10 najlepszych zagranicznych albumów 2017 roku

migos.jpg

Wybieraliśmy bardzo długo, ale w końcu się udało - te płyty naszym zdaniem zdefiniowały rok 2017 w światowym hip-hopie. A tak poza tym to naprawdę piękna lista!

1
10. Jonwayne - Rap Album Two

Gdy ten charakterystyczny raper i producent, luźno związany z kalifornijską sceną nowobitową, zapadł się pod ziemię chwilę po premierze swojego świetnie przyjętego i w ogóle… świetnego albumu Rap Album One, wielu fanów zastanawiało się, o co chodzi. W poprzedzającym premierę dwójki publicznym oświadczeniu, które opublikował na FB, Jonathan Wayne wytłumaczył swoją nieobecność alkoholizmem, z którym zmagał się przez lata, a branża i scena zupełnie nie pomagały mu w tej batalii. Rap Album Two jest swoistym rozwinięciem tych wątków, a jego emocjonalność i siłę oddziaływania pogłębia jeszcze niesamowicie klimatyczna, narracyjna produkcja, której najlepszy opis daje sam artysta w jednym z wersów z albumu. Jak nawija w numerze Out of Sight - jego mama zawsze mówiła mu, że jest nieobecny, jego głowa wciąż zerkała w przeszłość, a nogi rwały się w przyszłość. I choć jego bliskim takie podejście może sprawiać wiele problemów, to dla słuchaczy jest prawdziwym skarbem - zupełnie autorskim, oderwanym od wszystkich trendów i mód łącznikiem pomiędzy tradycyjnym hip-hopem, a niestroniącą od eksperymentów i dziwnych zabiegów brzmieniowych muzyką przyszłości.

2
9. Drake - More Life

Czy to album, playlista czy mixtape, właściwie wszystko nam jedno, bo w dzisiejszym obiegu fonograficznym wszystkie te kategorie są tak płynne, że należy tylko cieszyć się (bądź smucić) kolejnymi wydawnictwami od swoich ulubionych artystów. A my Drake’a lubimy nie tylko ze względu na jego równie chwytliwe, jak progresywne, intymne acz uniwersalne numery, ale także - a może przede wszystkim - za szerokie horyzonty muzyczne. Bo która inna popowa - nie bójmy się tego słowa - gwiazda równie często zapuszcza się do Wielkiej Brytanii czy Afryki, by tam szukać inspiracji czy kolaborantów we wspólnym przesuwaniu granic tego, czym jest dzisiaj muzyka rozrywkowa? Pełnymi garściami czerpiące z grime’u, afrobeatu czy dancehallu More Life jest natomiast najjaskrawszym przykładem takiego właśnie podejścia i cieszymy się nim od pierwszych minut, kiedy tylko wypłynęło na fale internetu. i wcale nam nie przeszkadza brak spójnej wizji łączącej wszystkie te nie lada eklektyczne numery, bo chyba żaden inny krążek - poza The Life of Pablo - nie obrazuje dzisiejszego obiegu popkultury równie celnie, jak tegoroczny album Drake’a.

3
8. Princess Nokia - 1992 Deluxe

Rozszerzoną i przemiksowaną wersję zeszłorocznego mixtape’u pierwszej księżniczki rapowego niezalu traktujemy po części jak jej oficjalny debiut. Bo choć z pełnoprawną formą studyjnego albumu przyjdzie się Nokii dopiero zmierzyć, to już na tym wydawnictwie udało jej się dowieść, że skala hajpu, jaki odpalili światowi dziennikarze muzyczni, nie jest sztucznie nadmuchaną bańką, która pryska w momencie włączenia któregoś z jej numerów. Nieważne czy nawija o swoim macierzystym Nowym Jorku, wprawie w czarnoksięstwie, śmieciowym żarciu czy charakterystycznej stylówie z jaką się nosi i czesze, to robi to równie pewnie, jak swobodnie i stylowo. Bez względu na to, czy akurat nawija na zbasowanym trapowym walcu, czy na soulowym szlagierze rodem z lat 70., siedzi rozparta na bicie jak basza. I jak tu się w niej nie podkochiwać, kiedy z zakrwawioną buźką uśmiecha się zaczepnie do kamery w klipie do Kitany?

