Ośmiu na dziesięciu więźniów w Paragwaju trafiło do aresztu, zanim w ogóle zobaczyło sędziego. Ronaldinho i jego brat zostali tam tymczasowo zatrzymani w areszcie VIP. Przyjmują w odwiedziny biedne dzieci, robią zdjęcia z funkcjonariuszami, czasem grillują, a zwykle jedzenie dostarczają im prawnicy. Jak to się w ogóle stało, że tam trafili?
Były piłkarz Barcelony czy Milanu został zatrzymany w stolicy Asunción za posługiwanie się fałszywym, paragwajskim paszportem. Do turystycznego wjazdu do kraju nie był mu potrzebny, ba, w Brazylii wylegitymował się nawet prawdziwym. Interesy z szemranym towarzystwem zaprowadziły go jednak do tego, że został tymczasowo aresztowany. I choć zapewne na dniach wyjdzie na wolność – widząc zaangażowanie jego prawników – to w takiej sytuacji mógłby pozostać w więzieniu nawet do pół roku.
Ronaldinho został zaproszony do sąsiedniego kraju przez właściciela jednego z największych kasyn w Paragwaju, aby firmować swoją twarzą jaskinię hazardu. Miał też promować książkę o swoim życiu i wziąć udział w akcji Fundacji Bractwo Anielskie pomagającej biednym rodzinom. Po prostu solidnie zarobić za wizerunek. Choć akurat Brazylijczycy bardzo często latają do Paragwaju, bo znacznie łatwiej jest im tam rozkręcać biznesy. Państwo zresztą otwiera szeroko furtkę, by przyjezdni rozpoczynali interesy. Między innymi przez Paragwaj, dzięki układowi obu krajów, znacznie szybciej można uzyskać wizę biznesową do USA.
Plan obejmował udział w zajęciach charytatywnych dla dzieci, prezentację książki i otwarcie kasyna, a skończył się w kajdankach. W kampanii prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro Ronaldinho został mianowany krajowym ambasadorem turystyki, a został zatrzymany na trasie, na której mógłby się poruszać na bazie dowodu osobistego. W fałszywych dokumentach widniało to samo zdjęcie, którym fundacja charytatywna reklamowała spotkanie z legendą futbolu. Ronaldinho ostatecznie spotkał się z dziećmi, ale nie sądził, że będą go czekały również dziesiątki selfie z pracownikami prokuratury czy policjantami.
DOKUMENTY JAKO PREZENT
Sytuacja jest dziwaczna, bo przecież Ronaldinho na lotnisku w São Paulo okazał właściwy dokument. Odzyskał brazylijski paszport w październiku zeszłego roku, gdy zdjęto z niego zakaz opuszczania kraju. Tymczasem po przylocie znaleziono ten, na którym widnieje jako Brazylijczyk z paragwajskim obywatelstwem. Wydany oficjalnie w urzędzie w styczniu. Tylko dane się nie zgadzały, zdjęcie i najważniejsze fakty były właściwe, numery dokumentów już zarejestrowane na inne osoby.
Cała sprawa prowadzi nas do pani Dalii López Troche, czyli zarządczyni Fundacji Bractwo Anielskie (z hiszpańskiego: Fraternidad Angelical). Bizneswoman znanej z licznych akcji dobroczynnych, ale również oskarżonej o pranie pieniędzy i uchylenie się od zapłaty około 10 milionów dolarów podatków. Głównie chodziło o jej działalność w firmie Permanent Oriental Holding SA importującej najróżniejsze produkty z Tajwanu. Od mebli po elektronikę, co tylko się dało. Z lotniska w Asunción Ronaldinho i jego brata odebrali jej mąż Luis Alberto Gauto oraz ich brazylijski wspólnik Wilmondes Sousa Lira. Ten drugi został zatrzymany razem z rodakami, a w zeznaniach zrzucił całą winę na Paragwajkę.
