z Patoreakcją. Na przeciwległym biegunie znajduje się natomiast fantastyczne zjawisko w postaci początków inkorporowania Szamza przez mainstream. Gość, który mógł pozwolić sobie na nawinięcie u Kosiego: Pop Smoke - akurat to odpalam ja/Kiedyś go słuchałem, no to zrobiłem z nim track pojawił się w utworze The End Fin Esc Abort z Fight Clubu PRO8L3MU, co świadczy o tym, że lokalne realia zaczynają dopędzać skalę jego talentu. Istnieją przesłanki pozwalające sądzić, że Młody Dron czy Kiełas również przestaną być traktowani wyłącznie jako postaci z hip-hopowej Nibylandii.
To nie jest Wiejska, żeby obowiązywała dyscyplina partyjna i nie ma obowiązku aprobowania przez aklamację każdego artysty i nurtu, ale - uwaga, wjeżdża skrajnie subiektywny statement - nie przypominam sobie, żeby rodzima scena kiedykolwiek wcześniej była ciekawsze, bardziej zróżnicowana i witalna. Kiedyś to było? Teraz to jest!