Wielki prozaik i autorytet, Paulo Coelho, pisał w książce Zahir: Bliskość śmierci zawsze sprawia, że staramy się żyć lepiej. Brazylijczyk nie odkrył niczego nowego. Stara filozofia z Bhutanu głosi, że codzienna kontemplacja śmierci prowadzi do szczęścia. I tutaj dochodzimy do WeCroak.
Na pewno wielokrotnie mieliście tak, że scrollowaliście rzeczy na telefonie i myśleliście o śmierci. Czy nie?
W przypadku WeCroak nie chodzi jednak o to uczucie z pogranicza cringe'u i myśli samobójczych, a o głębokie, duchowe doświadczenie. Fajnie byłoby nie mieć żadnych zmartwień jak Quebo, ale rzeczywistość bywa jak ta zwrotka Kuby Knapa, czyli gówniana. Dzień w dzień głowę zaprzątają człowiekowi same problemy. Weźmy ostatnie kilka dni: nasza sekretarz redakcji zalała laptopa, jeden z naszych writerów poszedł na mecz Polska-Irlandia i to była istna piłkarska lobotomia, inny – ma od tygodnia stan wojenny ze swoją partnerką; Mac Miller kopnął w kalendarz, Sneaker BOYZom spalili miejscówkę, Marta Linkiewicz wrzuca na Insta zdjęcia z urlopu. Jak żyć?! Okazuje się, że receptą na podobne bolączki może być chwila egzystencjalnego lęku. Bhutańczycy wymyślili, że medytacja nad śmiertelnością działa lepiej na głowę niż fluoksetyna. A to jest mądry lud, który od wieków żyje na granicy wiecznych śniegów, więc o pomyłce nie może być mowy.
Zachodnią odpowiedzią na tę filozofię jest właśnie aplikacja WeCroak. Dzięki niej każdego dnia J.R.R. Tolkien, Marek Aureliusz czy Jack Kerouac przypomną wam o tym, że wasze dni są policzone, więc może lepiej przestać zajmować się bzdurami i zacząć żyć.

WeCroak dostępne jest oczywiście do powinięcia na Google Play i App Store – za darmo umarło (hehe), ale niecały dolar za pięć wewnętrznych, egzystencjonalnych momentów dziennie chyba robi robotę, co? My zaczęliśmy już testowanie i chodzimy cali w skowronkach. To może jakaś wesoła nutka z tej okazji?
