Pożegnanie z okazji studniówki. Czy Chelsea będzie żałować zwolnienia Thomasa Tuchela?

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Thomas Tuchel
Fot. Jurij Kodrun/Getty Images

Thomas Tuchel miał przeprowadzić przebudowę Chelsea. Miał, ale już nie przeprowadzi. Po wtorkowej porażce z Dinamem Zagrzeb Niemiec został zwolniony, choć wydawało się, że to właśnie wokół niego nowi właściciele chcieli budować ten projekt na nowo.

Spieszmy się pisać artykuły, tak szybko się starzeją.

Dopiero na noc z wtorku na środę Jędrzej Święcicki opublikował analizę sytuacji The Blues po rekordowych nabytkach w letnim oknie transferowym i niemrawym starcie sezonu, a jakieś 11 godzin później okazało się, że ten, który miał odpowiadać za zmiany w klubie, już się z nim żegna.

Zwolnienie Thomasa Tuchela to duża niespodzianka. Taki prezent niemiecki menedżer otrzymał od Todda Boehly'ego równo po 100 dniach od tego, jak amerykański właściciel oficjalnie rozpoczął nowe rządy na Stamford Bridge i po 100 meczach na stanowisku menedżera. I choć początkowy przekaz był taki, że Boehly wokół Tuchela chce budować klub, a i transfery wyraźnie wskazywały na to, że zawodnicy sprowadzani są pod koncepcję menedżera, to rozstanie nastąpiło po wtorkowej porażce 0:1 z Dinamem Zagrzeb w Lidze Mistrzów.

Ten timing sprawia jednak, że trzeba szukać drugiego dna. Owszem, przegrana z najsłabszą drużyną w grupie Champions League i dziesięć punktów po sześciu kolejkach w Premier League to słaby start sezonu jak na zespół, który wydał latem 270 mln funtów na transfery, ale tylko najbardziej cyniczni kibice Chelsea, zaprawieni latami rządów Romana Abramowicza i jego zdecydowanych decyzji co do zwalniania trenerów nie byli takim obrotem spraw zaskoczeni.

To będzie dymisja zdefiniowana przez liczbę 100. Todd Boehly już na początku sierpnia mówił, że na studniówkę swoich rządów zrobi podsumowanie i analizę sytuacji, ale trudno było przewidywać, że wnioski zakończą się pożegnaniem z menedżerem. Tym bardziej, że wczesne doniesienia z początku amerykańskich rządów mówiły, że Tuchel zaimponował Boehly'emu i nowy właściciel, choć zdaje sobie sprawę, że przejął klub w potrzebie przebudowy, ma przynajmniej menedżera, z którym można wiązać długofalową przyszłość. Jakby sam szef miał powiedzieć, że "odziedziczenie" Niemca to najlepsze, co go spotkało w Londynie.

Zamiast trenerem na lata, Tuchel okazał się dla Boehly'ego trenerem na lato. Minęły niewiele ponad trzy miesiące rządów nowego konsorcjum, Chelsea niemrawo wystartowała w Premier League i przegrała w Zagrzebiu i Tuchela już nie ma. Gdy klubowy komunikat pojawił się na Twitterze, pewnie wielu sprawdzało, czy to nie jest jeden z typowych w takich sytuacjach fejków. Nie był, co poruszyło lawinę konsternacji.

Jak zawsze w takich chwilach, momentalnie dowiedzieliśmy się o tym, że rzekomo już w trakcie okresu przygotowawczego relacje na linii menedżer-zarząd zaczęły się psuć. Tuchel miał dużo do powiedzenia przy transferach, jednak chyba aż za dużo, jak na wizję Boehly'ego, bo pojawiają się doniesienia, że kością niezgody stał się chociażby Cristiano Ronaldo. Amerykanin chciał zrobić "splash move" i wziąć gwiazdę tego pokroju, a Tuchel postawił na swoim, tłumacząc się tym, że szuka innej dziewiątki.

Ostatecznie transfru CR7 nie było. Do ataku przyszli Raheem Sterling i na ostatniej prostej Pierre-Emerick Aubameyang, a poza tym Chelsea sprowadziła Wesleya Fofanę, Kalidou Koulibaly'ego, Marca Cucurellę czy Dennisa Zakarię i zatrzymała Conora Gallaghera oraz Armando Broję. Na życzenie trenera (i zawodnika również) pozbyto się Romelu Lukaku i nie ma już także Timo Wernera. Obaj wrócili do klubów, z których przyszli.

