TikTok redefiniuje postrzeganie influencerów, viralowych postów oraz sposobu, w jaki korzystamy z social mediów. I wiemy to nie od dzisiaj. Jednak do samej aplikacji zazwyczaj podchodzi się jak do mało wymagającego medium, w którym krótkie filmiki można scrollować godzinami. I nic poza tym.
TikTok jakiś czas temu podzielił się nowe danymi i jak się okazuje, aplikacja ma już ponad trzy miliardy pobrań i aż miliard użytkowników. Największy wzrost nowych userów miał miejsce w trakcie pandemii. Najszybszą drogą do zdobycia popularności na TikToku jest zapoczątkowanie viralowego trendu: mniej lub bardziej dowcipnego filmu, układu tanecznego, wykorzystanie znanego dźwięku – wszystkie chwyty dozwolone. Są jednak osoby, które starają się wykrzesać z tej platformy dużo więcej. Na przykład wykorzystać zasięgi do informowania i tłumaczenia aktualnych wydarzeń na świecie.
Co ciekawe, na tym polu TikTok działa jednocześnie na ich korzyść jak i szkodę. Zapominając na chwilę o algorytmie rekomendacji, trudno przecież wyczerpać temat obecnych zjawisk mając do dyspozycji jedynie kilka minut (choć aplikacja testuje dłuższe formaty wideo, od 5 do nawet 10 minut). Z drugiej strony – mamy przecież do czynienia z nową erą internetowego aktywizmu, który umożliwia dotarcie do znacznie większej grupy odbiorców, rezygnując z zamykania się w obrębie znajomych i obserwatorów. Dobrym przykładem jest rola TikToka w rozpowszechnianiu filmów związanych z ruchem Black Lives Matter, zdobywając pod tym hashtagiem… ponad 23 miliardy wyświetleń. Krótko po śmierci George’a Floyda filmy z hashtagami #GeorgeFloyd czy #BlackLivesMatter nie wyświetlały się na stronie głównej z powodu usterki technicznej.
Krótko przed zabójstwem Floyda The Intercept ujawniło, że moderatorzy TikToka ograniczali zasięgi osób BIPOC, a także uznanych za nieatrakcyjnych, biednych, niepełnosprawnych czy starszych użytkowników. Poza tym, cenzurowali transmisje na żywo, w których pojawiłyby się wątki polityczne. Nie udało się. Użytkownicy postawili na aktywizm algorytmiczny: lajkując, komentując, tworząc duety, wysyłając dalej lub oglądając ponownie zwiększają ich popularność. W konsekwencji protesty, które przetoczyły się przez całe Stany Zjednoczone (i nie tylko) zalały feed userów bez względu na ich dotychczasowe preferencje. Nie można jednak nie wspomnieć o tym, że jednocześnie było to miejsce szerzenia fake newsów i tworzenia kolejnych teorii spiskowych na temat koronawirusa czy wyborów prezydenckich, które – zanim zostały usunięte przez moderatorów – rozprzestrzeniały się zdecydowanie szybciej niż na innych platformach.
Powszechnie uważa się też, że tiktokerzy mogli mieć wpływ na niską frekwencję podczas wiecu wyborczego Donalda Trumpa w Tulsie w 2020 roku. A kiedy ten zagroził im odcięciem od aplikacji, użytkownicy masowo zgłaszali jego konta we wszystkich mediach społecznościowych. Potem ruszyli na trumpową aplikację przedwyborczą. Na początku lipca ubiegłego roku wystawiono kilkaset tysięcy jednogwiazdkowych ocen, co doprowadziło do zrestartowania licznika w AppStore przez twórców aplikacji. W noc wyborczą, kiedy Amerykanie w wieku 30+ oglądali wiadomości w telewizji, genzeci zbierali się na TikToku, by wyrazić poparcie dla swoich kandydatów, a nowa grupa domorosłych ekspertów politycznych omawiała wyniki. To wydarzenie było jednym z jaskrawszych dowodów na to, że platforma stworzona przez ByteDance to nie tylko miejsce, gdzie powstają viralowe tańce i lip-syncowe filmiki. To miejsce, gdzie młodzi wyrażają swoje poglądy, mobilizują się do wspólnych działań i nawzajem edukują.
