Intencjonalne zasłanianie twarzy przez raperów posiada długą historię. Motywacji niemalże tyle, ile gatunków. Sposobów na pielęgnowanie anonimowości – niewiele mniej.
Przykłady? Kojarzące się z przestępczym półświatkiem balaklawy. Ikoniczne maski zainspirowane komiksowym uniwersum. Albo bardziej przyziemne: unikanie obiektywu i rozmywanie twarzy na prasowych zdjęciach.
Pomysł na ten artykuł przyszedł przy okazji rozmowy z Hałastrą. Kwiatek Haze i Książę Mazowiecki od początku muzycznej drogi cenią sobie prywatność. Nie tylko w aspekcie wizualnym, ale również tym, dotyczącym prawdziwych imion i nazwisk. W wywiadzie pojawia się też wątek duetu PRO8L3M, który enigmatycznością zyskał spory handicap już na starcie.
Wątków wiele, historii za nimi stojących równie dużo. Dla jednych ukrywanie się stanowi wybór pomiędzy życiem na wolności lub za kratami. Dla innych to sposób wyrażania osobowości. Są też tacy, którzy traktują to jako zabawę formą. Wystarczy spojrzeć na modowe wybryki Kanye’ego Westa. Prosty przykład: listening party Dondy, na którym zakrył twarz czymś na wzór rajtuzów. Pojawiają się też momenty, w których symbolika kamuflażu przerasta samego artystę. O ile dla fanów/-ek MF DOOM jest muzycznym tytanem, o tyle wielu może kojarzyć brytyjskiego rapera głównie z charakterystycznej, metalowej maski. Co więcej, na początku blockchainowego fenomenu NFT owe zakrycia twarzy były sprzedawane za krocie w zdigitalizowanej wersji. Ilu artystów, tyle zwariowanych wizji.
Na bakier z prawem
Anonimowość artystów zajmujących się osiedlowymi akcjami nie powinna nikogo zaskakiwać. Naturalny zabieg, dzięki któremu raperzy unikają niepotrzebnych kontaktów z prokuraturą. Często powołują do życia muzyczne alter ego lub dbają o własną prywatność w skrajnie skrupulatny sposób. Większość przykładów płynie z Wysp Brytyjskich. Nie jest tajemnicą, że policja szuka kozłów ofiarnych wśród drillowych raperów. Szerzej o problemie rozpisywał się na łamach niuansa Filip Kalinowski. Wystarczy przytoczyć sprawę Diggi D, który znajduje się pod specjalnym nadzorem brytyjskich oficerów. Wschodzącej gwieździe udało się opuścić więzienie, ale nadal zobowiązany jest raportować wszystko odpowiednim organom.
On akurat nie ukrywa twarzy, ale robią to jego liczni koledzy po fachu. Jak Unknown T, który również wylądował w areszcie i miewał kłopoty z prawem. Artysta o ugandyjskich korzeniach nie rozstaje się z przyciemnianymi okularami, często korzysta też z przeróżnych nakryć głowy. Wszystko po to, żeby nikt nie rozpoznał go na ulicy. I żeby nie zostać niesłusznie oskarżonym o przestępstwo. Zajmujący się trapem M Huncho poszedł jeszcze dalej. 27-latek ukrywał tożsamość pod balaklawą. Kiedy zdobył szerszy rozgłos, dorzucił do tego specjalnie przygotowaną maskę. Nie ujawnia też własnych danych osobowych. Analogicznie działa AM, który również stosuje kamuflaż. Obaj podjęli tego rodzaju działania w konkretnym celu – ochrony prywatności. Zarówno względem policyjnego monitoringu, jak i zaczepek w miejscach publicznych.
