
Za nami kolejny rok hip-hopowej prosperity w Polsce. W czasach, gdy aż dwanaście albumów rapowych trafia na szczyt OLiS-u, a Taco Hemingway wyprzedaje Torwar, niełatwo o podsumowania. Dziesiątka nie jest z gumy, więc zabrakło miejsca m.in. dla Spinache’a, PRO8L3Mu, Hadesa czy Reno, a nadal jest to bardzo mocna reprezentacja.
10. Smolasty - Los
Trzymamy kciuki za Smołę nie od wczoraj, ponieważ to gość, który ma szansę zadziałać jak defibrylator na nurt główny naszej sceny muzycznej. Jest nieformalnym ambasadorem Toronto w Polsce (razem z takimi postaciami jak m.in. OLEK i Michał Graczyk), rozumie nierozerwalność rapu i r'n'b we współczesnym popie, zresztą to r'n'b robi tak, jak nikt wcześniej u nas. Na jego korzyść działa również to, że jak powiedział Bedoes: Smolastego włączy Jolanta, lat 23, jak będzie chciała sobie strzelić z palca, bo on jest ładnym chłopakiem.
To naprawdę odświeżające, że taka postać pojawiła się na rynku i cieszymy się, że Smolasty nie tylko podpisał kontrakt z Warnerem, ale też nie skrewił, kiedy już nakładem majorsa ukazała się jego EP-ka. Stawiamy jednak na mixtape Los, bo to jest właśnie taki Smoła, na którego moglibyśmy postawić wszystkie pieniądze.
9. Czeluść - Wolumin #3
Już dwa lata temu wspominaliśmy o Czeluści w artykule 6 polskich artystów, o których będzie głośno. Dziś możemy przybić sobie piątkę. Krakowski duet producencki, jak i kolektyw oraz wydawnictwo muzyczne podsumował w tym roku swój basowy blitzkrieg kompilacją Wolumin #3, na którą zebrał ponad 20 producentów. To jest wielki świat i naprawdę epicki materiał. Nieważne czy jest się insiderem w tematyce witchhouse’u, czy lubi się zapalić nowy rap z Atlanty - ostatnia składanka od Czeluści to pozycja obowiązkowa. Bułhakow pisał, że rękopisy nie płoną, ale ten wolumin płonie jak szyby naftowe w Kuwejcie na początku lat dziewięćdziesiątych.
8. Borixon – Koktajl
To rzeczywiście fenomen, że popularne obecnie w rapie podziałki rytmiczne zrobiły tak dobrze wielu raperom, którzy wcześniej nie uchodzili wcale za woltyżerów techniki. Nagle okazuje się, że te nowoszkolne beaty bardzo pomagają eksponować tembr głosu czy charyzmę wykonawcy. Jest to przykład m.in. Włodiego, ale też Borixona, który po przykrym romansie z Gangiem Albanii niespodziewanie wydał jeden z najlepszych krążków w karierze. Borygo ma głos jak papier ścierny, a do tego mnóstwo plugawej pewności siebie i to robi robotę na Koktajlu, który działa jak szczepienie na rap dla wymoczków.
Przyznajemy bez bicia, że mieliśmy gęsią skórkę, kiedy pierwszy raz usłyszeliśmy jak Borixon na modłę MOBBYN przewinął: Mam w rękach topy/Nie strzelimy se dzisiaj foty/Nie jadę na shoty/Jadę, jebańcu, na shopping/Mieli się, k***a, hip-hopik. Jesteśmy świadomi, że Koktajl to kontrowersyjny wybór, ale to must-listen dla wszystkich, którzy lubią na bieżni ostrą k***ę ostry rap.
