Jego muzyka, jak i podejście do biznesu, miały przemożny wpływ nie tylko na to, jak dzisiaj wygląda hip-hop, ale też jak jest wydawany.
Jay-Z miał szyk na długo przed erą blingu (chociaż żeby być fair, zróbmy shout out dla Big Daddy Kane’a), stoczył morderczy rapowy pojedynek z Nasem o tytuł Króla Nowego Jorku, wreszcie stał się połową jednego z najbardziej rozpoznawalnych celebryckich małżeństw. A to tylko część jego życiorysu, który swoje początki miał w ulicznych biznesach. Hova w 2019 to przede wszystkim biznesmen i strażak, który gasi pożary w rodzaju kontraktowego kryzysu Lil Uzi Verta czy emigracyjnych problemów 21 Savage. No i niezły cwaniak, który ustami wyraża poparcie dla Colina Kaepernicka, a ręką potrząsa ręce tych, którzy skazali go na sportowy niebyt.
Trudno też przeoczyć dwa albumy z seksualnym przestępcą, którego ksywa rymuje się z l belly. Te wszystkie niejasne sprawki Jaya (poza aferą z NFL, to świeża rzecz), również na płaszczyźnie prywatnej, poskutkowały dobrą muzyką w postaci 4:44, ale co przed nami, to się dopiero okaże. Na razie wybraliśmy 5 najlepszych płyt z jego dyskografii. I o ile nie było kłopotu z czołówką, tak dół naszego zestawienia sprawił nam trochę kłopotów, każąc podejmować trudne decyzje…
Zainspirowana filmem historia na płycie to jedno, ale niesamowity sztos w postaci Roc Boys (And The Winner Is…), neptunesowa życiówka w Blue Magic czy doskonale flipnięty Marvin Gaye w American Dreamin to drugie… To album obfitujący w kapitalne momenty i czarny koń w dyskografii Hovy.
No i tu zaczynają się większe schody. Czy The Black Album jest lepszy niż The Blueprint? Jedno jest pewne – obie płyty to przesztosy. 99 Problems i Encore to już prawdziwe klasyki, ale nas najbardziej chwyta timbalandowy potwór, jakim jest Dirt Off Your Shoulders. Czarny Album wyniósł Hovę do galaktycznego statusu. To na tym krążku oprócz Timbalanda i Neptunes swoje producenckie kły szczerzyli Just Blaze i Kanye West, ba, nawet Rick Rubin wrócił na chwilę z nu metalowego piekła, by doglądać powstawania wspomnianych Problemów. Kawał ważnej historii hip-hopu.
Jay w nowe millenium wchodził pewną stopą. Roc-A-Fella była rapową potęgą wydawniczą, a raper powoli budował swoją pozycję jako Króla Nowego Jorku. Niestety trzeba było jeszcze parę rzeczy wyjaśnić, stąd konflikty z Nasem czy Mobb Deep. Mimo takiego tła, Blueprint to jedna z najbardziej soulfullowych płyt Hovy, w czym niemała zasługa Just Blaze’a, a także pewnego wschodzącego producenta i rapera z Chicago. Właśnie z tego projektu Kanye West mógł katapultować się do stratosfery – i to słusznie, bo dał Jay’owi ogień, nie bity. Gospodarz dostarczył dalszej podpałki, czy to strzelając słowami w stronę kolegów po fachu w Takeover, czy stawiając na przystępność w Izzo (H.O.V.A.). Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy Hova powtórzy artystyczny sukces debiutu po serii porządnych, choć nie tak rewelacyjnych płyt, to po przesłuchaniu The Blueprint musiał je stracić.
Tak, ewidentnie ciągnie nas do świeżych wspomnień o tej płycie, stąd tak wysokie miejsce. Ale powiedzcie, ilu raperów na takim etapie swojej kariery nagrywa klasyki, do tego gorzko rozliczając się ze swoimi upadkami i serwując porady dla młodych, które są – powiedzmy – rozsądne? Za produkcję w całości odpowiadał No I.D., który wyjął soulfulowego ducha Blueprint z szafy i zaprawił szczyptą nowych rozwiązań. Jay-Z z otwartą przyłbicą zmierzył się z własnymi wadami i zadbał o dziedzictwo najlepiej, jak się dało. Prawdziwy do bólu The Story Of O.J., przebojowy Family Feud, refleksyjny Legacy to ewidentne diamenty, ale całe 36 minut jest równe i trzyma wysoki poziom. Mamy spore obawy, czy kolejny krążek nie udźwignie ciężar gatunkowy – 4:44 brzmi jak doskonałe zwieńczenie kariery. Kto wie, może Hova ma w sobie jeszcze siły na klasyk lub dwa.
Posiadanie klasycznego debiutu to imponujący wyczyn, ale i spory problem, bo potem trzeba się z nim zmierzyć. Są tu klasyczne zagrywki z repertuaru nowojorskiego rapu, ale czuć niesamowity głód na coś więcej i pewność siebie, jakiej próżno szuka niejeden artysta na 3. czy 4. płycie. Debiut Hovy to dokument z dziejów nowojorskiego rapu i zapowiedź nowych czasów. Storytelling, bragga, prawda z ulicy i szpan z kajdana – Reasonable Doubt ma to wszystko!