Na razie trójka Brazylijczyków została aresztowana na czas nieokreślony. – Sędzia nie rozumie, że Ronaldinho nie wiedział, że popełnia przestępstwo. Nie miał tej świadomości, że dokumenty są fałszywe, jest po prostu nierozgarnięty – tłumaczył jego paragwajski prawnik Adolfo Marín. Dokumenty dostali miesiąc temu w swoim kraju i, jego zdaniem, potraktowali je jak sympatyczny prezent, do którego nie przywiązywali większej wagi. Dostarczyć je miał właśnie Sousa Lira na zlecenie Dalii.
Brazylijski prawnik Sergio Queiroz, który współpracuje z Ronaldinho znacznie dłużej, też próbuje wyciągnąć go na wolność. Oskarża Paragwajczyków o „bezprawne, nielegalne i obraźliwe” zatrzymanie.
OTWORZYŁA DROGĘ HANDLARZOM
Prokurator, wierząc że były piłkarz rzeczywiście został oszukany, chciał odstąpić od ścigania rodzeństwa i wypuścić ich po wpłaceniu kaucji, ale na taki scenariusz nie przystał sędzia prowadzący sprawę. Błyskawicznie aresztowali Brazylijczyków, mimo że od miesięcy nie mogą zatrzymać pani Dalii López Troche. Stojącej za ich przyjazdem, wskazaną jako źródło fałszywych dokumentów tożsamości, ściganą za pranie pieniędzy.
Przez San Estanislao, miasto nazwane na cześć Stanisława Kostki, przebiega krajowa droga numer trzy. Jej istotny fragment został ufundowany właśnie przez Dalię López. Wiele obiektów w jednym z najbiedniejszych regionów Paragwaju zostało wybudowanych lub odrestaurowanych z jej darowizn. Jak pisze latynoskie El Pais: ożywiła codzienność między krowami i polami soi. Cała „krajowa trójka” to prawie 500 kilometrów trasy ze stolicy do Bella Vista Norte, czyli granicy z Brazylią. Mówi się, że Dalia ułatwiła życie handlarzom narkotyków. Dzięki utwardzeniu tej trasy, znacznie zyskał handel bydłem, ale też sprzedaż marihuany w kraju największego hodowcy Ameryki Południowej.
SIEĆ ABSOLUTNEJ KORUPCJI
Marta Ferrara jest dyrektorem Seeds for Democracy, czyli lokalnej organizacji antykorupcyjnej. Od lat zajmuje się szukaniem tropów i zwalczaniem stanu „absolutnej korupcji w Paragwaju”, która jej zdaniem jest dziedzictwem dziesięcioleci dyktatury. W kwestii Ronaldinho udzieliła wymownej wypowiedzi: „To niesamowite i niespotykane, rzutuje zupełnie na bezkarność w naszym kraju. Jeżeli oni odważyli się w ogóle przylecieć ze sfałszowanymi dokumentami, to znaczy że ktoś musiał ich przekonać, że nic im nie grozi i że to będzie zupełnie normalne. Cała sieć połączeń tej pralni pieniędzy jest mocno powiązana z rządzącymi politykami. Mam nadzieję, że nadchodzące wybory w listopadzie pomogą jej upaść”.
I to rzeczywiście pokazuje gigantyczny kryzys instytucjonalny w Paragwaju i podatność na korupcję. Ktoś wydał mu dokumenty z oficjalnych źródeł, ktoś prawdopodobnie namówił go do wjazdu do kraju w takim stylu. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci na kontynencie pomyślała o przekroczeniu granic z fałszywym obywatelstwem, najwidoczniej mając przekonanie, że to nie pociągnie za sobą konsekwencji.
KOMPLETNY UPADEK WIĘZIENNICTWA
Dlaczego Ronaldinho musi czekać na rozstrzygnięcie sprawy w więzieniu? Tak działają sądy w Paragwaju. Areszty są przepełnione, bo na dziesięć zatrzymanych osób aż osiem nie widziało sędziego przed wsadzeniem za kratki. Zostały zatrzymane, nie wiedząc, czy są winne, czy niewinne. Oczekując na rozwój wypadków w aresztach prewencyjnych.
