Hufnagel przegrał dwuipółletnią walkę z nowotworem mózgu. Świat streetwearu jest pogrążony w żałobie.
Miłości do deskorolki uczył się w drugiej połowie lat 80. na nowojorskich ulicach. Jako 17-latek podpisał kontrakt z Life Skateboards, a rok później przeniósł się ze swojego rodzinnego miasta do San Francisco. Wszystko oczywiście za sprawą deski: San Francisco było w pierwszej połowie lat 90. amerykańską stolicą skateboardingu. Na pomysł założenia własnego brandu Hufnagel wpadł przed 30-tką, gdy zebrał już wiele doświadczeń, wywiedzionych ze spotkań z innymi skate'ami, którzy poszli w biznes. Po latach wspominał, że był przy początkach Supreme, Stussy i sceny japońskiej, dlaczego zatem nie miałby robić tego samego na własny rachunek? Zresztą jeszcze jako skater miał podpisane kontrakty z Supreme i DC.

HUF zrodził się z Tenderloin District, małego skateshopu w San Francisco, który z czasem stał się ważnym miejscem spotkań dla tamtejszych skate'ów. Skateshopu, którym rzecz jasna dowodził Hufnagel. Pewnego razu wypuścił limitowany drop Tenderloin District, a powodzenie kolekcji skłoniło go do tego, żeby spróbować nie tylko sprzedawać ciuchy, ale i robić je samemu. I tak powstała marka HUF.
Dziś HUF to marka nie tylko dla skate'ów, ale i globalnie rozpoznawalny brand, słynący z jakości i redefinicji klasycznego stylu. Sam Hufnagel jest dziś wspominany jako wyjątkowo sprawny biznesmen, ale i człowiek, który przez całe życie pozostawał wierny nonkonformistycznym ideałom. W końcu kim innym mógłby być ktoś, kto przy promocji używał sloganu Fuck It? A właśnie to hasło przyświecało kolekcji HUF. To część naszego DNA i styl myślenia skate'ów - powiedział Hufnagel w jednym z tegorocznych wywiadów, rozmowie z Jimmym Goreckim dla magazynu GOAT.
Jak się okazało - jednym z ostatnich.
