Wyszedł wzruszający dokument o Inieście. To przede wszystkim lekcja człowieczeństwa

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
AndresIniesta.jpg
Fot. Jamie McDonald/Getty Images

Kilka miesięcy przed mundialem zmagał się z depresją. Nie mógł podnieść się z łóżka, a później w Johannesburgu strzelił „gola wszystkich” na wagę wygranego mundialu. I zadedykował go zmarłemu Daniemu Jarque. Dokument o Andrésie Inieście to opowieść o wyjątkowym piłkarzu, ale jeszcze lepszym człowieku.

Budzi podziw wśród największych. Pokazał, że w piłkę gra się umysłem. To zabawa dla myślących. Kiedy tylko Neymar go dostrzegł, był spokojny. Mógł zagrać byle jak w jego kierunku. „On zawsze opanował nawet najgorsze podanie”. Leo Messi ciągle powtarzał o przestrzeni, bo Andrés wychodził z największych kłopotów. Jak mało miejsca by nie miał, znalazł jakiś korytarz, by się uwolnić. Czekał do ostatniej chwili na przeciwnika, by wykonać ruch. Niewielu to potrafi w takim stopniu. Pep Guardiola przepowiedział mu jako nastolatkowi, że gdy odejdzie na emeryturę, to tylko po to, aby wygodnie rozsiąść się na trybunach Camp Nou i go podziwiać. „Rzuciłem kiedyś, że Xavi wyśle mnie na emeryturę, ale będzie jeszcze jeden chłopak, który wyśle jego. Iniesta”. Na szczęście się pomylił, bo przez lata mogliśmy oglądać ich wspólnie jako najbliższych współpracowników.

W filmie „Andrés Iniesta – niespodziewany bohater” najlepsi sportowcy świata komplementują chłopaka z Fuentealbilli. Można tam znaleźć kapitalne wypowiedzi, zabawne jak u Samuel Eto’o czy przejmujące jak u Guardioli. Neymar odłożył wszystko na bok, gdy dowiedział się, że to dokument o Inieście. Producenci mieli ułatwione zadania, bo respekt dla Hiszpana w środowisku jest ogromny. W niektórych wypowiedziach dało się jednak odczuć nutkę zazdrości. Bo to on miał dar do bycia bohaterem decydujących momentów. Jak wtedy na Stamford Bridge, gdy Barcelona nie oddała strzału w Londynie, Xavi spodziewał się, że Chelsea ich rozgromi, Leo Messi prawie tracił piłkę w doliczonym czasie gry, a Iniesta w ostatniej chwili przymierzył tak, że nikomu innemu by się to nie udało. Słynne Iniestazo. Po latach Petr Čech mówiący świetnie po hiszpańsku wspomina, że zabrakło mu 18 centymetrów. W momencie uderzenia wiedział, że rywal strzelił w jedyne miejsce, w jakim mógł trafić. Zdjął koszulkę i w szale radości ruszył do narożnika.

Zareagował identycznie jak później w Johannesburgu w finale mistrzostw świata w 2010 roku. Jego koledzy zgodnie powtarzali – gdyby piłka nie trafiła do niego, nie zdobylibyśmy tej bramki. Wszyscy już myśleli o jedenastkach, a w 116. minucie rywalizacji z Holandią na moment zatrzymał się świat. Kiedy przyjęciem kierunkowym Iniesta podbił piłkę, czas stanął w miejscu. Bohater dokumentu sam to przyznawał – czuł jakby to trwało niesamowicie długo, został sam na sam z piłką, nie czuł niczego dookoła, tylko samotność. „Wszystko zamilkło. Wiem, że nie da się usłyszeć ciszy, ale w tamtym wyjątkowym momencie czułem ciszę”.

TU OBEJRZYSZ DOKUMENT – RAKUTEN TV (KLIK!)

Hiszpania została mistrzem świata dzięki jego sile spokoju. Vicente del Bosque zwracał uwagę, że w takim momencie meczu, przy nerwach, zmęczeniu i piłce w powietrzu, ona mogła poszybować wszędzie. Na najwyższy rząd na trybunach. Wystarczyło się odchylić albo źle trafić. Ale on technicznie miał wszystko pod kontrolą. W tej bramkowej akcji, gdzie Jesus Navas popędził 40 metrów, Andrés zagrał jeszcze piłkę piętą. O tym wspominał Xavi, powinni zostać wykończeni przez Robbena, wszyscy byli zestresowani, ale Iniesta w takim momencie mógł sobie na to pozwolić. To była jego magia.

