10 kultowych gier z lat 90., za którymi bardzo tęsknimy

laracover.jpg

Za chwilę do kin wejdzie kolejna odsłona Tomb Raidera i to jest bardzo dobry pretekst do tego, żeby odkurzyć stare tytuły, w które zdarzało nam się pykać najczęściej. Albo inaczej - będziemy grać w gry!

Nie wiemy, na ile za sukcesem Tomb Raidera stała jakość gry, a na ile postać Lary Croft - pierwszej wirtualnej bohaterki, która kręciła zdecydowanie niewirtualnych graczy. Grunt, że ten wydany po raz pierwszy w 1996 roku tytuł sprzedał się (oczywiście mówimy tu o wszystkich częściach) w blisko 60 milionach egzemplarzy, a Lara stała się ikoną popkultury i bohaterką filmów, komiksów i książek. Wersję z Angeliną Jolie znacie, ale ktoś pamięta Rhonę Mitrę, pierwszą oficjalną modelkę gry?

Tomb Raider to jedno, reszta naszego komputerowego dzieciństwa - drugie. To nie jest dziesiątka najlepszych najtisowych gier - to dycha, do której mamy największy sentyment. Plus Lara Croft, wiadomo. Kursorem w prawo!

1
Need For Speed
need.jpg

Najsłynniejsza wyścigówka świata doczekała się w najtisach czterech odsłon: Road & Track Presents: The Need for Speed (1994), Need for Speed II (1997), Need for Speed III: Hot Pursuit (1998) oraz Need for Speed: Road Challenge (1999). Dzisiaj to prehistoria, ale kiedy wychodziła jedynka, branżą trzęsły samochodowe zręcznościówki od Segi, ewentualnie symulatory. Need for Speed wyróżniał się na ich tle uniwersalnością - gra nie była trudna, trójwymiarowe efekty zaskakiwały, no i opcja ścigania się wzdłuż pięknych plaż albo w Alpach robiła swoje. My zawsze braliśmy Lamborghini Diablo. Poza tym Need for Speed był klasykiem ówczesnych gamerów, którzy przenosili format dzisiejszego YouTube'a do rzeczywistości. Czytaj: typowy Krzychu zapraszał kumpli z klasy na granie, po czym przez godzinę pokazywał znudzonym ziomalom, jak przechodzi kolejne trasy.

2
Sensible Soccer
sens.jpg

Zapomnijcie o kolejnych częściach FIFY, mamy dla was coś dużo lepszego. To znaczy: gorszego, ale wywołującego większe sentymenty.

Tak, to Sensible Soccer. Od czwartej części grę wydawano na Amigę oraz DOS, i to właśnie czwórka, Sensible World Of Soccer, była chyba tą najpopularniejszą. Można było wybierać konkretne ligi i grać przez kilkanaście sezonów, co jak na 1994 rok wcale nie było takie oczywiste. To nic, że piłkarze wyglądali jak punkciki. Championship Manager był dużo lepszy, FIFA - wiadomo (zwłaszcza 98!), ale większość z nas i tak zaczynała od Sensible'a. I Liroya.

3
Mortal Kombat
mortal.jpg

Na początku wyszła tylko na automaty, ale mroczna sława Mortal Kombat okazała się tak wielka, że wkrótce ten tytuł zagościł w każdym domu. Ku zgrozie rodziców, którzy bywali przerażeni stopniem brutalności gry. Można było grać samemu lub w duecie, no i większość z tych, którzy grali w Mortala, słowo kredyt do dziś niekoniecznie kojarzą z bankowością. W 1995 wyszedł film, ale co to za frajda patrzeć, jak biją się inni. FATALITY!

4
Baldur's Gate
baldur.jpg

Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy faktycznie Baldur's Gate ocaliła mocno niepopularny w drugiej połowie lat 90. gatunek RPG. Pamiętamy za to, że od pierwszych dni sprzedaży nad tym tytułem rozpływali się wszyscy. Nic dziwnego, bo jak na tamte czasy to była niesamowicie epicka, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach gra, w dodatku poza główną fabułą oferowała szereg wątków pobocznych. Co tu dużo mówić, Baldur's Gate zabrał nam setki godzin wspaniałych najtisów, podczas których mogliśmy robić dużo fajniejsze rzeczy.

