Niezależnie od tego, jak bardzo chciał odejść z Manchesteru United Cristiano Ronaldo, na tym oknie transferowym i tak będzie stratny wizerunkowo. Jego agent Jorge Mendes próbował go umieścić w kolejnych klubach grających w Lidze Mistrzów, a w świat wędrował przekaz: doceniamy 37-latka, ale nie chcemy go. Kibice Atletico głośno zaprotestowali, że taki transfer byłby zaprzeczeniem klubowych wartości na czele ze skromnością. Oliver Kahn również powiedział, że to nie jest potrzeba Bayernu. Chelsea podkreśliło, że dla niej ważniejsze jest poszukiwanie stoperów, a nawet Ruben Amorim ze Sportingu ma wątpliwości, jak wpłynęłoby to na funkcjonowanie i dynamikę grupy. Gdzie Cristiano nie zapukał, tam zamknięto drzwi. I to najsmutniejsze, gdy mówimy – w oczach wielu – o najwybitniejszym w tej dyscyplinie.
Rzeczywiście w całej tej sadze wiele jest medialnej pożywki i sztucznego nakręcania tematu, bo Cristiano po prostu się klika i generuje zainteresowanie. To też tak dzieląca postać ze względu na obóz kochających go oraz obóz przeciwników bliższych Messiemu, że spojrzenie na każdy temat będzie już nasycone konkretnym nastawianiem i własną interpretacją. Ale nie ulega wątpliwości, że Portugalczyk nie stawił się na pierwszych dniach obozu przygotowawczego w Manchesterze United i pracował indywidualnie. Oficjalnie z powodów rodzinnych, czego absolutnie nie można negować. Nie można też dyskutować z tym, że Jorge Mendes intensywnie pracował nad tym, by znaleźć mu nowego, atrakcyjnego pracodawcę grającego w Champions League, ale opcje bardzo szybko się skurczyły.
Komentarze 0