Dwie porażki nie stanowią miłego początku pracy Stefano Lavarinego. Mowa tu jednak o meczach towarzyskich, które miały dać szanse sprawdzić w boju wszystkie zawodniczki. Prawdziwy test rozpocznie się za chwilę wraz z początkiem Ligi Narodów. Włoski szkoleniowiec po debiucie opowiedział newonce.sport o spostrzeżeniach i wyzwaniach, jakie czekają w najbliższych miesiącach kadrę siatkarek.
Kto nie śledzi na bieżąco siatkówki, mógł się nieco zdziwić. Naprzeciw siebie stanęli nowy szkoleniowiec Polek i były trener Polaków. Vital Heynen po rozdziale z siatkarzami okraszonym mistrzostwem świata postanowił przenieść się z męskiego do żeńskiego volleya. Objął reprezentację Niemiec, która podobnie jak nasza przechodzi przez etap przebudowy. Dwa pierwsze spotkania lepiej zapamięta Belg. Zachodnie sąsiadki najpierw wygrały w Gliwicach 3:2, a dzień później w Nysie triumfowały po czterech setach.
W porównaniu z kadrą Jacka Nawrockiego, skład biało-czerwonego zespołu przechodzi zmiany. Powołanie otrzymało kilka debiutantek jak Magdalena Jurczyk, Aleksandra Szczygłowska czy Weronika Sobiczewska, które zaprezentowały się z dobrej strony w minionym sezonie Tauron Ligi. Ponadto już wkrótce dołączy Joanna Wołosz. Na nią liczy się najbardziej, bo mowa tu o rozgrywającej Imoco Conegliano, jednej z najlepszych drużyn świata ostatnich lat. Doświadczona zawodniczka otrzymała więcej czasu, gdyż 22 maja występowała w finale Ligi Mistrzyń.
Na dziś selekcjoner nie może testować jeszcze zespołu w pełnym składzie. Wyczerpujący sezon Serie A odbił się na zdrowiu Magdaleny Stysiak. Sztab medyczny kadry wykrył uraz kolana, który eliminuje ją z gry w Lidze Narodów. Dodatkowo nie ma też Malwiny Smarzek. W tym przypadku atakująca Developresu Bella Dolina Rzeszów nie otrzymała powołania, lecz wynika to z ustaleń z trenerem. Oficjalnie mówi się o problemach zdrowotnych. Trudno mówić o szczegółach, bo obie strony unikają wypowiedzi na ten temat.
Brak Smarzek i Stysiak oznacza problemy na pozycji atakującej. Powołanie otrzymały Sobiczewska oraz Karolina Drużkowska, lecz ta druga niedawno brała udział w zgrupowaniu młodzieżowej kadry i póki co nie ma jej w drużynie seniorek. Lavarini musi szukać alternatyw w postaci przyjmujących. O kim mowa? Między innymi ten temat, jak i kwestie sztabu szkoleniowego czy poszczególnych zawodniczek został podjęty w rozmowie z włoskim trenerem.
*****
Michał Winiarczyk: Na początek porozmawiajmy o pozytywach.
Stefano Lavarini: Jestem zadowolony, że mogliśmy rozegrać te mecze. Zrobiliśmy sporo dobrych i złych rzeczy. Na pewno będziemy świadomi drogi, jaką musimy podążać. W wielu fragmentach dostrzegłem duży potencjał w dziewczynach. Nie brakuje im waleczności. Oczywiście, mamy wiele do zrobienia, ale mniej więcej spodziewałem się tego.
Co zaskoczyło pana od początku zgrupowania?
Otwartość dziewczyn na naukę. Uważnie słuchają wskazówek, chcą się uczyć. Bije od nich dobre nastawienie. Nie ukrywam, że to dla mnie bardzo dobra sytuacja, biorąc pod uwagę fakt, że dopiero co zaczęliśmy pracę. Chcę, abyśmy dalej szli tą drogą. Możemy mieć jeszcze więcej pewności w swoje umiejętności.
Dostrzega pan różnice jeśli chodzi na przykład o komunikację pomiędzy pracą z Polkami i z Koreankami?