7. Otsochodzi - Nowy kolor
Wiele razy powtarzaliśmy, że generalnie nie jest łatwo być raperem w tym kraju. Nagrasz pięć płyt w podobnym klimacie, zareklamujesz je jako wierność własnemu stylowi, a i tak już po trzeciej opinia publiczna ma cię za stojącego w miejscu dziada. Zmienisz stylówkę - jeszcze gorzej, bo co to za auto-tune, skoro miałeś być nową nadzieją białych. Wiele razy powtarzaliśmy też, że my zawsze propsujemy eksperymentatorów, nawet jeśli czasem coś nie styknie, chociaż na Nowym Kolorze wszystko akurat gra jak trzeba. W popowo-nowoszkolnej ornamentyce Jano odnajduje się wyśmienicie, brak wyraźnych punchline'ów zastępując niewymuszonym luzem, a na zacietrzewienie ze strony oponentów zdaje się odpowiadać: rap od zawsze budowała dobra zabawa.
6. W.E.N.A. - Niepamięć
Na taki album Wudoe czekaliśmy od dekady. Wiadomo, mądrego to i warto posłuchać, napisaliśmy zaraz po premierze Niepamięci i tego się trzymamy. Kiedy ukazywało się Wyższe dobro, Michał był królem undergroundu jak Smark i Tetris. Niektóre ruchy i pewna chimeryczność w kolejnych latach sprawiły, że Wena nie jest dziś w tym miejscu, w którym mógłby być, jednak kiedy część słuchaczy już absolutnie w niego zwątpiła, nagrał album, z którego może być dumny. Niepamięć to najczęściej Wena w refleksyjnej odsłonie, za jaką ceniliśmy singiel Lato w mieście. To grown man music bez efekciarstwa i stawiania się w roli autorytetu – na przekór wszechobecnej filozofii sukcesu. W zasadzie mówi się, że życie zaczyna się po czterdziestce, ale Niepamięć pokazuje, że można ten nowy początek przyspieszyć o kilka lat.
5. Jetlagz – WSK8OFMND
Gdyby Wu-Tang Clan mieli większe jaja, to zamiast wydawać paździerzowe (choć sympatyczne) i asekuranckie The Saga Continues, nagraliby właśnie coś w stylu WSK8OFMND. Bo JWP to skład, który niby jednoznacznie kojarzy się z klasycznym brzmieniem, ale kiedy przyszło co do czego, okazało się, że Kosi i Łajzol są w stanie nagrać porywający, nowoczesny album, będący ich autorską interpretacją trapowych i cloudowych trendów. I przepiękne jest to, że w przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu eksplorują te klimaty z równym luzem, co składając wersy pod sample. Jak powiedział Łajzol w rozmowie z Numerem w Czwórce: Nie ma się co obrażać na nowe rzeczy. To jest trochę, jak z Uberem i taksówkami. Trzeba iść z duchem czasu. JETLAGZ tak właśnie zrobili na WSK8OFMND, dlatego lądują nie tylko tutaj, ale też w nowym newonce.paper, gdzie przeczytacie rozmowę Filipa Kalinowskiego z chłopakami.
4. Rogal DDL - Nielegal 217
Ulubiony obwieś newonce’a jest w tym roku bardzo aktywny. Nie tylko zadebiutował oficjalnie albumem AAAWARIA (Step Records), ale też wypuścił dwa Nielegale, a w samą Wigilię - EP-kę z Fazim. Jego dyskografia stawała się więc coraz bardziej przepastna, ale brakowało nam w niej pozycji, która w pełni realizowałaby talent i szaleństwo rapera w kominiarce. Tak było do czasu, aż ukazał się wspomniany Nielegal 217. Włączcie sobie ten materiał na wysokości szóstej minuty, kiedy Rogal nawija obok beatu, by zasugerować zwiększenie tempa,co skutkuje wejściem zupełnie odklejonego podkładu na sample’ach. Kiedy zaraz później nawija: Ave Maria, Ave Satana/Dualizm duszy, krew spływa po ścianach/Wychodzę na balkon i niebo jest czarne/I słońce jest czarne. Kurwa, nie mam nic w planach. Kiedy po chwili wjeżdżają anielskie chóry. To naprawdę jest przeniesienie formuły ulicznego rapu na zupełnie nowy poziom i trudna do ogarnięcia stylistyczna rewolucja. Czy od czasu Skandalu ukazał się u nas ważniejszy uliczny album?
