Życie bez Kyliana. Jak Real ułoży sobie świat bez piłkarza, na którego czekał latami

Zobacz również:Człowiek, którego trzymają się kilogramy. O Hazarda skłonności do nadwagi
Paris Saint-Germain v Real Madrid: Round Of Sixteen Leg One - UEFA Champions League
Fot. Alex Gottschalk/DeFodi Images via Getty Images

Planem A był Kylian Mbappe, planem B Erling Haaland, a plan C będzie trzeba dopiero wymyślić. Florentino Perez potrzebował młodej supergwiazdy na otwarcie nowego Bernabeu i latami prowadził rozsądną politykę finansową, aby pozwolić sobie na takie szaleństwa. Z Mbappe byli po słowie, rozmawiali dwa razy w miesiącu, traktowali jego przyjście za pewnik, aż zaskoczył cały Madryt, najpewniej zamykając sobie drzwi do Realu. Francuz miał wnieść ich projekt sportowy na inny poziom, a kolejnego piłkarza o takiej wartości marketingowej i sportowej na rynku po prostu nie ma. Na razie Królewscy ruszają po jego rodaka Auréliena Tchouaméniego, będą pompować Viniciusa i głowić się, jakimi transferami obudować atak.

Real Madryt poczuł się zdradzony i dotknięty. W końcu nikt tak nie wierzy w wielkość swojego herbu. Tak, jak powiedział Unai Emery: „Problemem nie jest sama decyzja Kyliana Mbappe, ale styl i okoliczności, w jakich to rozegrał”. Florentino Perez traktował go jak swojego przyszłego piłkarza, dzwonił do niego co dwa tygodnie na FaceTime, wieloletnie oszczędności w klubowej kasie szykował właśnie dla niego, aż sam w zeszły weekend został zaskoczony decyzją 23-latka. Mógł się poczuć potraktowany jak zagrywka na podbicie pieniędzy w Paryżu.

I chociaż Kylian Mbappe robi wszystko, aby nie palić mostów w Madrycie, to emocjonalnie ta sprawa może kosztować madridismo zbyt wiele, aby jeszcze kiedyś zostać przyjaciółmi. Nie liczą się opowieści, że bardzo szanuje klub, że będzie mu kibicował w finale Champions League i że nie wiadomo, co się wydarzy za trzy lata. W głowach całego społeczeństwa pozostanie to, co wygadywała jego mama Fayza Lamari czy siedzący obok na konferencji prasowej Nasser Al-Khelaifi.

NIERÓWNA GRA PAŃSTW

Real oczywiście szykował dla niego fortunę i gwiazdorski kontrakt, ale mama piłkarza opowiadała, że warunki były identyczne jak te zaproponowane przez Paris Saint-Germain, przy czym Real jeszcze oddałby mu prawa do wizerunku. Al-Khelaifi poszedł krok dalej i chwalił się, że Kylian Mbappe nie interesował się pieniędzmi, a po prostu wybrał atrakcyjniejszy projekt sportowy. To duża obłuda ze strony klubu, który wykorzystał do politycznych nacisków prezydenta Francji Emmanuela Macrona (co potwierdził sam piłkarz), oddał mu sporą część władzy nad kwestiami sportowymi PSG, obiecał 100 milionów euro premii czy luksusową przyszłość w Ad-Dausze. Nawet jeśli paryżanie tego nie wykażą, Mbappe właśnie podpisał najbardziej lukratywny kontrakt w historii tej dyscypliny. A jak konkretnie zostanie wypłacony i jaką kreatywną księgowością załatwiony – tego najpewniej się nie dowiemy.

Niech podsumowaniem będą słowa Al-Khelaifiego, że Kylian wcale nie przedłuża wygasającej umowy, tylko przychodzi do PSG od lipca jako nowy, wolny gracz. Co to w praktyce oznacza? Że nie będą musieli wypłacić 35 milionów euro bonusu dla Monaco, którego jest wychowankiem, za przedłużenie kontraktu. Gospodarność, aczkolwiek może dziwić, że sam reprezentant Francji nie miał z tym problemu, skoro to w Księstwie pokazał się światu.

To oczywiście moment, aby porozmawiać, czy PSG obowiązują jeszcze jakiekolwiek reguły? Już w minionym sezonie wypłacali 37 procent pensji całej Ligue 1, a teraz pewnie sięgną połowy wypłat całej ligi francuskiej. Będą płacić zawodnikom tyle samo, ile pozostałe 19 klubów razem wziętych. Nie brzmi jak sensowna, sportowa rywalizacja. Rzecz w tym, że paryżanie przekonali Kyliana Mbappe na rekordowych warunkach, mimo straty 225 mln euro w tym sezonie oraz 124 mln euro w poprzednim. Szejkowie pokazują, że ten biznes dla nikogo nie musi być rentowny, może być po prostu zabawką. Jak Manchester City dla Emiratczyków czy zaraz Newcastle dla Saudyjczyków. Real Madryt bierze kredyty i wydaje fortunę, ale przynajmniej wykazuje roczne zyski – ostatnio 92 mln euro.

