Kiedy kończył sezon 2016/17 z 22 bramkami na koncie, wydawało się, że świat leży u jego stóp. Pep Guardiola nazwał go wtedy jednym z najlepszych zawodników, jakich widział, a Mauricio Pochettino mianował największą nadzieją angielskiej piłki. Minęło kilka lat i dziś po dawnym Dele Allim nie ma śladu. – To nie ten gracz, którego znałem – dziwił się jego kolega z MK Dons. Ostatecznym potwierdzeniem porażki 26-latka może być pożegnanie z Premier League. Dużo wskazuje na to, że wkrótce zamieni Anglię na turecką Superligę.
– Nie chcę być Twoim ojcem ani wujkiem, tylko trenerem. Jednak muszę Ci powiedzieć, co myślę – mówił do Delego Jose Mourinho w słynnej już scenie dokumentu “All or Nothing: Tottenham”. – Jest ogromna różnica między konsekwentnym zawodnikiem, który zachowuje regularność, a kimś, kto ma momenty. To wyróżnia piłkarzy topowych od tych, którzy mają tylko topowy potencjał – ciągnał dalej Portugalczyk, wówczas menedżer Spurs.
Rozmowa toczyła się w ośrodku treningowym Tottenhamu. Wyglądający na zniechęconego i zagubionego Dele właściwie nic nie mówił. Tylko patrzył na Jose, który w swoim stylu gestykulował i podnosił głos, żeby dobitniej trafić do rozmówcy.
– Mam 56 lat, a wczoraj miałem 20 – mówił dalej. – Czas płynie. Myślę, że pewnego dnia będziesz żałować, jeśli nie osiągniesz tego, co możesz osiągnąć – zakończył.
Mourinho tak samo jak później Frank Lampard wyciągnął pomocną dłoń w kierunku Anglika. I tak samo jak on poległ. Dawał mu szanse na kilku pozycjach, ale na żadnej Alli nie wyglądał wystarczająco solidnie, więc po czasie z niego zrezygnował.
Lampard natomiast wystawił Dele w pierwszym składzie tylko w dwóch meczach. Związek z piłkarzem określił jako “trudna miłość”, która ostatecznie nie wytrzymała próby czasu. Kiedy po Allego zgłosił się Besiktas, trener Evertonu nie protestował. Tak najprawdopodobniej skończy się jego przygoda w Premier League. Złotego dziecka angielskiego futbolu, które na pewnym etapie po prostu się zagubiło. Pozostaje więc jedno pytanie: co poszło nie tak?
BOHATER PÓŁNOCNEGO LONDYNU
W Tottenhamie Dele nie był zwykłym piłkarzem, który dobrze grał w piłkę. Był twarzą nowej drużyny, która po latach absolutnej przeciętności i nudy stała się poważnym graczem na piłkarskiej mapie. Oczywiście, już wtedy piękne bramki strzelał Harry Kane, kibice śpiewali nazwisko Pochettino, a w bramce występował Hugo Lloris, ale kiedy myślę o tamtym Tottenhamie, mam przed oczami przede wszystkim Allego.
On nie tylko zaliczał nieprzeciętne mecze, ale też pokazywał, jak czerpać radość z gry. Był przebojowy, zadziorny i spektakularny, czyli dokładnie taki, jaki chciał być wtedy zespół z północnego Londynu. Nie chodziło tylko o wyniki, ale też sposób, w jaki je osiągali. – Wyróżniała go przyjemność z przebywania na boisku. Bawił się lepiej niż inni. Widać było, że to “uliczny piłkarz” – opowiadał jeden z pracowników MK Dons, gdzie Dele stawiał pierwsze kroki.
To właśnie tam zwrócił uwagę czołowych klubów w Europie. W wieku 16 lat zadebiutował w League One. Już w drugim sezonie w karierze skompletował prawie 40 występów, a w trzecim strzelił 16 bramek i zanotował 11 asyst. Kolejnego w barwach MK Dons już nie było, bo Tottenham wyłożył 5 milionów funtów i Dele trafił do Londynu.
Ówczesny dyrektor sportowy Spurs, Franco Baldini, wierzył, że jego wartość przekroczy kiedyś 100 milionów euro, które w przeszłości wyłożył Real Madryt na Garetha Bale’a. I na początku wszystko wskazywało na to, że tak będzie.
Alli nie potrzebował dużo czasu na aklimatyzację. Przygodę w stolicy zaczął od 10 bramek i 11 asyst w 46 meczach. A później bił już rekord za rekordem. Zdobył dwie nagrody dla najlepszego młodego zawodnika sezonu. Pod względem strzelonych goli w Premier League przed 22. rokiem życia plasuje się na szóstym miejscu. Wyprzedza między innymi Cristiano Ronaldo, Romelu Lukaku czy Raheema Sterlinga. Do 50 trafień w lidze dobił, mając tylko 23 lata. Dla porównania Frankowi Lampardowi zajęło to trzy lata więcej.
– Ma wszystkie cechy, których potrzebuje klasowy piłkarz – zachwycał się Garry Neville. – Umie grać box-to-box, świetnie czuje się z piłką przy nodze, umie strzelać i podawać – wyliczał. I choć co do wymienionych umiejętności Neville bardzo się nie pomylił, to jednak Dele nie był zawodnikiem bez wad. Z czasem coraz bardziej uwidaczniał się u niego brak odpowiedniej mentalności.