Chociaż nie. Niewiele było fajniejszych rzeczy od grania we wrota Baldura. Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę...

5
Silent Hill
sil.jpeg

Podobno Silent Hill było tak klimatyczne, bo możliwości pierwszego PlayStation nie udźwignęłyby wizualnych fajerwerków, no to Japończycy z Konami postawili na mgłę i szarość. Efekt? Za przeproszeniem, wszyscy srali ze strachu. Silent Hill uderzyło w najczulszy punkt wszystkich, którzy boją się horrorów: nikt nie wiedział, gdzie czai się zło. Najbardziej lękamy się nieznanego i ta gra to potwierdza. A już prawdziwa zabawa zaczynała się, gdy odpalało się ją w nocy.

6
Quake
quake.jpg

Bardziej przełomowym FPS-em był Doom, wcześniej wyszedł też Wolfenstein 3D... ale jakoś największa nostalgia ogarnia nas przy Quake'u. Trójwymiarowy obraz, nawiązania do literatury (gracz musiał walczyć z potworem Shub-Niggurath, inspirowanym twórczością mistrza horroru H.P. Lovecrafta) i muzyka skomponowana przez ówczesną wielką gwiazdę alternatywy, Trenta Reznora z Nine Inch Nails. Ale jeszcze lepsza była dwójka, zwłaszcza w wersji na multiplayer. Mówi się, że to właśnie ten tytuł położył podwaliny pod e-sport.

7
Starcraft
sc1.0.jpg

I tu zakładamy, że wielu z was na pewno od czasu do czasu wciąż gra w Starcrafta. Blizzard w 1998 roku wypuścił grę-potwora, tytuł zmieniający oblicze gamingowego biznesu, zresztą o czym my tu mówimy, skoro w 50-milionowej Korei Południowej Starcraft sprzedał się w ilości 4.5 miliona egzamplarzy. Dla takich rzeczy wymyślono multiplayera.

8
Half-Life
half.jpg

Tak obiektywnie to chyba jedna z najlepszych gier tamtego okresu. Osią przewodnią była postać Gordona Freemana, milczącego człowieka z łomem, który nie bawił się w bohaterstwo, a po prostu usiłował uciec z kompleksu Black Mesa. Sporo napięcia, niesamowita fabuła (intryga była bardzo rozbudowana), wymagający przeciwnicy i naprawdę gęsty klimat - graliśmy w to jak dzicy. I pomyśleć, że dla studia Valve Half-Life był debiutem!

9
Prince of Persia
pop.jpg

Trochę naginamy rzeczywistość, bo ta gra wyszła w 1989, ale umówmy się - my nieodłącznie kojarzymy ją z najtisami. To nie była zwykła platformówka; główny bohater, a w zasadzie jego animacja, były oparte na ruchu prawdziwego człowieka, niejakiego Davida Mechnera - brata Jordana, twórcy gry. W ciągu godziny trzeba było uwolnić księżniczkę z rąk wezyra, więc wizja walki o kobietę tylko nakręcała ówczesnych gamerów. Lata później powstał film, ale mamy dziś dobry dzień i nie będziemy sobie go psuć pisaniem o kiepskich rzeczach.

10
Sid Meier's Civilization
civi.jpg

Długo zastanawialiśmy się, co dać na sam koniec, ale nie - nie możemy uciec od naprawdę wczesnych lat 90., a wtedy wszyscy łupali w Cywilizację. Z drugiej strony to była autentycznie wciągająca zabawa: od prehistorii aż do klimatów kosmicznych, ponadto gra wymagała i skillsów bitewnych, i gospodarczych, i dyplomatycznych... Kolejna część wcale nie była gorsza, dlatego Sidzie Meyerze - to swoją drogą jedna z tych osób, której nazwisko znali wszyscy, ale nikt nie wiedział, jak delikwent wygląda, podobnie jak z autorem książek do chemii, Krzysztofem Pazdro - dzięki za zrobienie nam najtisów.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.