CO Z PIENIĘDZMI NA MBAPPE?

Królewscy planowali przeznaczyć 12 procent całego budżetu klubu na pensję Kyliana Mbappe, który miał zostać największym idolem nowego Santiago Bernabeu. To efekt lat roztropnej strategii finansowej, odkładania środków i budowania poduszki, aby znów pozwolić sobie na galaktyczny transfer. I zostali z niczym. Erling Haaland poważnie rozważał transfer do Realu, ale został on odpuszczony właśnie przez Kyliana Mbappe. Florentino i spółka uznali, że dwóch tak dużych ruchów mogą nie dźwignąć, a zresztą sam Norweg chciał być największą gwiazdą projektu. Skorzystał na tym Manchester City, który już ogłosił najbardziej fascynującego napastnika młodego pokolenia.

Planem A był Kylian Mbappe, planem B Erling Haaland, a finalista Ligi Mistrzów został bez alternatywy. To też wymowne, że jednego zgarnęło PSG, a drugiego City, czyli kluby o nieograniczonych budżetach transferowych. Latem madrytczycy zostają z pulą 140 mln euro wyłącznie na transfery, nie licząc pensji, ale idealnego planu na wydanie takiej kwoty jeszcze nie ma. Na razie mistrzowie Hiszpanii ruszyli po Auréliena Tchouaméniego z Monaco, czyli 22-letnią nadzieję reprezentacji Francji. Rozmowy zyskały na mocy po fiasku z jego rodakiem z Paryża.

Tchouaméni ma być działaniem z myślą o przyszłości klubu i transferem na otarcie łez. Przyszedłby jako zawodnik znacznie bardziej ukształtowany niż Eduardo Camavinga, który przekonał do siebie jako zmiennik już w pierwszym sezonie na Bernabeu. W Madrycie bardzo cenią francuskie talenty i nie chodzi tylko o wieloletni wpływ Zinedine'a Zidane'a. Po prostu widzą, w jakim kraju reprezentacja mogłaby wystawić trzy konkurencyjne składy i gdzie rodzą się najbardziej nowocześni, utalentowani fizycznie i motoryczni gracze.

Środkowy pomocnik ma być kontynuacją myśli o przebudowie drugiej linii, wymiany pokoleniowej i powolnego luzowania 36-letniego Luki Modricia oraz Toniego Kroosa, który zbiera się z myślami o zakończeniu kariery. Akurat Real może mieć papiery na środek przyszłości z 22-letnim Tchouaménim, 23-letnim Fede Valverde oraz 19-letnim Eduardo Camavingą. W tym układzie potrzebowaliby jeszcze kreatywnego rozgrywającego pokroju chorwackiego długowiecznego wicemistrza świata, ale to i tak bardzo zadowalający stan środka w kontekście myślenia o przyszłości. Monaco za Tchouaméniego prosi o 70-80 mln euro, więc to już będzie znacząca część letniego budżetu transferowego. Francuz ma trafić do Realu albo Liverpoolu.

MYŚLENIE O INNYCH POZYCJACH

Real nie będzie na siłę starał się poszukać innego gracza w miejsce Kyliana Mbappe, bo zwyczajnie nie ma dostępnych graczy o takiej klasie w tak młodym wieku. Tylko Haaland mógł mu dorównywać poziomem sportowym oraz potencjałem marketingowym. Sięganie po 33-letniego Roberta Lewandowskiego byłoby inwestycją krótkofalową. Ruszenie po 29-letniego Mo Salaha też oznaczałoby wydatek fortuny za gracza około trzydziestki. Interesująco wygląda kandydatura Christophera Nkunku z Lipska, ale 24-letnia rewelacja ostatnich rozgrywek jest klientem Piniego Zahaviego, który musi jakoś udobruchać Bayern Monachium i znaleźć następcę dla Polaka.

Zarząd klubu z Madrytu skupi się na innych pozycjach, które wymagają wzmocnienia. Jako wolny zawodnik ma przyjść Antonio Rudiger, niedawny zwycięzca Champions League, co już będzie topowym wzmocnieniem na środku defensywy. Tematem będzie również prawa obrona, aby wskoczyć na półkę wyżej niż z Danim Carvajalem, który w każdym sezonie zmaga się z problemami zdrowotnymi. Marzeniem Realu jest Reece James z Chelsea, ale to już oznaczałoby rozebranie całej obrony londyńczyków. Niemniej prawa strona będzie mocno na radarze w kontekście letnich wydarzeń. Jako uzupełnienie na lewą stronę może przyjść również Fran Garcia z Rayo Vallecano, ale to byłby „groszowy” transfer.