4
7. 21 Savage/Offset/Metro Boomin - Without Warning

W wyścigu po tytuł rapowego dream-teamu mijającego roku ta trójka pozostawia wszelką konkurencję daleko w tyle. Jeden z najzdolniejszych nowofalowych producentów i dwa młode wilki, których zupełnie odmienne style nawijania uzupełniają się lepiej niż członków niejednego zespołu z wieloletnią historią, to skład, na który nie wpadłby raczej żaden manager czy inny myślący tylko o zyskach wytwórniany liczykrupa. I właśnie ta szczera, prawdziwa energia, która połączyła owe trio, stanowi główny motor napędowy tego surowego i chłodnego, mrożącego krew w żyłach krążka. Krążka, który stanowi swoistą definicję horrorcore’u drugiej dekady XXI wieku, film grozy w wersji audio, w którego nagraniu wzięli też udział Travis Scott, Quavo i wszyscy bezimienni statyści, którzy wrzeszczą, wyją i dzwonią łańcuchami za plecami głównych bohaterów.

5
6. Jay-Z - 4:44

Chyba nikt nie spodziewał się w tym roku nowego albumu Jay’a Z, a już na pewno tego, że będzie on tak dobry jak 4:44. Kiedy jednak słuchamy trzynastego już longplay’a w dyskografii Hovy, wówczas zdaje nam się, że nie mógł on nie powstać. Wszystkie teksty najbardziej znanego self made mana w historii rapu brzmią tak, jakby po prostu musiał on je z siebie wypluć. Gdy jednak większość mediów skupiała się na towarzyskich ciekawostkach upakowanych w tych wersach, na nas największe wrażenie zrobiła maestria, z jaką Jay - wspólnie z producentem całości, chicagowskim klasykiem No I.D. - zamknął swoją dojrzałość w muzycznej formie. W tych 36 minutach udało się obu panom i oddać daleki od skansenu hołd dla złotej ery rapu, i wygrać wszystkie niuanse bycia wolnym człowiekiem, stworzyć swoistą dźwiękową wersję frazesu hip-hop saved my life. W ich rozumieniu tego terminu nie chodzi jednak o to, że zamiast gonić crack na winklu, Hova jest dziś legalnie zarabiającym multimilionerem, ale raczej o to, że przy wtórze bitu udało mu się zyskać prawdziwą pewność siebie, pogodzić ze swoimi słabościami i głośno przyznawać do złych wyborów.

6
5. BROCKHAMPTON - Saturation I-III

Nie mamy zamiaru bawić się w ocenianie, która część Saturation jest najlepsza, bo niby to trzy albumy, a trochę jeden, trzypłytowy. Podobnie jak BROCKHAMPTON to niby boysband, a jednocześnie jeden z najciekawszych aktualnie rapowych kolektywów na muzycznej mapie świata. Założona na internetowym forum, multidyscyplinarna załoga, w skład której wchodzą raperzy, producenci, reżyserzy, projektanci i… ludzie od chórków, wpuściła w tym roku powiew prawdziwej świeżości na nie lada przecież zdywersyfikowane i wielobarwne rapowe podwórko. I choć miano nowego Odd Future przyjdzie im jeszcze potwierdzić w najbliższych latach, to trylogia Saturation zdążyła już dowieść, że różnorodność nie jest ich mocną stroną jedynie na zdjęciach, ale również w nagrywaniu numerów. Wśród nich znajdziemy i smutne, introwertyczne ballady, i agresywne, rapowe szlagiery, i optymistyczne, piosenkowe r’n’b.

7
4. Migos - Culture

Bez względu na to, jak bardzo charakterystyczny, oparty na triolach styl rapowania Migosów zawdzięcza schedzie po Three 6 Mafii i nieodżałowanym Lordzie Infamousie, niezaprzeczalnym jest fakt, że rozpowszechnili oni podobne flow i - jednocześnie - mocno podkopali status quo, w jakim utkwił sposób nawijania Amerykanów od czasów nadejścia nowej fali. Ich drugi studyjny album utwierdził Migos na pozycji jednych z ważniejszych graczy przy elitarnym stoliku do black jacka, przy którym ważą się losy przyszłości tego, najbliższego chyba naszym sercom, dawno już ponad-hiphopowego gatunku. I choć hitowe Bad and Boujee z ocierającym się o wybitność gościnnym wejściem Lil Uzi Verta stanowi niekwestionowany highlight tego krążka, to najlepiej działa on jako całość i podobnie jak wiele wcześniejszych płyt z Teksasu, Tennessee czy ich rodzinnej Georgii - pokazuje, że to Południe w XXI wieku najcelniej wygląda przyszłości rapu. A przy okazji stanowi również dowód na to, że Offset i Takeoff to równie zdolni MCs, jak Quavo.

