Z NOGĄ W GŁOWIE. Felix Magath, czyli odwieczna tęsknota za niedźwiedziem-tyranem

Zobacz również:Piłkarz z własną podobizną na plecach. Leroy Sane — nowa ekstrawagancja Bayernu
Hertha Berlin
Boris Streubel/Getty Images

Zatrudnienie w Hercie Berlin najsłynniejszego zamordysty światowej piłki to nie tylko okazja do odkopania kilku starych anegdot, ale też do przekonania się, jak bardzo kibice i działacze chcą dokopać przegrywającym drużynom. Odwieczne marzenie o ryczącym generale, który będzie smagał piłkarzyków batem, nie znika nawet w trzeciej dekadzie XXI wieku, w czołowej lidze Europy i ojczyźnie nowoczesnej myśli trenerskiej.

Jefferson Farfan kończył kolejne okrążenie sprintu w górę schodów, gdy wreszcie przeżył olśnienie. Już wiedział, co innego wolałby robić, gdyby miał wybór. “Wolałbym ciągnąć kamienie w Peru albo przekopywać tam ziemię, niż grać u pana Magatha”. Rainer Calmund, były menedżer Bayeru Leverkusen, też miał skojarzenia z przekopywaniem ziemi. “Kto trenuje u Magatha, cieszy się na śmierć”. Jan-AA Bachirou Salou, były piłkarz Eintrachtu Frankfurt, nazwał go “ostatnim dyktatorem Europy”. Niestety, czas brutalnie pokazał, że nie miał racji.

Liczne anegdoty o najsłynniejszym zamordyście niemieckiej piłki, którego sława wykracza daleko poza obszar oddziaływania Bundesligi, przeżywają aktualnie drugą młodość. Bastian Schweinsteiger wspomina, jak na pierwszym treningu Magatha w Bayernie usłyszał od nowego trenera: “a ty to kto?” (był już wtedy po udziale w mistrzostwach Europy z reprezentacją Niemiec). Inni gracze Bayernu przypominają o obozie w Stanach Zjednoczonych, gdy ich trener, zobaczywszy jezioro Michigan, ucieszył się, że okrążanie go nadaje się na idealną opcję treningową (a mowa o akwenie dwukrotnie większym niż kraj związkowy Brandenburgia). Kevin Kuranyi wręcz z rozrzewnieniem opowiada, jak jako 19-latek zwymiotował na górskim treningu u Magatha i usłyszał od trenera: “otrzyj gębę i biegaj dalej”. Na niemieckim Twitterze furorę robią podszywki parodiujące wojskowy styl bycia nowego trenera Herthy. Na najbliższe tygodnie Bundesliga zyskała postać, która będzie ściągać uwagę całego kraju i części Europy.

Problemem nie jest to, że Magath ma 68 lat. Jupp Heynckes miał tyle samo, gdy wygrywał wszystko, co jest w klubowym futbolu do wygrania. Problemem jest to, że postrzeganie futbolu przez Magatha wydaje się jeszcze trochę starsze od niego. Trener wprawdzie trochę broni się, że gdy zaczynał, nie było siłowni z urządzeniami za dziesięć tysięcy euro, tylko piłki lekarskie, więc robił to, co w danym momencie uważał za słuszne, nie dbając, jak będzie to odbierane dziesięć lat później. Jednocześnie jednak świadomie gra swoim wizerunkiem. Puszcza oko, gdy na powitalnej konferencji mówi, że aż tak wiele się nie zmieniło i futbol wciąż jest grą, która wymaga dyscypliny. Albo, gdy podkreśla, że koledzy już pewnie pytają Petera Pekarika, który pracował z nim w Wolfsburgu, jak piękne będą najbliższe dni.

OSTATNI SPADEK

Magath to przypadek tak ekstremalny, że z jego zatrudnienia nie cieszą się nawet kibice Herthy, choć niektórzy zauważają, że i tak nie mają nic do stracenia, bo zespół i bez niego wyglądał na pewnego spadkowicza. Ale zazwyczaj zapowiedzi w stylu Magatha znajdują poklask wśród fanów drużyn walczących o utrzymanie pod każdą szerokością geograficzną. I wciąż znajdują działaczy, którzy wierzą, że właśnie tego brakuje ich zespołowi. Hertha już to przerabiała. Dziesięć lat temu ligę próbował dla niej ratować 73-letni Otto Rehhagel, również przedstawiciel starej szkoły. To wtedy Hertha ostatni raz spadła z Bundesligi.

ŚRODKOWY PALEC DYREKTORA

Gdy drużyna walczy o utrzymanie, choć miała grać o inne cele, kibice i działacze nie mają dla niej zwykle litości. Najpierw złość ogniskuje się na trenerze, później na dyrektorze sportowym, ale w końcu to piłkarze muszą się nasłuchiwać podczas wizyt motywacyjnych od kibiców. I w końcu to ich pod pręgierzem ustawiają działacze. Zatrudnienie przez Frediego Bobicia akurat Magatha to jak pokazanie piłkarzom Herthy środkowego palca. Powiedzenie: “Nie chciało się wam grać? To teraz zobaczycie. Może spadniecie, ale zapamiętacie te tygodnie do końca życia. A jeśli nie spadniecie, to już nigdy więcej nie przyjdzie wam do głowy bumelować przez cały sezon”. Chodzi o to, by piłkarze, którzy nie boją się spadku, bali się chociaż trenera.