Widać było wyraźnie, że piłkarze dopasowywani są do koncepcji Tuchela, a rezygnacja z Ronaldo jedynie to potwierdzała. Tym bardziej więc decyzja o rozstaniu tydzień po oknie transferowym tak dziwi. I to dlatego tak intrygujący będzie wybór jego zastępcy. Czy Boehly będzie szukał kogoś, kto wejdzie z całkiem nową koncepcją i może mu brakować zawodników do jego wizji, czy jednak kogoś pasującego do tej grupy piłkarzy? Na razie na rynku pojawiły się opcje Grahama Pottera, Mauricio Pochettino i Zinedine'a Zidane'a. Każdy jest tu z innej bajki.

Sam bilans Tuchela w Chelsea wygląda całkiem nieźle. Patrząc na suche osiągnięcia, wygrał 62 ze 100 meczów, przegrywając tylko 18. Wygrał Ligę Mistrzów, Klubowe MŚ, Superpuchar Europy, dwa razy finiszował w pierwszej czwórce, a w krajowych pucharach dwukrotnie docierał do finału FA Cup i raz do finału Pucharu Ligi, ale za każdym razem przegrywał. Jak na niewiele ponad 19 miesięcy pracy, to naprawdę przyzwoity dorobek.

Jeśli jednak wejdziemy w liczby głębiej, obraz się zamazuje. W tabeli Premier League za rok 2022, Chelsea jest ledwie szósta za Liverpoolem, Manchesterem City, Tottenhamem, Arsenalem oraz Newcastle. Tylko dwa punkty mniej w tym okresie zdobył Brighton Pottera. Coraz częściej zawodził też system i nawet ostatnio, niedługo przed zwolnieniem, Tuchel załamywał ręce, że w jego zespole nie działa nic.

Dotychczasowe zwycięstwa w lidze The Blues wymęczyli. Ani z Evertonem (1:0), ani z Leicester City (2:1), ani tym bardziej z West Hamem w ostatniej kolejce (2:1), gdzie skandaliczna decyzja odebrała Młotom remis jego zespół nie zaimponował. Znacznie bardziej w pamięci zapisała się porażka 0:3 z Leeds, kiedy drużyna Jessego Marscha po 20 minutach zupełnie zdominowała Chelsea i bezlitośnie ukarała ją za każdy błąd czy przegrana 1:2 z Southampton. Wielu jednak zrzucało to na fakt, że drużynę trzeba było poukładać od nowa.

Tuchel w letnim oknie położył nacisk na defensywę, stąd wydatki na Koulibaly'ego, Fofanę i Cucurellę. Strata Antonio Rudigera i Andreasa Christensena to jedno, ale po drugie wielu innym graczom kończą się niebawem umowy. Poza tym żelazna organizacja w tyłach z początków jego kadencji gdzieś uleciała. Dowód? W pierwszych 50 meczach Chelsea pod wodzą Tuchela straciła tylko 24 bramki i zachowała 31 czystych kont. W kolejnych 50 straciła aż 53 przy 18 czystych kontach. A jeżeli mowa o zespole, gdzie są nieraz spore problemy ze skutecznością i nie ma godnego zaufania snajpera, to przepis na kłopoty.

Mimo wszystko sportowo nie wyglądało to aż tak źle, by spodziewać się zwolnienia, a ponadto Tuchel powtarzał, że to przejściowy sezon. Rzadko trener się tak wypowiada, jeżeli nie jest to wniosek, z którym zgodziliby się jego szefowie. Letnie zakupy sugerowały jasno, że klub ma się przebudowywać według jego wizji. Aż tu nagle spadł topór. Klubowi insiderzy podają dziś, że wynik w Zagrzebiu nie miał bezpośredniego wpływu na tę decyzję, tylko co najwyżej ją przyspieszył, bo za kulisami nie działo się dobrze. Tym bardziej więc to zaufanie menedżerowi na rynku dokłada tu zanków zapytania.

Boehly podejmuje duże ryzyko. Już na wczesnym etapie rządów pokazał, że może być mu bliżej do Abramowicza niż można by się było tego spodziewać. Sezon jest na wczesnym etapie, a mundial i tak wiele rzeczy powywraca, ale Amerykanin nie może się pomylić z wyborem następcy. Chelsea przez ostatnie 20 lat zawsze znajdowała jakiś sposób, by zrealizować swoje cele lub włożyć coś do gabloty i wymagania się nie zmienią. Może się jednak okazać, że mimo że Tuchel był rzekomo trudny we współpracy, to na Stamford Bridge jeszcze za nim mocno zatęsknią.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.
Komentarze 0