W tej opowieści o mistrzu świata i legendzie Barcelony najważniejsze jest jednak człowieczeństwo. Widzimy jak niezwykły piłkarz jest totalnie najzwyczajniejszym, prostym człowiekiem. Ale o bardzo dobrym sercu. Obserwujemy, gdy jako piłkarz Barcelony zakochuje się od pierwszego wejrzenia w barmance Anie, jak podczas tournee po Azji szuka dla niej drobnego upominku, jak wydzwania do przyjaciół zestresowany, zastanawiając się, czy mu odpowie. Widzimy jego troskę o kolegów, przyjaciół, rodzinę. Bliską relację z rodzicami oraz przekazywanie szlachetnych wartości potomkom. Jak na boisku – rozchodziło się o proste rzeczy, które Iniesta wykonywał.

Najbardziej wstrząsający był wątek depresji, nagłego totalnego załamania Andrésa. Uszczęśliwiał wszystkich dookoła, ale sam całkowicie zgasł. Był po zwycięstwie Ligi Mistrzów, a nie miał siły do niczego. Wychodził w trakcie treningu, tygodniami nie chciał podnosić się z kanapy, leżał i patrzył w sufit. Rodzice zobaczyli problem, gdy przerażony 25-letni przyszedł do nich w nocy z prośbą, czy może się położyć obok. Bał się. To pokazuje, że problem może dotknąć i przytłoczyć każdego. Depresja nie wybiera. Wielu topowych sportowców mierzy się z tym samym, gdy skończy się intensywny czas w ich życiu, pełen napięcia, emocji i adrenaliny. Pojawia się wtedy pustka i smutek. Trudno ją wypełnić. Życie na innym poziomie emocji jest nie do zniesienia.

To była żmudna walka o powrót nie tyle dawnego Andrésa, co jego lepszej wersji. O zostawienie tego smutku za sobą. Nie obciążał tym kolegów, ale dostał wielkie wsparcie ze strony sztabu szkoleniowego. Nie opuścił żadnej sesji z psychologiem, na każdej pojawiał się przed czasem, by lepiej się do niej przygotować. To były miesiące pracy nad jego duszą, umysłem i ciałem. Zaangażowali się w to niezwykle fizjoterapeuci, z którymi spędzał mnóstwo czasu. Później do tego doszły liczne problemy zdrowotne, strach przed odniesieniem kontuzji, duża niepewność Iniesty na boisku. Nie był sobą. Obawiał się, że nie pojedzie na mundial, bo urazy mu nie pozwolą. Jedną z metod przełamania się było oglądanie miesiącami upadków oraz powrotów największych sportowców. Musiał uzmysłowić sobie, że oni też mieli słabsze chwile i porażki, a później wracali na szczyt: Roger Federer, Fernando Alonso, piłkarz wodny Manuel Estiarte. Byli jego punktem odniesienia. Koszmary wracały za każdym razem, kiedy łapał się za mięsień. Żył w strachu, że nie będzie powrotu tak jak w meczu ze Szwajcarią, gdy zszedł z kontuzją, a jego ekipa przegrała 0:1 na otwarcie mundialu. A po wszystkim został bohaterem.

I w chwili największej chwały w swoim życiu, szaleńczej radości, gdy zwykle brakuje opanowania, pamiętał o zmarłym przyjacielu Danim Jarque. Poprosił o przygotowanie koszulki trzy godziny przed meczem jednego z członków sztabu. Czekała na niego w szatni, koledzy o niej nie wiedzieli. Oddał najważniejszy moment kariery Daniemu. „Zawsze z nami”. Dlatego jego bramka stała się „gol de todos”, czyli „golem wszystkich”. Wszyscy docenili ten przepiękny gest. Później koszulka zawisła w honorowym miejscu na stadionie Espanyolu, jednego z największych wrogów Barcelony. Dla Andrésa nigdy nie istniały podziały – przecież oklaskiwali go w Madrycie, Sewilli czy Walencji. Jeden z najbardziej podzielonych krajów świata, stawiający na lokalny patriotyzm i przyzwyczajony do różnic terytorialnych, ma człowieka, który jest uwielbiany wszędzie. Niewielu zawodników spotkało to co Iniestę.

Dokument „Andrés Iniesta – niespodziewany bohater” najbardziej pokazuje jego ludzką twarz. Skromność, która zawsze od niego biła, niesamowity talent rozwijany na szkolnym boisku, siłę spokoju oraz mentalną, wreszcie upadki i kryzysy, które dotykają każdego bez względu na sytuację finansową, społeczną czy liczbę sukcesów. Iniesta chcący o tym opowiadać, staje się przykładem i wzorem dla innych. Tak jak on korzystał z przypadków wybitnych sportowców, tak jego historia może dać siłę komuś innemu. To wzruszająca opowieść bohatera narodowego, który wyjechał do Japonii, bo nie chciał doprowadzić do momentu, w którym przestanie się czuć potrzebny. Wrażliwa, delikatna osobowość w ciele jednego z najlepszych piłkarzy w historii.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.