Z Polkami jest zdecydowanie łatwiej, bo praktycznie każdy mówi tu komunikatywnym angielskim. Część mówi znacznie lepiej ode mnie. Wiem, że są też dziewczyny w kadrze, które znają włoski, ale wątpię, żeby porozumiewanie się nim było dobrym pomysłem. Trudno będzie mi nauczyć się mówić dobrze po polsku. Chcę jednak szybko nauczyć się prostych słów związanych z terminologią siatkarską. Dzień w dzień mamy styczność z volleyem, więc zrozumienie zwrotów byłoby korzystne nie tylko dla mnie, ale i dla zespołu.
Pan jednak potrafi szybko uczyć się języków. Portugalski pojął pan ekspresowo.
Ale to dlatego, że jestem Włochem, a język portugalski i włoski są do siebie podobne. Ale masz rację, nauka portugalskiego wyszła mi nadzwyczaj szybko. Po przygodzie w Brazylii miałem przekonanie: „Teraz to każdy język ogarnę tak prędko”. Tylko że później trafiłem na trzy sezony do Korei, gdzie zrozumiałem może z dziesięć słów. Trzeba było zejść na ziemie i zrozumieć, że nie jest łatwo nauczyć się mówić biegle w obcym języku. Przez lata pracy poznałem wiele polskich siatkarek. Za każdym razem byłem zdumiony, jak szybko i dobrze pojmowały włoski. Przez to nauka polskiego ma dla mnie dodatkowy, osobisty charakter. Dlaczego one mogą być tak dobre w nauce włoskiego, a ja tak głupi w zrozumieniu polskiego? (śmiech).
Gdy rozmawialiśmy w styczniu, nikt nie wiedział jeszcze jak będzie wyglądał pański sztab szkoleniowy. Widzimy w nim dziś Włochów, którzy jednak znają polskie realia. Nicola Vettori żyje tutaj już dwadzieścia lat i dobrze zna nasz język. Z kolei Fabio Gabban pracował między innymi z Alessandro Chiappinim w Legionovii Legionowo.
Skorzystanie z Włochów znających polską siatkówkę to wspólny pomysł mój i federacji. Miałem w Korei świetny sztab szkoleniowy. Wiedziałem, że jest niemożliwe przenieść go do Polski. Nie miałem jednak problemu, by zacząć pracę z nowymi ludźmi, w tym z polskimi fachowcami. Dołączenie Nicoli jest dużym atutem. Mieszka w Polsce dwadzieścia lat, ale nadal pozostaje Włochem. Trudno znaleźć kogoś, kto mógłby tak dobrze przedstawić polską siatkówkę i kulturę, jak mój rodak znający dobrze ten kraj. Co ciekawe, nigdy nie mieliśmy okazji ze sobą pracować, czy nawet rozmawiać. Dopiero teraz się zapoznaliśmy, więc w sumie patrzę na niego tak samo jak każdego Polaka w sztabie.
Z kolei Fabio jest nam bardzo potrzebny w pierwszej fazie sezonu. Póki Kacper (Duda, drugi statystyk – przyp. M.W) nie zrozumie dobrze mojej filozofii pracy, jego pomoc jest nieoceniona. Zaledwie kilkanaście dni od pierwszego wspólnego treningu, drużynę czekają już mecze o stawkę. Liga Narodów to bardzo ważne rozgrywki dla rankingu FIVB. Nie mogę sobie pozwolić na stratę czasu. Niemniej uważam Kacpra za dobrego fachowca, który szybko pojmie, o co mi chodzi.
Przez pierwszą fazę sezonu w zespole nie będzie Magdaleny Stysiak i Malwiny Smarzek. Jak zamierza pan rozwiązać sprawę atakującej? Czy Olivia Różański, nominalna przyjmująca, to pańska długoterminowa opcja na tej pozycji?