Nieco inaczej postępuje LD – znany wcześniej jako Scribz – należący do londyńskiego kolektywu 67. Kiedy ukrywał się pod tajemniczą maską - przypominającą nieco tę doomowską - zmieniała się również jego osobowość. Artysta dawał ponieść się kreacji. Co ciekawe, w 2014 roku zmienił ksywę w momencie, kiedy policja przyznała mu Anti Social Behaviour Order. Oznaczało to brak możliwości tworzenia muzyki pod tym aliasem. Niestety, pozorna anonimowość nie uchroniła go przed więzieniem. Podobnymi decyzjami motywowane są decyzje V9, którego czarna maska przypomina tę Deadpoola, SL-a czy Kwengface’a. Wszystkim zależy na jak największej anonimowości – niezależnie od wybranych akcesoriów.
W kontrze do movementu, na zerwanie z enigmatycznym stylem zdecydował się S1. Kolejny drillowiec, który nie eksponował twarzy, a w teledyskach pokazywał się w kominiarze. Pewnego dnia, po setkach szantażujących wiadomości, postanowił, że odsłoni światu wielką tajemnicę. Zapowiedział, że ma dla swoich followersów niespodziankę. Wrzucił na Instagram zdjęcie bez balaklawy i w dziesięć minut zdobył 20 tysięcy polubień. Prawda, że spektakularne zerwanie z dotychczasowym emploi?
Przerysowany wizerunek
Powiedzenie, że metalowa maska MF DOOMA stworzyła jego legendę nie będzie przesadą. Daniel Dumile miał w swoim rękawie pokaźną liczbę asów. Niesamowite skille writerskie, awangardowe podejście do kompozycji i zabawa alternatywnymi osobowościami. Niezależnie od konfiguracji, najbardziej charakterystycznym elementem twórczości było zakrywanie twarzy. Wystarczy spojrzeć na okładki albumów superzłoczyńcy. Madvillainy, Operation: Doomsday, MM..FOOD, Born Like This czy liczne collaby z triem Czarface. Mało jest bardziej emblematycznych symboli w rapowym ekosystemie. Logo Wu-Tang Clanu? Fotografia Biggiego w koronie? Naklejka parental advisory? Mówisz MF DOOM – myślisz: ikoniczna maska.
W przejaskrawioną aparycję wpisuje się z pewnością RMR. Amerykański artysta dokonał kompletnie zwariowanej rzeczy. Otóż domniemany partner Sharon Stone połączył melodyjny trap z klasycznym country. Trochę jak Lil Nas X w Old Town’s Road, z tym, że Rumour docisnął pedał gazu do samego spodu. Odstawiając na bok upodobania gatunkowe: RMR również poczuł miętę do klasycznej balaklawy. Lekko zcustomizowanej, bo ze złotym haftem – gotyckimi napisami na policzku i skroni oraz krzyżem na środku czoła. Nieznane są również jego prawdziwe imię i nazwisko.
Z komiksowej kultury czerpie też raperka Leikeli47. Podopieczna RCA inspirowała się superbohaterami, ale ochronę własnego oblicza traktuje w zupełnie poważny sposób. Tu znowu rozchodzi się o kwestie prywatności. Artystka podkreśla, że będąc czarną jest znacznie bardziej narażona na bezpodstawne ataki. Z tego względu nie ujawnia szczegółów swojej tożsamości. Na koncertach czy zdjęciach zobaczycie ją w przeróżnych wariantach tego elementu garderoby. Poza klasycznymi wzorami, Leikeli często wykorzystywała bandanę skrojoną tak, aby służyła jako kominiarka.
Z kolei hegemon niemieckiego rapu Sido przez długi czas ukrywał się za srebrną czaszką. Super-intelligent drug victim nie był jedynym miłośnikiem pozornej anonimowości zza naszej zachodniej granicy. Wtórował mu niejaki Marten Laciny. Jego muzyczne wcielenie Marsimoto stanowiło formę hołdu dla madlibowego alter ego – Quasimoto. Nieodłącznym elementem tej persony była zielona maska, charakterystyczny high-pitched wokal i teksty przepełnione miłością do marihuany.
