Szukając potencjalnych bohaterów finału Euro 2020, nie można przejść obojętnie obok Lorenzo Insigne, strzelca goli z Belgią oraz Turcją. Na całym lewym udzie ma wytatuowaną postać celebrującego Diego Maradony, jego największej inspiracji. Wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby w finale mistrzostw Europy trafił i zaczął wskazywać na wizerunek Diego przed tysiącami Anglików na Wembley? To dla Włochów też znaczące, że jednoczy ich akurat neapolitańczyk, mikrus mierzący ledwie 163 centymetry, a jednak uciekający rywalom z łatwością, człowiek pokonujący nierówności. Najpewniej zagra na Kyle'a Walkera, więc dostaniemy kolejne starcie siły fizycznej ze sprytem.
Dzięki jego tatuażowi znów zobaczymy Diego Maradonę przeciwko Anglikom, być może najbardziej ikoniczny obrazek tej dyscypliny. Lorenzo Insigne jako syn Neapolu jest niezwykle wpatrzony w postać Argentyńczyka, a słynny mecz na mundialu z ręką Boga i wojną o Falklandy w tle jest dla niego wielkim symbolem. Naprawdę nie byłoby szokiem, gdyby po strzelonym golu oddał hołd Maradonie właśnie na Wembley, przeciwko Anglikom, w finale mistrzostw Europy na ich ziemi. Taki obrazek z pewnością zdominowałby cały przekaz medialny o tym spotkaniu, lecz to dla Insigne wcale nie musi być prosty ani przyjemny mecz.
Jak dotąd Insigne wykorzystywał każdą okazję, aby oddać mu hołd i zaznaczyć jego obecność. Stawiał się na uroczystościach wspominkowych z kwiatami, nawiązywał do postaci Diego w wywiadach, siedział w pierwszym rzędzie na 30-leciu mistrzostwa tamtego Napoli, gdy Maradona zabawiał publikę ze sceny. „Wiecie, dlaczego wejściówka na to wydarzenie kosztuje 300 euro? Bo powiedzieli mi, że Pele za swoją imprezę wziął 200 euro, a ja nie zamierzam być od niego gorszy” – bajerował neapolitańczyków i opowiadał, że w Barcelonie zrezygnował z dwukrotniego większego kontraktu, aby pójść za głosem serca i trafić do miasta pod Wezuwiuszem.
To człowiek całkowicie wpisany w tkankę miejską Neapolu, a więc również przesądny i wierzący, uwielbiający symbolikę oraz moc gestów. Kiedy weszli do finału po rzutach karnych z Hiszpanią, Lorenzo jako pierwszy założył koszulkę z numerem 4 i nazwiskiem Spinazzola, aby uhonorować kontuzjowanego kolegę, jednego z największych bohaterów turnieju, który na szczęście przyleci oglądać finał na Wembley po operacji przeprowadzonej w Finlandii. „To nasz MVP” – mówił o Spinazzoli. A miejsca na sentymenty zawsze się znajdzie, zwłaszcza w reprezentacji Italii.
Kiedy Hiszpanie w półfinale przejęli inicjatywę, najgroźniejsze we włoskiej ekipie były właśnie wyjścia do przodu Lorenzo Insigne oraz Federico Chiesy, którzy korzystali ze swojego gazu. Łapali uwagę obrońców, wyciągali ich do bocznych sektorów i ścinali z piłką do środka. Musieli się poświęcić przez większość gry, aby poczekać na swoje momenty. Z Anglią może być podobnie, przy czym rywal będzie znacznie bardziej stabilny w defensywie. Piłkarze Southgate'a nie stracili jeszcze bramki z otwartej gry, jedynie rzut wolny Duńczyków ich zaskoczył.
To też będzie starcie mięśni ze sprytem. Fantastyczny turniej rozgrywa Kyle Walker, ale nie tylko on, bo zachwycają też Luke Shaw, Harry Maguire czy John Stones. Wszyscy potężni fizycznie, wybiegani, dominujący w pojedynkach. To mogą być interesujące starcia przy 163 cm wzrostu filigranowego Insigne. Przywykł do tego, aby korzystać z tego jak z atutu, wyprowadzać przeciwników w pole, lecz zarazem łatwo wyobrazić sobie scenariusz, gdy Anglicy całkowicie odcinają go od gry.
„Zobaczcie, dla mnie to jest turniej malutkich piłkarzy” – zwrócił uwagę Arsene Wenger. „Mniej goli pada po kontratakach, ale błyszczą głównie niscy zawodnicy. To jest turniej Sterlinga, Insigne, Pedriego, Damsgarda. Zawodników, którzy szybko uciekają spod krycia, radzą sobie w ograniczonych, limitowanych przestrzeniach, mają dobrą technikę, aby robić różnicę w tłoku w ostatniej tercji boiska. Zwykle atakujesz przeciwko rywalowi broniącemu w 10, więc potrzeba szybkiego wyjścia na pozycję i dobrej techniki, aby coś z tego zrobić, tak jak wykonywał to Jordi Alba” – tłumaczył legendarny francuski szkoleniowiec.
Kiedy Lorenzo staje obok Gigiego Donnarummy, ma o 33 centymetry mniej. Od razu zauważasz różnicę przy jego filigranowej sylwetce na boisku, ale też po stylu prowadzenia piłki i charakterystycznych ruchach. Przekonamy się, czy na Wembley Insigne ożywi ducha Diego Maradony, czy zostanie przytłoczony i dostosuje się do angielskich zasad gry. Jeśli jednak szukać potencjalnych bohaterów tej finałowej rywalizacji, postać 30-latka z Neapolu byłaby jedną z ciekawszych. W świecie piłki dziedziców Diego jest wielu, ale on uważa się za jednego z największych.