Od czasu zeznań Davida Gruscha i spółki w amerykańskim Kongresie karuzela absurdów związana z UFO nie zatrzymuje się. I nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić.
Szybki disclaimer tytułu: nie tak dawno Polska – po raz kolejny – zabłysnęła na świecie dzięki mało chwalebnej akcji. I nie, nie chodzi o aferę wizową czy autobiografię Sentino. Po nie pierwszym przypadku blackface’u w Twoja twarz brzmi znajomo otrzymaliśmy kolejny absurdalny skecz. Chociaż, tu Konrad Niewolski bankowo wjechałby w polemikę, że to w końcu DOWODY ISTNIENIA. Tak średnio bym powiedział, tak średnio.
Ufoludzki wątek elektryzuje nie od dziś i wiadomo, że głodni sensacji prenumeraci Nieznanego Świata przeżywają właśnie niekończący się orgazm. Przy okazji głośnych przesłuchań w Kongresie temat Strefy 51, lądowania kosmitów i kontaktach z pozaziemskimi cywilizacjami wrócił jak bumerang. Co dalej? Rozwikłanie tajemnicy incydentu w Emilcinie? Wpisanie chupacabry do rejestru gatunków zagrożonych? Rafał Brzozowski z kontraktem w SBM-ie?
Anyways, wracając do wątku kraju tequilą płynącego i liśćmi koki otulonego. Otóż, podczas obrad jednej z izb meksykańskiego parlamentu, niejaki Jaime Maussan spróbował wywrócił rzeczywistość do góry nogami. Latynoski odpowiednik Bogusława Wołoszańskiego literalnie pokazał trumny… z kosmitami. A dokładniej ich zmumifikowanymi szczątkami, liczącymi rzekomo ponad tysiąc lat.
Jak jest? Dość urokliwie prezentujące się mumie przypominają wyglądem równie milusińskiego E.T. z kultowego filmu – dokumentu? – Stevena Spielberga. Zostały znalezione w Peru, a dokładniej w kopalni okrzemkowej w mieście Cusco. Co więcej, Maussan próbował udowodnić, że ⅓ DNA tych stworzeń nie ma nic wspólnego ze znanymi ludziom kodami genetycznymi. Niedługo później zwariowane tezy dziennikarza o aparycji Jacka Majchrowskiego obaliła naukowczyni Julieta Fierro nazywając je – nie może być – bezsensownymi.
I tak to się kręci w ufologicznym świecie. Parafrazując klasyka Rogala DDL: UFO to, UFO tamto, w chuju mam to.