W tworzenie treści dotyczących wyborów włączyli się nawet ci, którzy nie mają jeszcze prawa do głosowania. 17-letni Aidan Kohn-Murphy stanął na czele hype house’a TikTok for Biden, czyli konta wspierającego kandydaturę Joe Bidena, w którego działalność zaangażowano ponad 350 twórców z ponad 150 mln obserwujących. W ciągu zaledwie 24 godzin konto zgromadziło ponad 170 tys. obserwujących, a pierwszy film zebrał ponad 500 tys. wyświetleń. Grupa tiktokerów wypuściła także limitowany merch, z którego zyski trafiły do kampanii Bidena i innych organizacji charytatywnych.
Jeden z portali porównał hype house’y do małych stacji telewizyjnych z młodymi prezenterami. Nie są one fizycznymi domami, w których mieszkają tiktokerzy, a wirtualną społecznością połączoną jednym kontem grupowym. Niektóre łączyły nawet użytkowników o różnych poglądach politycznych, aby przeprowadzać tam dyskusje.
Choć TikTok kojarzony jest głównie z przeciwnikami Trumpa (sama groźba zamknięcia platformy dla obywateli Ameryki wywołała falę krytyki), jego młodzi wyborcy zbierali się między innymi na Conservative Hype House z 1,5 mln obserwujących. Powstały także Republican Hype House, The Liberal Hype House czy Leftist Hype House, które nie tylko informowały o wynikach sondaży, ale także publikowały najnowsze aktualizacje dotyczące sytuacji politycznej. I to nie tylko w kontekście zeszłorocznych wyborów, ale także aktualnych wydarzeń, sytuacji na świecie, zmian klimatycznych czy kwestii dotyczących społeczności LGBTQ+. Z kolei w Wielkiej Brytanii TikTok pełnił ważną funkcję podczas zeszłorocznych obchodów Pride Day. Kiedy coroczna parada została odwołana z wiadomych przyczyn, użytkownicy udostępniali filmy, jak świętują ten dzień i opowiadali o akceptowaniu odmiennej orientacji.
Trudno mówić o podobnym zjawisku tiktokowego aktywizmu w Polsce. Choć z pewnością spośród tysięcy kont można byłoby znaleźć użytkowników, którzy komentują sytuację polityczną w kraju, dużo częściej w proponowanych filmach znajdziemy deepfake’owe nagrania Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy śpiewających hit Doji Cat czy wielokrotnie share’owane nagranie, na którym chłopiec wyjaśnia Korwina-Mikkego. It is what it is.
Niektórzy prowadzą na platformie kampanie społeczne, jak chociażby Tok the Vote. Jeszcze inni działają na własną rękę. Emon Askar napisała piosenkę, w której wyjaśnia przyczyny zaostrzenia kryzysu pomiędzy Izraelem a Palestyną. 98-sekundowy filmik zdobył miliony wyświetleń zarówno na TikToku, jak i na Instagramie.
Ferozie Aziz również udało się oszukać algorytm TikToka. Użytkowniczka zdawała sobie sprawę z tego, że do sekcji Dla Ciebie łatwo trafiają tutoriale makijażowe. Postanowiła więc wykorzystać ich potencjał na szybki viral, aby omówić kryzys ujgurski. TikTokerka zaczęła swój film od podzielenia się hackiem na długie rzęsy, by zaraz po tym przybliżyć sytuacje członków i członkiń mniejszości religijnej i etnicznej w Chinach. 17-latka skorzystała z tego samego sposobu w dwóch kolejnych filmach i przynajmniej na pewien czas udało jej się ominąć surowe zasady moderatorów. Zwłaszcza jeżeli chodzi o kontrowersyjne czy krytyczne treści polityczne. Post uzyskał prawie 1,5 mln wyświetleń. Później jej konto zostało chwilowo zablokowane. Z pewnością nie jej jednej. Jak ujawnił Guardian, TikTok ograniczał zasięgi filmów dotyczących między innymi protestów w Hongkongu.
Restrykcyjny sposób moderowania treści na platformie to kolejny dowód na to, jak potężnym narzędziem może być TikTok oraz że jego potencjał nie powinien pozostawać niedoceniany. Największą siłą autorów/-ek jest poczucie humoru i dzielenie się osobistymi doświadczeniami. Odbiorcy? Nie tylko doinformowane i zaangażowane pokolenie Z.