Miejsce w historii i na szczytach list sprzedaży jest ograniczone. Dzisiaj prezentujemy kilka postaci, które zasługują i na jedno, i na drugie.
Jak polski hip-hop długi i szeroki, tak zawsze znajdą się niedoceniani raperzy. Na przestrzeni lat widzieliśmy wiele karier, które w krótkim czasie znalazły się w stratosferze, oraz sporo takich, które mimo ciężkiej pracy i wysokich umiejętności na zawsze utknęły w podziemiu. Branża jest bezwzględna, a nawet spisanie potężnego tomiszcza dobrych praktyk i porad dla spragnionych rapowej sławy nic by nie dało, bo ruchomych elementów i części składowych sukcesu jest za dużo i są one zbyt chaotyczne, by je opanować. Wybraliśmy pięć postaci, które naszym zdaniem zasługują bądź w swoim czasie zasługiwały na więcej. Są tu i postaci historyczne, i osoby dalej aktywne na scenie, w tym jedna świeża twarz, o której jeszcze może być głośno. To oczywiście mały wyimek tych, którym rapowa gwiazda powinna przyświecić jaśniej, kto wie, może jeszcze wrócimy do tematu!
Słuchając Afrontu po latach łatwo o zbieranie szczęki z podłogi. Szczególnie na wariackich produkcjach Metro duet wypada wybitnie, z niesamowitą sprawnością bawiąc się językiem, szczególnie metaforami i porównaniami. Słuchając takich utworów, jak “Pół” czy “Wuajaż” czuć unikalność tego projektu. Z jednej strony spore przywiązanie do rapowego rzemiosła, z drugiej wyjątkowy luz i dystans do materii – Afront tworzył muzykę, która z powodzeniem broniłaby się dzisiaj. Jan Wyga i Kasina swoimi nawijkami kreowali fascynujący, wręcz frenetyczny świat – ponownie, odrealnione bity Metro tylko w tym pomagały. Jeśli tworzylibyśmy listę składów, które powinny wrócić na scenę, to Afront byłby w ścisłej czołówce.
Za drill łapią się już całe rap legiony w Polsce, ale Bersonowi ta stylistyka siedzi jak najbardziej naturalnie. Na razie chłopak się dopiero rozpędza, ale już ma na koncie mocne single. Czemu “Gattuso” nie ma milionów wyświetleń, dalej nie wiemy, ale dla nas to jeden z największych hitów tego roku. Berson jest sprawnym MC, z odpowiednim poziomem charyzmy i zadziornym charakterem, podkreślonym przez dobór podkładów. Dobrze się czuje na basowych bitach Atutowego – na naszych oczach rodzi się kolejna świetna symbiotyczna relacja rapera z producentem. Warto mieć oko na tego chłopaka!
Pod względem liczb reprezentant BOR nie do końca ma na co narzekać, ale według nas wciąż za mało mówi się o Gedzie jako krajowej czołówce. Czy w roli producenta, czy wyjątkowo różnorodnego rapera, Gedziula błyszczy talentem i humorem. Zamiast kopiować 1:1 patenty ze Stanów, woli wszystkie inspiracje wrzucać do wielkiego kotła i wyciągać z niego coś naprawdę autorskiego. Zaczynał z dość wysokiego poziomu, ale każdy kolejny album pokazuje, że to artysta, który ciągle się rozwija. Z niecierpliwością czekamy na to, co przyjdzie po rewelacyjnym krążku Bohema!
Hades cieszy się statusem oczka w głowie branży, ale weteran zawsze miał potencjał na coś więcej, niż tylko podziemne głaskanie i dobre recenzje. Raper, podobnie jak Gedz, wykazuje ciągły progres, zarówno pod względem skilli, jak i podejmowanych wątków w tekstach. Nie boi się psychodelicznych i oryginalnych pomysłów, zamiast tekstowej dzbanozy woli ostrożne i przemyślane, a do tego najczęściej trafne sądy dotyczące rzeczywistości. Reprezentant Asfaltu ma niemal żelazną dyskografię i warto o jego zaletach krzyczeć z dachów, może ktoś usłyszy.
Raper z Częstochowy swoim bezczelnym flow radził sobie zarówno na klasycznych podkładach, jak i na bardziej nowoczesnych brzmieniach, które skapywały z wydanego w PROSTO krążka Wiry. Żyto był chropowaty, pełny swady, ale ze wszech miar zasłużonej tym, co zarapowane. Dobry storyteller, pomysłowy władca języka, a do tego kontynuator klasycznej polskiej nawijki. Dlaczego mówimy w trybie przeszłym? Niestety, Żyto porzucił rap, a zajął się… Malarstwem. Mamy nadzieję, że jest szczęśliwy po tej decyzji, ale nie ukrywamy, że chętnie usłyszelibyśmy od niego coś nowego na bicie!