Wow, co za kolejka Premier League! Świetne mecze na Etihad i Elland Road, spektakularny triumf Burnley w Brighton, którego nikt się nie spodziewał, dobra passa Southampton i walczące Arsenal oraz Wolverhampton. Sporo otwartych rywalizacji, w tym najważniejsza, o tytuł. Gdzie nie spojrzeć, tam ciekawe rozstrzygnięcie, bohater, jakaś historia. Miniony weekend jest żywym dowodem na to, że jeśli ktoś nie kocha ligi angielskiej, dużo traci.
To ciekawe, że nawet jeden z najgorszych meczów tej kolejki wywołał wielką dyskusję. Chodzi o spotkanie na Selhurst Park, w którym Crystal Palace i Chelsea nie umiały stworzyć widowiska. Pierwsza połowa, mimo kilku prób strzeleckich, była ciężka do oglądania, po przerwie towarzystwo trochę się rozruszało, jednak dopiero pokerowa zagrywka Thomasa Tuchela i wprowadzenie na boisko trzech rezerwowych jednocześnie, dało klubowym mistrzom świata trzy punkty, dzięki trzeciemu z rzędu trafieniu w starciu Premier League Hakima Ziyecha.
Ale nie o dośrodkowaniu Marcosa Alonso i wykończeniu Marokańczyka rozmawiano po ostatnim gwizdku w Anglii. Tematem numer jeden stał się Romelu Lukaku. Belg zanotował tragiczne zawody derbowe. Właściwie nie istniał w tym spotkaniu, nie dotykał niemal piłki, a do przodu zagrał o jedno podanie więcej niż bramkarz Chelsea Edouard Mendy.
TEGO JESZCZE NIE GRALI
Tuchel twierdzi, że system, w jakim grają jego The Blues nie jest problemem, eksperci – przeciwnie. Gary Lineker i Alan Shearer, obaj żyjący przed laty z zagrań kolegów z drużyny, bronią Lukaku. Ich zdaniem zaledwie siedem kontaktów z piłką to efekt źle skonstruowanej taktyki niemieckiego menedżera. Osławiony już wywiad dla Sky Italia teoretycznie poszedł w niepamięć, ale wypowiedziane w nim przez Lukaku tezy wciąż są aktualne.
Shearer mówi wprost, że skoro Chelsea nie potrafi skorzystać z takiej broni w trakcie meczów, to pewnie nie ma wypracowanych schematów podczas treningów. – Tutaj nie chodzi o system – odpiera Tuchel.
Liczby są porażające. Ze wspomnianych siedmiu dotknięć piłki przez Lukaku, jedno to efekt rozpoczęcia gry od środka. Od kiedy prowadzone są tak szczegółowe statystyki, żaden zawodnik, który zagrał 90 minut w meczu Premier League nie zanotował takich „osiągów”. Ponadto Belg nie oddał ani jednego strzału, w takich okolicznościach przyrody trudno szukać goli numer 199 i 200 w karierze ligowej.
Osławiony już wywiad dla Sky Italia teoretycznie poszedł w niepamięć, ale wypowiedziane w nim przez Lukaku tezy wciąż są aktualne.
Lukaku jest cieniem piłkarza z Interu. Oczywiście należy pamiętać, że Serie A to nie ten poziom co Premier League, ale mimo wszystko zawodnik kupiony za blisko 100 mln funtów wracał na Stamford Bridge po dwóch sezonach okraszonych sześćdziesięcioma czterema zdobytymi bramkami. Dla wielu naturalne było myślenie, że takiego snajpera potrzebują w Londynie do tego, by rywalizować o Top 4, tymczasem dziś Tuchel powtarza, że drużyna musi skupić się na zabezpieczeniu Top 4. I chyba jest po prostu realistą.
WILKI SZCZERZĄ KŁY
Dziś na newonce.sport pojawi się analiza gry Wolverhampton w cyklu „Odprawa Taktyczna” autorstwa Marcina Rosłonia, od siebie dodam jednak, że Wilki imponują w obecnym sezonie. Ostatnią tak konsekwentną drużyną, trudnym dla każdego rywalem, była ekipa... Wolverhampton Nuno Espirito Santo po awansie z Championship.
W meczu przeciwko Leicester City potwierdzili swoje atuty. Choć Lisy Brendana Rodgersa zagrały naprawdę dobrze, nie zdołały, po raz kolejny zresztą, zdobyć Molineux, gdzie jeszcze nigdy nie wygrały.
Nie uwierzę, że kibice Wolves nie marzą dziś o Lidze Mistrzów.