Wyjątkiem potwierdzającym regułę jest undergroundowy wieszcz Billy Woods. Nowojorski raper podchodzi do tematu anonimowości z całkowitą odpowiedzialnością. W Stanach Zjednoczonych, podobnie jak u brytyjskich kamratów, nad czarnymi również wisi widmo przekraczania policyjnych kompetencji. Współpracujący m.in. z Alchemistem czy Moor Mother artysta regularnie blurruje lub zakrywa twarz. Czy to w wideoklipach czy na zdjęciach. Dla eksplorującego afrofuturystyczne tematy Woodsa jest to forma artystycznej kreacji. Tej z gatunku wiarygodnych i wpisujących się w autentyczność. Połowa duetu Armand Hammer regularnie nawija o tematach związanych z sytuacją Afroamerykanów, tak nieocenioną dla nich prywatnością czy tendencją władz do nadużywania przemocy. Często w kontekście policyjnych nadużyć względem czarnoskórych obywateli USA. Na Billy'ego możecie wybrać się podczas tegorocznej edycji Taurona Nowej Muzyki w Katowicach – ciekawe, jak ogarnie motyw tajemnicy w wersji live.
Poland strong
Historia ukrywania tożsamości w polskim rapie jest długa. Od unikania konszachtów z prawem do nieintencjonalnej groteskowości i stylowych motywacji. W ostatnich latach najwięcej medialnej uwagi przyciągnął wątek PRO8L3M-u. Początkowo kompletnie zagadkowi, stopniowo odsłaniali karty. O ile Steez dość szybko zerwał z tożsamościową zmową milczenia, tak Oskar dopiero ostatnio zaczął świecić facjatą. Ze względu na podobny tok myślenia porównań do przełomowego duetu nie uniknęli chłopaki z Hałastry. Twarze Kwiatka Haze’a i Księcia Mazowieckiego są albo rozmazane, albo ocenzurowane czarnymi paskami. Poza ulicznymi konotacjami wiążę się to z prostą i godną pochwały maksymą: liczy się muzyka, a nie wizerunkowy rozgłos.
Z kolei najsłynniejszą polską kominiarę – zaraz obok Waszki G – nosi Rogal DDL. Raper znajdujący się na rubieżach sceny i stanowiący jej wybitnie uliczny odłam. Przyczyn może być wiele, a o faktycznej historii stojącej za Rogalem być może nigdy się nie dowiemy, choć próbować można. O swoją prywatność zawsze dbali też członkowie ulotnej Hewry. Dziwaczne pseudonimy, płynna forma składu i unikanie mediów. Wystarczy wziąć takiego Don Poldona – jednego z ciekawszych tekściarzy – którego tożsamość pozostaje wielką niewiadomą. Tajemnicą poliszynela jest ID producenta grafficiarskiej bandy. ₪ znany z (...), kiedyś kojarzony przede wszystkim z (...). Muzyk był gościem Macia Morettiego, a z opisu podcastu dowiemy się tyle, ile mamy się dowiedzieć.
O częściowo enigmatyczną prezencję dba Miszel, śląski reprezentant drillu. Zazwyczaj pojawia się z zakrytą twarzą, ale więcej w tym kwestii estetycznej niż ideologicznej. Podobnie jak u Szpaka, który swego czasu przywdział różową kominiarkę. Siostrzany motyw mogliśmy ostatnio podziwiać w teledysku Kosy do Detergentu. Refren utworu jest w nim chóralnie odśpiewany przez zakamuflowaną ekipę stałych bywalców lokalnych siłowni.
