W refrenie kawałka z płyty „Do Wesela Się Zagoi” padają słowa „Moje życie to rap” i o tym właśnie jest ta rozmowa. Nie zabrakło jednak także tematu kontrowersji związanych z club2020.
Z tym materiałem – poniekąd spin-offem clubu – jest jak z kopaniem piłki w towarzystwie trzydziestokilkuletnich kumpli. Czyli w zasadzie joga bonito, ale też znać, że życie nikogo nie oszczędzało.
Ścisły mainstream i drugi obieg; czołówka OLiS-u i hidden treasures... Przyglądamy się hip-hopowym wydawnictwom z rodzimej sceny, które na początku roku zrobiły na nas największe wrażenie.
Zwariowany misz-masz, który nie ma prawa się udać? Gruba przesada jak gwiazdorski skład Paris Saint Germain? Recenzujemy „club2020”.
Mielzky to zdrajca, bo ma wielkie jajca.
Gruby Mielzky wydaje singiel na dekadę debiutu, 2/3 Migosów daje sobie radę, a Flohio zmiata wszystkich z planszy.
Miły ATZ jest właściwie kimś w rodzaju Leonarda Zeliga. Z tą różnicą, że na swój osobliwy sposób pozostaje wiarygodny i spójny we wszystkich rolach.
Kto jest mistrzem gadki, a kto – jazzu, elektroniki i hałasu? Muzyczne podsumowania wkraczają w decydującą fazę.
Tekst sponsorowany