Nie ukrywam, że nikt nie spodziewał się takich problemów na tej pozycji. Zakładaliśmy, że Magda z Malwiną będą się ze sobą zmieniać w ataku. Wiem, że wiele osób myślało, że może będę stawiał Smarzek na ataku, a Stysiak na pozycji numer cztery. Od początku miałem jednak zakodowane, by uważać je obie za atakujące. Chciałem poznać je oraz ich grę na pozycjach, na których grają najczęściej. Skoro ich nie ma, to jestem zmuszony znaleźć inne rozwiązanie.
Mamy w kadrze atakującą Weronikę Sobiczewską. Nie możemy jednak polegać tylko na jednej broni. Musimy mieć alternatywy. Siłą rzeczy muszę poszukiwać ich wśród przyjmujących. Mecze z Niemcami miały mi pomóc. Różański jest z pewnością jedną z opcji, podobnie jak Martyna Czyrniańska, Martyna Łukasik czy Weronika Szlagowska. Innym pomysłem jest zmiana systemu gry na taki, w którym wykorzystuje się atakującą jak przyjmującą. Chcę, abyśmy w Lidze Narodów grali już optymalnym schematem.
Odnośnie Smarzek – może pan powiedzieć coś na temat jej nieobecności w kadrze?
Na przestrzeni ostatnich miesięcy wielokrotnie rozmawiałem z Malwiną. Dostałem od niej informację, że nie będzie mogła wziąć udziału w pierwszej części sezonu. Chcę, aby rozmowa pomiędzy nami została pomiędzy nami. Lepiej, żeby na niektóre tematy wypowiedziała się ona sama. Być może w pewnym momencie postanowi to zrobić.
Do kadry dołączy wkrótce Joanna Wołosz. Nie było jej w ostatnich dwóch latach.
Rozmowa z nią była bardzo przyjemna. Szybko zrozumieliśmy, że łączy nas to samo marzenie – gra na igrzyskach. Jej przyjazd będzie wielkim wzmocnieniem drużyny. Ma za sobą długi i męczący sezon, ale wydaje mi się, że po przerwie, wróci do kadry z dodatkową motywacją. Oczywiście na początku będziemy musieli skontrolować jej stan, bo pamiętajmy, że jeszcze kilka dni temu grała ostatni mecz klubowy. Asia jest zawodniczką o osobowości liderki kadry. Potrzebujemy jej obecności i doświadczenia.
Z jakimi oczekiwaniami jedzie pan na Ligę Narodów?
Przede wszystkim chcę widzieć budowę fundamentów naszego zespołu. Chcę, aby wykształcił się styl drużyny, tak byśmy byli w stu procentach gotowi na mistrzostwa świata, choć tak naprawdę patrzę na kadrę w skali trzech sezonów, aż do igrzysk. Nawet jeśli turniej olimpijski wydaje się odległą wizją, to zdobycie kwalifikacji jest naszym najwyższym celem. Wiem, że początki mogą być trudne. Zbudowanie DNA zespołu nie jest prostą sprawą. Na pewno trzeba się jeszcze lepiej poznać. Nieodzowne będą eksperymenty w składzie. Zdajemy sobie jednak sprawę z rankingu FIVB, który w kontekście kwalifikacji olimpijskiej ma duże znaczenie.
Miał pan już okazję pobiegać sobie po Szczyrku? Pracując w Korei chętnie pan ćwiczył na stadionie.
(Lavarini śmieje się – przyp. M.W)
To zabawne, że to przypomniałeś. Jeszcze nie miałem okazji, choć muszę powiedzieć, że – co najśmieszniejsze – pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, gdy przyjechałem do Szczyrku, był właśnie stadion lekkoatletyczny. Mamy teraz trochę spraw na głowie związanych z zespołem. Poza tym dopiero dochodzę do siebie po kontuzji kostki. Pierwszym miejscem w Polsce, gdzie próbowałem biegać były… Gliwice. Ale nawet biegając tam, myślałem o Szczyrku. Mam nadzieję, że jak wrócimy w sierpniu na zgrupowanie, to będę mógł się dać z siebie więcej. A dalej? Może uda się namówić resztę sztabu na wspólne treningi i stworzy się taki sam rytuał, jaki towarzyszył kadrze Korei za mojej kadencji.
Komentarze 0