Dla historycznej poprawności warto też odnotować pewien hip-hopowy wybryk na polskiej scenie. Mowa o rodzimym odpowiedniku Eminema, czyli dość karykaturalnym Kaenie. Fakty są jednak takie, że przez większość kariery ukrywał się za hokejową maską. Wzorowaną na seryjnym zabójcy Jasonie Voorheesie z kultowego Piątku 13. Kto jeszcze? Na (anty) promocyjne potrzeby świńskie maski zakładała wrocławska ekipa Almost Famous. Z kolei reprezentanci Krakowa, undergroundowa paka Ćpaj Stajl, również nie mają parcia na świecenie japami. Zawoalowany przekaz i liczne pseudonimy, które od początku budziły skojarzenia z wystrzeloną Hewrą. KMWTW.
Modowe trendy i pandemiczny szyk
Zakrywanie twarzy nie zawsze musi być zestawione z kryminalnym backgroundem. Wiedzą o tym raperzy, dla których maski i bally’s stanowiły uzupełnienie stylówki. Najbardziej powszechnym przykładem jest Kanye West. Można powiedzieć, że w tej materii twórca marki Yeezus był pewnego rodzaju pionierem. Wyłożona diamentami maska Maison Margiela? Checked. A może ta z Jezusem na froncie, łudząco przypominająca błyszczące nakrycie Looking Glass z The Watchmen? Checked. Przywołująca na myśl cieliste rajtuzy z odsłuchu Dondy? Checked. Alternatywna wersja noszona podczas 24-godzinnego streamingu? Również checked. A to tylko część licznych przykładów. Jak – he, he – widać, mało kto może pochwalić się taką różnorodnością twarzowej garderoby, jak Kanye West.
W ramach małego offtopu od Ye: własną linię balaklaw posiada też Travis Scott. Neonową kominiarkę możecie kojarzyć m.in. z kolektywu Jackboys. W środowisku scenicznym z tej części outiftu korzystał A$AP Rocky. Jego budzące niepokój okrycie głowy przypominało demoniczne rekwizyty zespołu Slipknot. Za projekt odpowiedzialny był artysta Shin Murayama. Japończyk słynie z wykręconego podejścia do designu, co dało się zauważyć u Lorda Flacko.
W dobie pandemii koronawirusa doszedł jeszcze jeden element codziennych stylówek. Mowa oczywiście o ochronnych maseczkach. Te szybko zostały podchwycone przez speców od marketingu, jak i luksusowe domy mody. Już kilka lat temu ekstrawaganckim podejściem do zdrowotnej profilaktyki uwagę przyciągali m.in. Young Thug i Future. Pierwszy z nich szokował wycięciem na usta, a drugi bogatym udekorowaniem chirurgicznej maseczki. Warto dodać, że naczelny bluesman trapu zrobił to w 2017 roku, na długo przed koronawirusowym spustoszeniem.
Niezależnie od motywacji – tej czysto wizerunkowej czy też podpartej sensowną argumentacją – anonimowość to nieodłączny element hip-hopowej kultury. Dosłowna, kiedy raperzy zasłaniają całą twarz, jak i dbają o poufność danych oraz ta spreparowana na osiągnięcie konkretnego celu. Na przykład zupełnie odwrotnego, czyli medialnego rozgłosu i wzmożonego zainteresowania publiki.
Bo przecież enigmatyczność pociąga, sprawia że dany artysta staje się pożądany. Ludzie pragną wiedzieć, kto tak naprawdę ukrywa się za skrzętnie zawoalowanym projektem. Chcą poznać prawdziwą tożsamość tajemniczych wykonawców. I nawet jeśli w 2023 roku takie zabiegi mogą powodować uśmiech politowania, warto wiedzieć, że nie zawsze są tanią próbą zdobycia zasięgów. Albo modową fantazją czy marketingowym widzimisię. Dobitnie pokazuje to sytuacja na brytyjskich osiedlach, gdzie drillowi raperzy znaleźli się na – często absurdalnym – cenzurowanym. A policyjny monitoring ma wpływ nie tylko na ich twórczość, ale i całe życie. Stylowa balaklawa czy prowizoryczna maska mogą czasem uchronić od najgorszego.
Komentarze 0