Na pewno transferów będzie wymagał również atak, ale bez nerwowych ruchów. Póki co opiera się on na geniuszu duetu Benzema & Vinicius, a ostatnio wystrzał formy zanotował nowy Mr Champions League, czyli 21-letni Rodrygo. Eden Hazard jest wieloletnim rozczarowaniem. Marco Asensio może się sprawdzić w lidze hiszpańskiej, ale pewnego poziomu nie przeskoczy. Isco i Gareth Bale kończą kontrakty, a duet Luka Jović-Mariano Diaz poszuka odejścia z klubu. Zatem na Bernabeu będą potrzebowali ruchów, aby znaleźć alternatywę dla Benzemy i jednego klasowego gracza na skrzydło.

Nkunku załatwiłby mnóstwo problemów, ale w mediach pojawiają się również takie kandydatury jak Bernardo Silvy, Serge'a Gnabry'ego, Darwina Nuneza czy Antony'ego. Jakkolwiek to nie zabrzmi, Real Madryt udowodnił w ostatnich latach, że potrafi być cierpliwy i czekać na okazję, zamiast wykonywać nerwowe ruchy. To było jednak oczekiwanie na tego wybranego – Kyliana Mbappe – którego nie udało się sprowadzić ani w 2017, ani w 2021, ani w tym roku.

ZBUDOWAĆ SWOJE GWIAZDY

Pierwszym działaniem, nie tylko z myślą o finale Ligi Mistrzów, będzie promowanie własnych ludzi. Florentino Perez nie będzie chciał przepałacać za wszelką cenę, by znaleźć nowego Mbappe, tylko za wszelką cenę będzie chciał promować Viniciusa Juniora, który zanotował gigantyczny skok jakościowy i zaliczył sezon z 21 bramkami oraz 20 asystami. Kiedy latem Carlo Ancelotti zapowiadał, że oczekuje od nieskutecznego Brazylijczyka 30 udziałów bramkowych, wszyscy pukali się w głowę. A Vini dobił do 41 trafień i odkleił jednoznacznie dopisek „junior”. Real przeprowadzi wielką kampanię, aby w świecie jak najbardziej rosła marka talentu kupionego za 45 milionów euro z Flamengo.

Zamiast rzucać się na pierwszego lepszego napastnika, w Madrycie zrobią wszystko, aby Karim Benzema starzał się na tych samych zasadach co Luka Modrić. Mają piłkarza, który zaraz odbierze Złotą Piłką i rozgrywa najlepszy sezon w życiu. Francuz ma 34 lata i nie ma przed nim takich perspektyw jak przed Kylianem Mbappe, ale to on będzie największą gwiazdą nowego Bernabeu. W Realu wszystkim marzy się, aby rozegrał jeszcze dwa sezony na takim poziomie.

Nie można też zapominać o potencjale Rodrygo, który szczególnie na finiszu sezonu zaprezentował wyjątkową jakość. Brasininos, czyli brazylijskie dzieciaki będą największą inwestycją Carlo Ancelottiego. Włoski szkoleniowiec w przyszłym sezonie będzie próbował rozwinąć Rodrygo tak mocno jak Viniciusa. Pierwszy ma przecież dopiero 21 lat, a drugi w lipcu skończy 22 lata, więc ciągle mówimy o graczach, którzy mogą czarować przez kolejną dekadę w stolicy Hiszpanii. Real prędzej poczeka aż wykluje się nowa gwiazda pokroju Mbappe i skupi się na wychowaniu własnych, niż ruszy na szalone zakupy. Może połasi się na tegoroczny czar Darwina Nuneza lub Christophera Nkunku, ale w pierwszej kolejności pomyśli o duecie Vini & Rodrygo.

Co jak co, ale przyszłość Realu nie jawi się w czarnych barwach z Viniciusem, Fede Valverde, Ederem Militao, Edu Camavingą czy Rodrygo. Widać kierunek, że to brazylijskie oraz francuskie talenty są najbardziej cenione na Estadio Santiago Bernabeu, które w pełnej krasie ma nam się ujawić za 8 miesięcy. Nowa era nadchodzi bez Kyliana Mbappe, który zamknął sobie drzwi, ale trzeba szukać rozwiązań, zamiast płakać. Żaden piłkarz nie może być większy niż klub, co pokazały przypadki Sergio Ramosa czy Cristiano Ronaldo. Bez nich Królewscy również wrócili do finału Ligi Mistrzów. Problem w tym, że ten jeden raz w Madrycie uwierzyli, że Mbappe może być większy niż cała marka i mocno się na tym przejechali.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.