PRZEMIANA HEYNCKESA

Bobić nie jest jedynym, który zadziałał w ten sposób. W poprzednim sezonie Schalke sięgnęło w akcie rozpaczy po Christiana Grossa, a Werder Brema po Thomasa Schaafa. Eintracht próbował się kiedyś ratować, odkurzając Christopha Dauma, a Borussia Dortmund Udo Lattka. Takie przykłady bardzo rzadko kończą się dobrze. Większość z wymienionych drużyn na końcu i tak spadła, a znani trenerzy ostatecznie paskudzili sobie życiorysy. Pozytywnych przykładów, w których podstarzały strażak okazuje się w rzeczywistości doświadczonym mędrcem, jest niewiele i w Niemczech ograniczają się właściwie do przypadku Heynckesa, który przeszedł niesamowitą przemianę. Przez większość kariery uchodził za furiata, a jego metody ostatecznie zostały zaklasyfikowane jako przestarzałe gdzieś koło 2007 roku, gdy najpierw doprowadziwszy Schalke do fatalnej sytuacji, spadał z ligi z Gladbach. Po dwóch i pół roku nieobecności, o której myślano, że jest emeryturą, jako strażak kończący sezon Bayernu wrócił zupełnie odmieniony. W wieku 64 lat objął Bayer Leverkusen i rozpoczął najbardziej udaną dekadę kariery, imponując spokojem, mądrością, rozwagą i dobrym kontaktem z zawodnikami, czyli wszystkim tym, czego mu wcześniej brakowało. Mało kto jednak potrafi aż tak się dopasować do nowych czasów.

LATA NIEPOWODZEŃ

Sięgnięcie po tego typu postać to nie tylko sposób wyżycia się na drużynie czy usatysfakcjonowania kibiców, chcących oglądać, jak gwiazdki cierpią na treningach i płaczą z bólu, a trener stoi nad nimi z batem. Czasem w drużynach, które były budowane pod kątem gry w pucharach, a wylądowały w walce o utrzymanie, stosuje się go, by uwolnić piłkarzy spod ciągłej medialnej uwagi i skierować ją na pokryty patyną trenerski pomnik, na który na jakiś czas przeniesie się cała dyskusja. W tym konkretnym przypadku jest jednak mało symptomów, że może się to udać. Po Magacie nie widać autorefleksji, chęci uczenia się nowych metod czy dostosowania się do nowych czasów. A ostatnia dekada była dla niego katastrofalna. W Bundeslidze nie pracował od dziesięciu lat, a ostatni sukces odniósł w 2009 roku. Poniósł totalną klęskę, prowadząc Fulham, a potem pracował już tylko na chińskiej prowincji. Od prowadzenia jakiejkolwiek drużyny miał pięć lat przerwy. Ostatnio doradzał we Flyeralarm Global Soccer, czyli koncernie posiadającym m.in. Wuerzburger Kickers i Admirę Wacker. Doradzał bez sukcesów. Wuerzburg spadł do drugiej ligi, a w trzeciej walczy o utrzymanie. Szerszej niemieckiej publiczności Magath przypominał się tylko od czasu jako tamtejsza wersja Jana Tomaszewskiego, czyli dyżurnego krytyka wszystkiego. A jego wypowiedzi dość często sugerowały oderwanie od rzeczywistości.

DRUŻYNA ZAMIAST ZBIERANINY

Oprócz szoku, jaki miało wywołać wybranie akurat jego, można się jednak zastanawiać, co jeszcze to zatrudnienie miałoby przynieść. Na mityczne metody przygotowania — Jan Age Fjoertoft mówił, że nie wie, czy Magath uratowałby Titanica, ale na pewno wszyscy byliby świetnie przygotowani fizycznie — nie bardzo jest czas, bo nawet Magath zwykle nie katował zawodników w trakcie sezonu, lecz w okresach przygotowawczych. Na tradycyjne wymienienie całej kadry też nie ma co liczyć, bo nowy trener przyszedł tylko do końca sezonu, bez perspektywy pracy w oknie transferowym. Choć ściąga ze sobą 38-letniego szkockiego asystenta, który pracował niedawno w Karlsruherze SC i FC Ingolstadt jako drugi trener i prawdopodobnie jest bardziej na bieżąco z taktycznymi trendami, Magath raczej nie przyszedł ich szlifować. Jego pohukiwania, musztra i rozkazy pasujące do miejsca, w którym będą udzielane — obiekty Herthy znajdują się na dawnych terenach głównej kwatery brytyjskiej armii — mają ze zbieraniny stworzyć drużynę.

PRZEWRACANIE OCZAMI

Potrzebne więc będą umiejętności interpersonalne. A można powątpiewać, czy tego rodzaju tyran będzie miał jakąkolwiek płaszczyznę porozumienia z rozbitą mentalnie grupą młodocianych milionerów z czternastu krajów świata. Jest bardzo duże ryzyko, że w 2022 roku jedyną reakcją, jaką może u nich wywołać bieganie po schodach i wzgórzach oraz uwagi, że dawniej piłkarze sami myli sobie korki, będzie przewracanie oczami i dzwonienie do agentów, by działali na rynku. Juergen Klinsmann, tuż przed odejściem z Herthy, opublikował na Facebooku pamiętnik, w którym dzielił się przemyśleniami na temat funkcjonowania klubu. Ogólny wniosek, do jakiego dochodził, brzmiał, że wszystko należałoby zaorać i zbudować od nowa. Pierwszy etap chyba właśnie zaczął być wdrażany.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.