Czasem słońce, czasem deszcz? Istnieje poważne ryzyko, że podczas - rozpoczętej właśnie - majówki nastąpi dołująca przewaga drugiego nad pierwszym, ale nie ma tego złego. Zawsze można potraktować to przecież jako pretekst do zagłębienia się w kategorię feel-good movies.
Redakcje Collidera czy Glamour odsyłają w takiej sytuacji do Słodkich zmartwień czy To właśnie miłość. My przygotowaliśmy alternatywny zestaw, dostępny od ręki w serwisach streamingowych.
Spirited Away: W krainie bogów
- Michael wrócił, kiedy potrzebujemy go najbardziej - pisaliśmy niemal dokładnie rok temu po premierze The Last Dance. Podobną rolę - łyżki miodu w bezczce dziegciu pierwszej fazy lockdownu - pełnili wówczas bohaterowie z legendarnego studia animacyjnego z Ghibli. Hayao Miyazaki określany jest mianem japońskiego Disneya, ale to w znacznej mierze jest krzywdząca etykietka, ponieważ on operuje w zupełnie innym uniwersum estetycznym, kulturowym i filozoficznym. Napędzany nieskrępowaną wyobraźnią od blisko czterdziestu lat porusza się po świecie mitów, szukając niezwykłości w rzeczywistości realnej. Przygodę z Ghibli warto zacząć od flagowego Spirited Away, nagrodzonego Złotym Niedźwiedziem i Oscarem w kategorii Najlepszy długometrażowy film animowany, ale Mój sąsiad Totoro, Księżniczka Mononoke i Ruchomy zamek Hauru to także obowiązek. Dodajmy - bardzo przyjemny.
Podwodne życie ze Stevem Zissou
Kaz Bałagane w Korpotwarzach drwiąco nawijał o muzyce ogólnych ludzi i z bólem serca przyznajemy, że powoli czymś takim dla kinematografii stają się dokonania Wesa Andersona. Bo trzeba mieć naprawdę ogromny tupet, żeby dwadzieścia lat po The Royal Tenenbaums sięgać w reklamach czy klipach po estetykę, charakterystyczną dla zasłużonego reżysera. Inna sprawa, że niczego mu to nie ujmuje. Amerykanin pozostaje magiem nerdowskich feel-good movies i pastelowych światów równoległych. Właściwie każdy z jego obrazów posiada walory bajkowe czy terapeutyczne, więc może tym razem filmowa fantazja o kapitanie Cousteau? Warto choćby dla wyjątkowej sceny z rekinem tygrysim.
Duża ryba
Tim Burton w szczytowym okresie nie miał sobie równych jako mistrz fantazji. Często były to mroczne fantasmagorie, ale Big Fish stanowi odejście od jego gotyckiej normy. Reżyser klasycznych Batmanów, Soku z żuka czy Edwarda Nożycorękiego sięgnął po książkę Daniela Wallace'a, tworząc wizualną baśń o tym, jak echa dzieciństwa rezonują przez resztę życia; jak ważny jest element magiczny w mierzeniu się z codziennością. Główny bohater - Will Bloom podążą śladem niewiarygodnych opowieści swojego - umierającego na raka - ojca i może nie brzmi to, jak streszczenie najbardziej optymistycznej fabuły ever, ale trudno o mądrzejszą i cieplejszą filmową podróż. Jakkolwiek pompatycznie to zabrzmi, świat byłby lepszym miejscem, gdyby każdy choć raz wyruszył w nią razem z Ewanem McGregorem...
Jackass 3
Zrobiło się nad wyraz poważnie, ale pewnym remedium może okazać się jazda na wrotkach w różowej marynarce po zagrodzie dla bizonów. Albo cios w twarz wielgachną łapą jak z teledysków Michela Gondry'ego. Albo przebieżki elektryczną aleją - pomiędzy dyndającymi paralizatorami. Właśnie takie rzeczy dzieją się w trzecim filmie pełnometrażowym ze stajni Jackass. O tym, że jest to czyste złoto niech świadczy fakt, że przy budżecie na poziomie 20 milionów dolarów - produkcja zarobiła ponad 170 milionów.
Tylko nie próbujcie tego w domu! Zamiast tego lepiej sprawdzić naszą selekcję najbardziej ikonicznych akcji od Johnny'ego Knoxville, Steve-O i reszty paczki.