8
3. Kendrick Lamar - DAMN

Zebraliśmy niemałe cięgi za nieumieszczenie HUMBLE. w naszym zestawieniu najlepszych singli roku, ale podobnie jak przy obu poprzednich krążkach Kendricka, DAMN traktujemy jako całość. Bo choć czwarty album Kalifornijczyka nie jest tak ewidentnym koncept albumem jak good kid, m.A.A.d city czy (szczególnie) To Pimp a Butterfly, to przeplatające się z numerami wtręty 90'sowej legendy mixtape’owego fachu Kida Capri skłaniają, żeby całości słuchać od początku do końca. Wtedy dopiero narracja budowana przez reprezentanta TDE staje się czytelna i przejrzysta - duma nie przeszkadza być pokornym, pożądanie nie góruje nad miłością, a odpowiedź na własne lęki znaleźć możemy pod gościnną, acz wymagającą kuratelą Boga. I choć właściwie z wszystkimi tymi tematami Kendrick mierzył się już wcześniej, to nigdy nie zrobił tego w sposób równie dojrzały i misternie poukładany.

9
2. Tyler, the Creator - Scum Fuck Flower Boy

To zdecydowanie najlepszy album w dyskografii Tylera - dojrzały i kompletny krążek faceta (już nie chłopca), który skończył swoją szamotaninę z tym, jak go widzi ogół i  jakie miejsce zajmuje na scenie czy w szerzej pojętym showbizie. Nie musi już się chować za maską pierwszego enfant terrible rapowej nowej fali i może - wreszcie! - szczerze i cierpko opowiedzieć o swoich emocjach. Nie ma już potrzeby silić się w swoich produkcjach na ogólnie przyjętą przystępność, przez co nurza się w równie przestrzennych, jak niepokojących, post-hipisowskich bitach, których najlepszą wizualizację stanowi okładka longplaya. Bo choć na pierwszy rzut ucha Flower Boy może się wydać płytą łagodną jak sam tytuł, to przy powtórnym odsłuchu jej atmosfera coraz bardziej zaczyna przypominać pełne, nieocenzurowane rozwinięcie nazwy Scum Fuck Flower Boy.

10
1. Vince Staples - Big Fish Theory

Vince robi newschool tak, jakby ten… nigdy się nie wydarzył. Czerpiąc inspiracje z detroit techno i brytyjskich klubowych parkietów, a nie 808s & Heartbreak, łączy swój charakterny sposób nawijania z równie mocnymi jak klimatycznymi, elektronicznymi bitami, kładąc jednocześnie podwaliny pod nowy sub-gatunek rapu. W tym zadaniu na Big Fish Theory wspierają go m.in. Jimmy Edgar, Sophie czy Flume, a efekty ich współpracy są równie chwytliwe jak eksperymentalne i progresywne. Bo żaden inny MC w tym zestawieniu nie rozpycha się w rapowej formule tak mocno jak Vince, żaden nie potrafi kawałka, który świetnie poradziłby sobie jako instrumentalny, podobnie autorytatywnie zamienić w bit i żaden też swojej osiedlowej perspektywy tak szybko nie przełożył na ogląd showbusinessu, w którym Staples zlądował po Summertime ‘06.

11
Głosowanie użytkowników #newoncefam

1. Kendrick Lamar - DAMN.

2. Tyler, The Creator - Scum Fuck Flower Boy

3. Vince Staples - Big Fish Theory

4. Migos - Culture

5. Brockhampton - Saturation trilogy

6. SZA - Ctrl

7. Drake - More Life

8. Lil Uzi Vert - Luv Is Rage 2

9. Joey Bada$$ - All-Amerikkkan Badass

10. XXXTENTACION - 17

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.