3. Dwa Sławy - Dandys Flow
Astek i Rado Radosny otworzyli rok na tyle mocno, że nie mogliśmy zapomnieć o nich w tym podsumowaniu. Już poprzedni materiał, Ludzie Sztosy sygnalizował, że Dwa Sławy chcą się uwolnić od etykietki naczelnych śmieszków polskiego rapu (Weź to sobie zapamiętaj - robię muzykę, nie performance/Nie chce być jebanym pajacykiem na językach jak Air Jordan). Pierwszy singiel z Dandys Flow, czyli A może by tak? dobitnie potwierdził tę tendencję. Nie znaczy to, że Sławy zatraciły tożsamość. Wciąż są najlepszymi punchlinerami w tym kraju i wciąż konstruują natchnione wersy bez pocenia się nad nimi jak pospinani pracownicy agencji kreatywnej. Z albumu na album jest u nich jednak coraz mniej popisówki i sowizdrzalstwa, a coraz więcej sztuki. Przecież, kiedy zacznie się rozbierać Dandys Flow na czynniki pierwsze, zaraz okazuje się, że mamy tu najprawdziwszy portret generacyjny i kawał introspekcji. Raper Dwa Sławy to dziś raper kompletny.
2. Włodi - Wszystkie drogi prowadzą do dymu
To nie przypadek trzeciego miejsca kasztaniarskiej płyty U2 na tegorocznej liście Rolling Stone’a. Ani tym bardziej case Songs of Innocence, która trafiła na szczyt zestawienia w 2014 roku, ponieważ tak zdecydował właściciel magazynu, który koleguje się z Bono. Nie kieruje nami żadna nostalgia ani nie próbujemy reanimować trupa. Wszystkie Drogi Prowadzą Do Dymu udowodniły, że Włodi z wiekiem staje się coraz bardziej interesującym artystą, który nie odcina kuponów od legendy Molesty, a cały czas rozwija swój warsztat i spojrzenie na muzykę. Już w kwietniu sygnalizowaliśmy jak bardzo jaramy się tym krążkiem i ten ogień w żadnym wypadku nie wygasł.
1. Kaz Bałagane - Narkopop
Ksywkę Kaza Bałagane odmieniliśmy w tym roku przez wszystkie przypadki. Warszawski raper jest jednym z bohaterów drugiego numeru naszego newonce.paper i właściwie już cztery miesiące temu, gdy publikowaliśmy pierwsze wrażenia z odsłuchu Narkopopu przypuszczaliśmy, że piszemy o płycie roku.
Poziom cukru zaczyna niebezpiecznie wzrastać, więc zanim ostatecznie wpadniemy w śpiączkę hiperglikemiczną, powtórzymy: w 2017 roku Kaz Bałagane zmienił oblicze sceny. Tej sceny. Narkopop to najbardziej optymalna trapowa płyta, jaką mógł nagrać Słowianin. Narkopop to Wielka Księga Złotych Myśli – tylko, że zamiast cytatów w stylu Bądź niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda mamy: Ze mną Amadeusz Mozart, twój DJ Parówa. Narkopop to klasyk.
Wyniki głosowania czytelników na #newoncefam
1. Kaz Bałagane - Narkopop
2. Quebonafide - Egzotyka
3. Otsochodzi - Nowy kolor
4. Sarius - Antihype
5. Taco Hemingway - Szprycer
6. Dwa Sławy - Dandys Flow
7. Włodi - Wszystkie drogi prowadzą do dymu
8. Holak - The Introvert
9. Reno - 50/50
10. Jetlagz - WSK8ONMND