TRUDNE DZIECIŃSTWO
Na to zwrócił uwagę już Pochettino, który podkreślał, jak ważną rolę w życiu Dele odgrywa jego otoczenie. Twierdził, że odpowiednie osoby wokół piłkarza stanowią klucz do sukcesu. A nieodpowiednie mogą mu w tym przeszkodzić. – Nie widzisz tego, jeśli z nim nie przebywasz. Ale Dele to bardzo wrażliwy człowiek, pochodzący z trudnego środowiska – tłumaczył były trener Spurs.
Jak opisywała Melissa Reddy z “The Independent”, czasy młodości odbiły piętno na jego psychice. Kiedy miał 13 lat, wprowadził się do swojego przyjaciela Harry’ego Hickforda. Dzięki temu mógł pierwszy raz doświadczyć rodzinnej atmosfery, która nie była mu dana przez własnych rodziców.
Przez pierwsze lata życia jego biologiczny ojciec był praktycznie nieobecny. Mieszkał w Stanach Zjednoczonych i synem zaopiekował się dopiero w momencie, kiedy oficjalnie rozstał się z cierpiącą na alkoholizm matką Dele. Po rozwodzenie zabrał go do rodzinnej Nigerii, ale młody Alli nie odnalazł się poza Anglią i po dwóch latach wrócił do Milton Keynes. Dele rzadko opowiadał o rodzinie. Kiedy jednak ogłosił, że na koszulce będzie miał napis “Dele”, tłumaczył, że z nazwiskiem “Alli” tak naprawdę nic go nie łączy.
"PARTYBOY" RZUCANY PO POZYCJACH
– Musisz sam przeanalizować siebie – kontynuował Mourinho w rozmowie z Dele w ośrodku treningowym Tottenhamu. – Nie wiem, co się dzieje, że czasami jesteś profesjonalistą, a czasami stajesz się “partyboyem” – dodał.
Wtedy Jose jeszcze wierzył, że uda mu się pomóc. Ostatecznie jednak stracił nadzieję. I kiedy dziennikarze pytali, czemu nie daje mu już szansy, odpowiedział krótko: – Powodem, dla którego Dele nie gra, jest sam Dele.
Przyczyn upadku Dele trzeba szukać też na boisku. Wbrew powszechnej opinii Anglik nigdy nie należał do wybitnych kreatorów, a zawsze wolał akcje wykańczać niż je rozpoczynać. Na boisku lepiej czuł się obok Kane’a, niż za nim. Jednak gdy forma Heung-min Sona eksplodowała, w ataku zrobiło się dla niego coraz mniej miejsca. Dlatego zarówno Mourinho, jak i później Nuno Espírito Santo wymyślali jego pozycję na nowo.
Santo wystawiał Allego na “szóstce” i “ósemce”, ale ten eksperyment kompletnie nie wypalił. Anglikowi daleko było do czołowych kreatorów w Premier League takich jak Bruno czy Jorginho. Nawet w samym Tottenhamie lepiej od niego wypadał Ndombele. W defensywie natomiast górowali Pierre-Emile Hojbjerd czy Oliver Skipp.
CORAZ GORZEJ
Kilka miesięcy temu telewizja Sky Sports pokazywała, jak przez lata zmieniało się położenie Dele na boisku w Tottenhamie. Jeszcze sześć lat temu Anglik praktycznie nie pojawiał się w okolicach własnego pola karnego, większość czasu okupując połowę przeciwnika. Pod koniec przygody w północnym Londynie jego heatmapa wskazywała już, że dużo częściej dostaje piłkę na 40. metrze od własnej bramki niż w jakimkolwiek innym miejscu.
Angielscy dziennikarze zestawili też statystykę jego strzałów. W najlepszym w karierze sezonie 2016/17 średnio oddawał ich prawie 2,8 na 90 minut. Później liczba ta tylko jeden raz przebiła 2, a przez ostatnie 1,5 roku wynosiła ledwo ponad jeden strzał. – To nie ten Dele, którego znałem – dziwił się jego były kolega z czasów MK Dons. – Coś się w nim zmieniło. Teraz to cień samego siebie – skwitował.
Za moment zwrotny wskazał mistrzostwa świata w 2018 roku. 22-letni Dele strzelił wtedy bramkę w ćwierćfinale ze Szwecją, a w ostatecznie przegranym po karnych półfinale z Chorwacją rozegrał 120 minut. Presja, hejt, wymagania? Niezależnie od powodu, widać było, że Dele przestał czerpać radość z gry.
CO DALEJ?
Rozpoczęty niedawno sezon jest dla 26-latka jedenastym w karierze. Ponad dekada w angielskim futbolu w tak młodym wieku to nie lada osiągnięcie, dlatego mówienie, że jego kariera to całkowita porażka, byłoby przesadzone. Dele zagrał w finale Ligi Mistrzów, poprowadził reprezentację Anglii do półfinału na mundialu i rozegrał prawie 270 spotkań w Tottenhamie, w którego historii zapisał się na zawsze.
Wielu jednak zapamięta go jako niewypał, który nigdy nie wykorzystał w pełni swojego potencjału. Teraz krzyżyk stawia na nim również Lampard, o którym mówiło się, że kto jak kto, ale on powinien wskrzesić ten dawny wielki talent.
Wiele wskazuje na to, że nic z tego, a ratunkiem ma być Turcja. Czy to dla niego ostatnia szansa? A może przepowiednia Mourinho się spełni i kiedyś Dele będzie żałował, że wszystko się tak potoczyło?
Komentarze 0