System więziennictwa w Paragwaju leży. To czwarty kraj na świecie z największą liczbą niewinnych zatrzymanych i pierwszy w Ameryce Południowej, który przetrzymuje osoby bez jednoznacznych dowodów. Według prawa mogą je tak trzymać do sześciu miesięcy. Życie za kratkami określa się tam „piekłem na ziemi”, przynajmniej dla normalnych obywateli. W latach 2013-2016 w aresztach zginęło 166 osób. Przemoc istnieje na porządku dziennym. Głośną sprawą z zeszłego roku w San Pedro była śmierć dziesięciu osób w efekcie walk więźniów i strażników. Poderżnięte gardła, zabójstwa ze szczególną brutalnością... to realia więziennictwa, gdzie w budowie jest sporo nowych ośrodków, bo dla zatrzymanych nie wystarcza już miejsca. W państwie, gdzie zatrzymani nie mają zapewnionych mydła, materaców, ubrań czy jedzenia – więźniowie muszą je opłacać sami. Panują tam okropne warunki i totalne bezprawie. W Paragwaju doszło do zupełnego zepsucia tego systemu.
I oto powód, dla którego Ronaldinho znalazł się w areszcie VIP pilnowanym m.in. przez wojsko i wyższej rangi policję. Jego sąsiadem z celi jest były prezydent Paragwajskiego Związku Piłki Nożnej zamknięty za defraudację pieniędzy. Można tam spotkać liczną śmietankę – skorumpowanych polityków, senatorów czy handlarzy narkotyków, którzy z racji swojego statusu społecznego nie trafiają do normalnych więzień. Najpewniej nie wytrzymaliby tam długo. Dlatego, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi, mają do dyspozycji swoje komórki VIP z pewnymi udogodnieniami. Na to pozwala sprywatyzowany system więziennictwa w Paragwaju.
WIZYTY DZIECI I JEDZENIE OD PRAWNIKÓW
W jakich warunkach żyje Brazylijczyk? W pokoju z bratem mają dostępne łóżko, telewizor, lodówkę czy wentylator. Jedzenie jest jakości, które im nie odpowiada, więc codziennie posiłki dostarczają ich prawnicy. Korzystanie z telefonów komórkowych zostało ograniczone, ale Ronaldinho może wysypiać się, jak długo chce. Nie zbudzają go z samego rana. W jego placówce przebywa 200 więźniów i 325 funkcjonariuszy policji.
Niedawno świat obiegło pierwsze zdjęcie legendy futbolu z tymczasowego więzienia. W różowej koszulce, walczącego z upałem, z nieschodzącym uśmiechem na twarzy. Piętnaście lat temu strzelał jednego z najbardziej symbolicznych goli w historii Ligi Mistrzów, gdy sprzed pola karnego zaskoczył Chelsea. Jego rodacy w ostatnich dniach żyli wspomnieniami o tej bramce, a 39-latek zapewne słuchał o niej w areszcie.
Brazylijczyk musi żyć w dziwacznym świecie. Przed zatrzymaniem został nazwany wybitnym obywatelem Asunción, oczekiwał na spotkanie z dziećmi z biednych rodzin, ale musiał stawić się złożyć zeznania. Z jednej strony może czuć się jak przestępca, z drugiej na każdym kroku słucha pochwał, poklepywań i realizuje prośby o zdjęcia. Fotografują się z nim pracownicy więzienia, policjanci, służby ochrony. On sam, chcąc wejść w więźniarski styl życia, uczestniczy w grillach i aktywnościach z innymi oskarżonymi. Zdążył zapałać się na asado, które zapewne sam zasponsorował pozostałym.
Wizyty w tej placówce są możliwe w środy, soboty oraz niedziele od godziny 8 do 17. Ronaldinho przyjął w areszcie już 50 dzieci, które miały obiecane spotkanie z nim, do tego liczne postaci świata piłki, aktualnych lub byłych zawodników, także kilku działaczy. Wszyscy zjeżdżają się tłumnie, jakby co najmniej był w trakcie akcji promocyjnej, a nie w więzieniu. Paragwaj korzysta z tego, że został uziemiony, a on z uśmiechem się na to zgadza. Ostatnie lata dla Ronniego są trudne przez liczne problemy z prawem. Radość jednak nie znika, mimo że jeden z najbardziej kochanych piłkarzy w historii piłki nagle musi przebywać za kratami.
