Zmysł Ancelottiego Juniora. Real Madryt na drugie imię przybrał remontada

Zobacz również:Człowiek, którego trzymają się kilogramy. O Hazarda skłonności do nadwagi
UD Almeria v Real Madrid CF - LaLiga Santander
Fot. Fran Santiago/Getty Images

Beniaminek Almeria z Largiem Ramazanim, Umarem Sadiqem i nastoletnim Kaikym pokazał, że wcale nie interesuje go w tym sezonie gra o utrzymanie, chociaż ostatecznie i tak wyszło na stronę Realu Madryt (2:1). Skoro wygrali Champions League niemal samymi remontadami, to jak inaczej mogli rozpocząć obronę tytułu ligi hiszpańskiej? W kluczowym momencie gry z decyzją trafił Davide Ancelotti, syn i asystent Carlo, który dostrzegając rzut wolny z konkretnej pozycji, zasugerował wpuszczenie Davida Alaby, by uderzył z ulubionego miejsca. Austriak trafił i przypomniał, że w Madrycie wcale nie musi dojść do posuchy z rzutami wolnymi.

Mistrzom nie poszło tak gładko, jak zwykle, ale tradycyjnie skończyło się na ich radości. Już przed meczem szejk z Almerii Turki Al-Sheikh (nomen omen!) zapowiadał porażkę z tak renomowanym przeciwnikiem, lecz beniaminek postawił trudne warunki, a wręcz zaskoczył bardzo szybko zdobytą bramką. Antonio Rudiger został wywiedziony w pole przez rywali – najpierw Umar Sadiq świetnie zwracał na siebie uwagę stoperów, a potem Largie Ramazani zaskoczył wyjściem na wolne pole. Belg był już nie do dogonienia, czym dał prowadzenie beniaminkowi.

Piłkarze Rubiego pokazali ciekawą, bezpośrednią piłkę i zaprezentowali w najwyższej lidze kilka konkretnych talentów. Stoper Kaiky ma dopiero 18 lat, ale już kosztował 7 milionów euro i wygląda jakby miał pójść śladami Thiago Silvy w przyszłości. Absolutnie nie wyglądał na swój wiek w zdecydowaniu i podejmowaniu konkretnych decyzji. Miał trudności z Viniciusem, lecz mało kto ma spokojne życie przy Brazylijczyku. Akurat Almeria ma nosa do piłkarzy: być może zaraz sprzeda za poważne pieniądze (około 30 mln euro) Umara Sadiqa do Villarrealu, a tacy gracze jak Samu Costa czy Ramazani ustawiają się w kolejce jako następni.

Paradoksalnie bohaterem był debiutant w LaLiga, ale wcale nie młody i perspektywiczny. Aż 13 parad przeciwko Realowi Madryt zanotował 32-letni Fernando Martinez, który nigdy nie grał na tym poziomie. To najlepszy rezultat bramkarza od występu Willy'ego Caballero w 2013 roku. Martinez latał od słupka do słupka, ale nie poradził sobie z sytuacyjnym strzałem Lucasa Vazqueza ani rzutem wolnym Davida Alaby. Ostatecznie Real w decydującym momencie musiał dopiąć swego, jak to ma w zwyczaju.

Sama sytuacja z rzutem wolnym była dość nietypowa, bo Carlo Ancelotti miał przygotowanych do zmiany dwóch innych graczy: Edena Hazarda oraz Lukę Modricia. Jego syn i asystent Davide połączył jednak kropki, kiedy zobaczył, w jakim miejscu będzie ustawiona piłka. Zasugerował, aby wprowadzić Davida Alabę bezpośrednio na rzut wolny, bo z jego lewą nogą, precyzją i umiłowaniem do tego miejsca może zaskoczyć. Carletto jak na trenera otwartego i świadomego przyjął ten pomysł. Przed wszystkim jeszcze podbudował Austriaka: zobaczysz, że stamtąd trafisz. I tak Alaba wykończył decydującą akcję bramkową, co było pierwszym bezpośrednim trafieniem Realu z wolnego w lidze od półtora roku.

Nie ze wszystkimi decyzjami trafili wcześniej jako sztab, bo chcieli nagrodzić Eduardo Camavingę oraz Aureliena Tchouameniego za udany okres przygotowawczy, lecz młodzi Francuzi nie zagwarantowali odpowiedniego poziomu i byli zbyt chaotyczni w rozegraniu. Nie był to również najlepszy dzień dla samego Karima Benzemy, lecz dynamika i przebojowość Viniciusa Juniora pozwalała przykryć gorszy dzień 34-latka. Więcej dobrego można powiedzieć o rozegraniu Toniego Kroosa, który absolutnie nie wygląda, jakby miał wkrótce kończyć z piłką. Pewności siebie zyskuje też Fede Valverde, a świetne wejście w sezon zaliczył Lucas Vazquez, który już na stałe polubił się z prawą defensywą.

Real ma niesamowity dar wychodzenia z tarapatów, ale po prawdzie rozegrał spotkanie na zdobycie przynajmniej pięciu bramek. To był pokaz szybkiej, konkretnej i dynamicznej gry, lecz długo brakowało wykończenia. 15 strzałów na bramkę mówi samo za siebie. To było przeciwieństwo czytelnej i do bólu przewidywalnej Barcelony, która na dzień dobry straciła punkty z Rayo Vallecano. Pierwsza kolejka pokazała, że entuzjazm mógł być znacznie większy wokół Katalończyków, ale póki co to zwycięzcy Ligi Mistrzów najlepiej dźwigają presję oraz emocjonalne sytuacje. Jak podkreślił sam Xavi: im nogi nieco splątały oczekiwania oraz wielka presja sukcesu.

Królewscy w poprzednim sezonie wielokrotnie nie gwarantowali takiego samego poziomu podczas meczu, odpalali się dopiero w kluczowych momentach, ale dowozili punkty i dzięki temu zakończyli rozgrywki z najważniejszym dubletem. Klasyk jest cały czas żywy: jeśli utrzymasz Real w grze w doliczonym czasie gry, to może być po tobie. Oni nie narzucają sobie deadline'ów na odwracanie losów meczu, ale póki co stali się w tym głównymi ekspertami. Real wchodzi w kolejny sezon dość spokojnie, ale w swoim stylu – odwlekając zadanie ostatecznych ciosów. Na koniec jednak najważniejsze to, co w sieci.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.