W sezonie 1970-71 na tym etapie sezonu Wolves notowali podobne liczby jak dziś, a piszę o tym dlatego, że wówczas zajęli czwarte miejsce na koniec rozgrywek. Gdyby udało im się powtórzyć taki scenariusz, co jest realne – tracą do czwartego Manchesteru United sześć punktów i mają dwa spotkania rozegrane mniej – byłaby to największa sensacja w tej kampanii ligowej.
Bramki zdobyte przez Rubena Nevesa i Daniela Podence’a to trafienia numer 22 i 23 w tym sezonie, niewiele, ale przy tak grającym bloku defensywnym i bramkarzu Jose Sa, menedżer Bruno Lage nie musi się martwić, że jego jego drużyna zawiedzie.
Nie uwierzę, że kibice Wolves nie marzą dziś o Lidze Mistrzów. W europejskiej elicie ten klub po raz ostatni pojawił się wieki temu, a ściślej – 62 lata. W sezonie 1959-60, pod wodzą legendarnego Stana Cullisa, Wilki doszły do ćwierćfinału Pucharu Europy.
Jest luty, a Wolverhampton ma 12 zwycięstw na koncie, co w historii ich występów w Premier League jeszcze się nie zdarzyło. Ten projekt jest racjonalny. Doświadczeni zawodnicy, mądry trener, sensowna polityka transferowa i mocna wiara w to, że w Portugalii znają się na piłce, na razie przynosi to ciekawe efekty. Czekamy na więcej. Wilki szczerzą kły na Champions League i nie zabraniajmy im śnić.
MECZ NA WODZIE
Lubimy sobie pogadać o taktyce, wiadomo, ale przecież najfajniejsze mecze to te, w których ginie zdrowy rozsądek, a piłkarze zapominają o schematach. A jeśli do tego pada ulewny deszcz, to tym lepiej!
Na Elland Road dostaliśmy właśnie taki spektakl i nie dość, że Manchester United wreszcie wpakował gola po rzucie rożnym, kończąc tym samym męczarnie w tej kwestii trwające od początku sezonu, to jeszcze zrobił to Harry Maguire. Nie od dziś wiadomo, że obrońca nie jest szczególnie poważany przez fanów na Old Trafford, ani jako piłkarz, ani tym bardziej jako kapitan. Ostatnio przez media przewaliła się seria tekstów, będących debatą na temat opaski w Manchesterze i wygląda na to, że reprezentant Anglii wyszedł z niej zwycięsko. Nie dość, że zdobył bramkę, to jego konkurent, Cristiano Ronaldo, musiał opuścić boisko przed czasem bez gola lub asysty.
Czerwone Diabły nie miały w tym sezonie litości dla Leeds. Dziewięć bramek w dwóch meczach i trzeci w historii Premier League dublet, czyli dwa zwycięstwa na przestrzeni jednych rozgrywek. W starciu dwóch bardzo doświadczonych trenerów górą Ralf Rangnick, choć imponujący, trzeba przyznać, był powrót gospodarzy ze stanu 0:2 na 2:2. Dostaliśmy mecz wślizgów, walki, niesamowitej determinacji. To jednak za mało, by Pawie uzyskały coś konkretnego. Od 16 stycznia czekają wciąż na wygraną. A goście mają pełne prawo skupić się na zrealizowaniu celu, jakim jest awans do Ligi Mistrzów. Jeśli przed konfrontacją z Atletico trzeba było przetestować własny charakter, to lepiej tego sprawdzianu nie mogli zdać.
Manchester United wreszcie wpakował gola po rzucie rożnym, kończąc tym samym męczarnie w tej kwestii trwające od początku sezonu, to jeszcze zrobił to Harry Maguire.
Rangnick poprowadził MUTD po raz dwunasty, to dokładnie taka sama liczba spotkań, jakie rozegrali pod wodzą Ole Gunnara Solskjaera. Zespół z Old Trafford zdobył od momentu zatrudnienia nowego menedżera 25 punktów, o trzy mniej niż Manchester City w tym okresie. Może czasem powodów do paniki jest tak dużo w teorii, a praktyka pokazuje co innego? Kibicom United wypada życzyć, by w maju Niemiec płakał, jak będzie oddawał drużynę swojemu następcy.
Oczywiście to Harry Kane skradł show w miniony weekend. O najlepszym meczu kolejki, Manchester City – Tottenham, Michał Gutka pisał już w sobotę TUTAJ, o Arsenalu, Burnley i zadyszce West Hamu United porozmawiamy sobie w poniedziałkowej audycji Kick Off. Jedno jest pewne – na ten moment nie wiemy kto zagra w Lidze Mistrzów, kto zdobędzie tytuł i kto spadnie. Wróży to fenomenalną końcówkę sezonu.